#XkW6O
Właśnie wtedy wymyśliłam sobie przyjaciela. Miał na imię Iggy, był nieco starszy niż ja. Wysoki, szczupły chłopak o mlecznobiałych włosach sięgających do ramion. Był zawsze, gdy się bałam, gdy było mi źle, gdy miewałam myśli samobójcze. Stał zawsze obok, kiedy podcinałam się żyletkami i prosił, bym przestała.
Dorosłam, stanęłam na nogi, wyniosłam się z toksycznego domu. Iggy coraz rzadziej mnie odwiedzał. Już nie stał przy łóżku, gdy zasypiałam, już nie gościł w moich snach.
Mam ponad 20 lat, a ciągle zastanawiam się jak bardzo musi być zdesperowany człowiek, by jego mózg wyimaginował "człowieka", który jest jednocześnie najlepszym przyjacielem, obrońcą, wsparciem i terapeutą w jednym. Choć minęło już tyle czasu, nadal tęsknię za kimś, kogo nigdy nie było...
Nie nazwałabym tego desperacją. Ja widzę w tym poniekąd siłę Twojego charakteru. Bo to zdrowa część Ciebie wytworzyła sobie tego przyjaciela, żeby sobie poradzić z trudnościami - i to Ci się udało. To, że potrzebowałaś stworzyć sobie taką postać, nic nie zmienia - Iggy był częścią Ciebie samej i przemawiał twoim głosem
Smutne 😥