#YzJ7r

Historię znam z opowieści rodziców.

Kościół, środek mszy. Teraz wyobraźcie sobie dzieciaka w kolorowych, kwiecistych gumkach, stającego na środku kościoła podczas ciszy, gdy wszyscy w skupieniu się modlą. Patrzy po wszystkich poirytowany i mówi: „No, czemu nie śpiewacie? Nie chcecie?! To ja zaśpiewam! Sto lat! Sto lat! Sto lat!”.

Przez długi czas zastanawiałam się, czemu proboszcz zawsze był taki ucieszony na mój widok, potem wszystko złożyłam w całość. ;)
Frog Odpowiedz

Brawa dla Ciebie i Twojego proboszcza 🤪

Podobny numer wywinął mój (znany już Anonimkom) bratanek.
Msza - ślub drugiego brata. Cisza, jakieś "módlmy się" czy też "żałujmy za grzechy", a Młody (półtora roku) odpala swoje "lo-lo-looo-lalalooo", z pięknym pogłosem w zabytkowym kościele.
W tamtym momencie podziwiałam księdza przy ołtarzu (że nie parsknął śmiechem), a bratowa błyskawicznie zamknęła Młodemu buźkę smoczkiem.

Od tamtej pory Młody dostał na długie lata ksywę - Mistrz drugiego planu 😉

Dodaj anonimowe wyznanie