#YDWxu
Wszystkie moje pytania i refleksje są absurdalne i zasługują jedynie na śmiech pogardy. Wykonywane polecenia są zawsze „korygowane”, bo przecież można lepiej. Mimo że wykonuję je poprawnie.
Przykład:
Pan: „Po skręcie zmień pas na prawy”.
Ja: „OK”.
Po skręcie zmienić pas. Proste. Wiem co robić. Zaczynam skręcać. Po czym nagle wielka, tłusta ręka sięga po kierownicę, gwałtownie łapie ją, szarpie, skręca. Duży ruch, Warszawa. Prawie wjechaliśmy w kogoś innego. Mało co na zawał nie zeszłam. „CO PAN ROBI?!” - wrzasnęłam na niego. Bo prawie mieliśmy kolizję. Może i byłby wypadek. Po czym on jakby nigdy nic mi odpowiada: „Bo tak jest lepiej” - zmienił pas podczas skrętu.
Serio? Tak jest lepiej?! Umarłam w środku i powiedziałam mu tylko: „OK, to może jednak wrócę do bycia pasażerem?”.
I takie rzeczy za moje pieniądze!
Przechodząc przez około 7 instruktorów stwierdziłam, że to jest jakiś odrębny gatunek człowieka. Tak jak mowisz: za swoje pieniądze jesteś pomiatany.
Krzyczą, obrażają. Boże, jaka się czułam wymięta po kursie. A potem nie zdałam. I wiedziałam, że dalej będę jeździć, ale nie w "mojej" szkole. Postanowilam, że jak trafi mi się cham, to mu nie zapłacę, powiem mu "w tej chwili przerywamy lekcje, żegnam Pana, proszę się nauczyć kultury, jeśli chce Pan mieć klientów albo dobierać sobie takich, którzy pozwalają się tak traktować". Od tamtego czasu jeździłam z 4, z czego jeden chcąc się chyba popisać przed innym kursantem powiedział mi, że" w życiu trzeba się przyzwyczaić, że czasem ktoś będzie na ciebie krzyczal" - bo powiedziałam mu, że krzyczenie na mnie kiedy popełnię błąd mnie stresuje i popełniam dalej więcej błędów. Odpowiedziałam mu "to niech się Pan przyzwyczaja, ja nie zamierzam". To była nasza ostatnia lekcja. Od tamtego czasu zaliczyłam jeszcze w boomerow, z czego jeden przynajmniej miły.
Przede mną 7 podejście, a mój uraz przekształcił się w traumę. Przy czym, o ironio, jeżdżę sprawnie, nie boję się, nie stresuję się. Tylko przedwcześnie staję w kopercie albo niedostatecznie dynamicznie opuszczam skrzyżowanie albo ktoś wlezie mi pod koła w miejscu gdzie nie powinien, z zaskoczenia, a ja nie wyczytałam z fusów, że nagle postanowi skrócić sobie drogę. Nienawidzę tego cyrku, od nauki jazdy do egzaminu, gdzie polują na każdy twój błąd (a po usłyszeniu, że coś jest błędem i drugi mnie już zdyskwalifikuje, od razu skacze mi ciśnienie), ceny podejść, czasu oczekiwania, no po prostu nienawidzę.
A jeszcze (bo zaważyłam, że jesteś kobietą), większość instruktorów uważa, że "baby nie umiejo prowadzić" i ogólnie są głupsze, więc traktują je trochę jak uposledzone dzieci, wobec których żywią współczucie ale też nutę pogardy, a każda kobieta, która wpasuje się w ten schemat "kobieta, która nie wprowadzi znakomicie / kobieta, która nie zdała za 1 razem /kobieta" utwierdza ich w ich przekonaniach. Komentarze typu "spokojnie, paniom zawsze idzie gorzej parkowanie" KIEDY ROBISZ TO 1 RAZY W ŻYCIU, "moja żona to boi się jeździć, wszędzie ją muszę wozić, a bo kobiety się nie czują pewnie na drodze" - zerzygac się można. W Krakowie trafiłam na 1.(slownie jednego) instruktora, który był po prostu w porządku, któremu nie mogłam zarzucić nic jak chodzi o traktowanie klienta (za to wyjeżdżało się z nowego kleparza, gdzie nie było gdzie zaparkować, korki i ogólnie fatalne miejsce do powrotu z zajęć, bo trzeba było na to zarezerwować znaczy czas, który można by wyjeździć)
Po tych wszystkich opowieściach o instruktorach to zaczynam doceniać swojego, który mówił zawsze krótko, rzeczowo, na temat i spokojnie. Tylko raz próbował zagaić rozmowe nie związaną z jazdą, mówiąc "zawsze chciałem nauczyc się grać na skrzypcach" a mnie zatkało, bo nie wiedzialam co mają skrzypce do prowadzenia auta i tylko powiedziałam "aha". I tyle było naszych dyskusji xD
Budyn4, jeny, jak ja cie podziwiam! Też miałam okropnego typa w mojej pipidowie i długo nie mogłam zdać. Na każde moje pytanie się darł "jak tego nie wiesz to nie mamy o czym rozmawiać!!!". Po kilku latach wykupiłam jazdy u innego gościa, chyba z 6 czy 8h wystarczylo i miałam takie wielkie "aaa! O to chodzi! Jakie to proste!". I zdałam za "pierwszym" razem w mieście wojewódzkim. Żałuję, że się nie postawiłam od razu :/
Jeżeli ktoś ma problem zdać poniżej 4 podejścia i twierdzi, że to wina tylko instruktorów/egzaminatorów i złego wszechświata, a także "sprawnie jeździ" nie umiejąc wykonać koperty, to powinien kupić snickersa, bo gwiazdorzy. Nie umiesz jeździć, jeżeli nawet egzamin cię przerasta. A to, że instruktor jest chamem, to jego wybór, nie każdy musi mieć klientów.
BiggusDickus uwierz, możesz być ogarniętą osobą, mieć predyspozycje do jazdy, a jak trafisz na złego instruktora to będziesz jeździł jak p*zda. Instruktorzy potrafią przekładac zajęcia tak długo, że między jazdami będziesz miał 2 miesiące przerwy. Załatwiają swoje prywatne sprawy w trakcie kursu, zatrzymują się "na dymka", gadają przez telefon. A przy mniejszych miejscowościach to musisz sobie z czasu kursu odjąć czas dojazdu do większej miejscowości, gdzie będziesz zdawał, u mnie to było pół na pół: około godzina prostej, nudnej drogi i godzina "jazd" po mieście (potem już wracał kolega). Parkowania on nie pokaże, bo baby i tak nie umieją, to mu szkoda czasu. Jeździj se po placu, a on z kolegą pogada. Jak już udało się trochę pojeździć po mieście, to uczył jeździć na pamięć, w kółko ta sama trasa, jak się coś spytałeś to darł ryja. Ciekawe za którym razem ty byś zdał w takich warunkach
MaryL, jeżeli się ma predyspozycje to nawet jeżdżąc samemu ogarnie się w 30h prowadzenie samochodu typu Kia Rio czy inny I20. Ale jak zawsze, 90% osób uważa, że ma umiejętności powyżej średniej. Zły instruktor to nie jest wymówka, możesz wziąć godziny u kogoś polecanego jak nie potrafisz. Ja miałem przeciętnego instruktora, parkować mnie specjalnie nie nauczył, bo wymagania obecnie co do parkowania na egzaminie są tak minimalne, że oblać na tym to wiocha.
BiggusDickus, wiadomo, że jak ktoś jest na kursie/egzaminie, to nie jeździ jak 20-letni kierowca i robi czasem idiotyczne błędy (które w zdecydowanej większości nie stwarzają zagrożenia, zresztą po to auta są oznaczone). Chodzi o to, że te typy tak strasznie stresują ludzi, że ludziom z nerwów rozum odbiera, przez co robią coraz gorsze błedy. Moja przygoda z egzaminami trwała kilka lat właśnie przez to, że byłam młoda, zahukana i trafiałam na takich "specjalistów". No i poddałam się, zrezygnowałam z prawka całkowicie. Po jakichś 4-5 latach stwierdziłam, że może jednak spróbuję od nowa i na szczęście trafiłam na dobrą szkołę i świetnego instruktorami (jak czytam te historie, to widzę, że chyba go nie doceniłam). Zdałam bez większych problemów za "drugim" razem, chociaż naprawdę nie byłam jakąś wybitną kursantką. Dzisiaj jeżdżę sprawnie, bezpiecznie, potrafię zaparkować w każdej dziurze, ale naprawdę komfortowo poczułam się po jakichś 2 latach jeżdżenia. Nie wymagaj tego od ludzi, którzy wsiadają do nieznanego auta po przejechaniu 30 kilku godzin.
BiggusDickus, no tu masz rację, że większość ludzi przecenia swoje umiejętności. I tak, jakbyś mógł 30h jeździć sam i ćwiczyć to co Ci nie wychodzi to byś się nauczył. Ale nikt ci tak samochodu nie da żebyś se jeździł. Robisz to co intrultor każe. A mówię ci, że u mnie to z tych 30h nawet połowa nie była po mieście. Nieraz mi obiecywali, ze zmienia instruktora jak ktoś będzie wolny. Czekałam tygodniami na jazdy, w końcu jest, 6 rano, lezę do punktu "zbiorczego", skąd jedziemy do większego miasta, zwolniłam się z lekcji, a tam co? Znów ten dziad. A w mieście szkoła jedna XD
Tilia2, gratki, że się nie poddałaś :)
Czasem jak słucham jak instruktorzy drą japę do kursantów i takie tam, to aż ciężko mi w to uwierzyć, bo do mnie grzeczniutko i na luzaku podchodził xD
Zmien instruktura natychmiast
Na kursie prawa jazdy wyjeździłem 20 godzin z takim instruktorem, od którego ryków mi się noga na sprzęgle trzęsła.
Skoro zapłaciłaś to możesz zmienić instruktora. Ty jesteś klientem szkoły, to nie musisz jeździć z takim jełopem. A jak nie to zawsze pozostaje skarga w Wydziale Komunikacji, że instruktor powoduje zagrożenie w ruchu dla siebie i innych.
Zmien go?
Instruktor to nie egzaminator - placisz, mozesz wymagac.
Zmień instruktora, ten Cię niczego nie nauczy. Najlepiej na młodego, młodzi jakoś tak chyba normalniej podchodzą do kursantów.
zmien instruktora, tak nie jest lepiej
Idziesz do szkółki, gadasz z szefem, że twój i struktur to skończony idiotka i chcesz zmiany na kogoś kompetentnego....tadaaaa
To zmień instruktora..
Uczyłam się jeździć co prawda 10 lat temu, ale trafiłam na świetnego gościa
To ja się pochwalę. Gdy szłam do na naukę jazdy instruktorów odgapiłam od siostry, bo prawko zaczynała robić wcześniej i poleciła. Dzięki temu naukę miałam przyjemną i efektywną.
I do tego zachęcam, do obczajania opinii innych ludzi, oraz do dzielenia się swoją, nie żałujcie krytyki/pochwał choćby na googlach