Dorwały mnie demony przeszłości. A tak na poważnie, to ostatnio w galerii handlowej zobaczyłam moją dobrą koleżankę, z którą nie widziałyśmy się ponad 20 lat. Tak zbrzydła, że ledwo ją poznałam. Postarzała się, utyła, zero makijażu, ogólnie zajechana. Upewniłam się po charakterystycznym tatuażu. Tak, wiem, co powiecie, minęło sporo czasu i też się powtarzałam. Ale bez przesady. Wyglądała jak babcia, co najmniej 10 lat starzej. W porównaniu wypadam o wiele lepiej. Nie przyznałam się do niej, bo to przypał. Byłam z córką i po prostu się wstydziłam.
Puste? Wiem. Żałosne? Wiem.
Ale piszę to tu, bo nie mam z kim jej tyłka obrobić i musiałam tę żółć z siebie wypluć.
Dodaj anonimowe wyznanie
A musiałaś jej tyłek obrobić?
Muszę obgadać, bo się uduszę
A może jest na coś chora? Albo ją poskładali po wypadku i jeszcze nie do końca do siebie doszła? Różnie może być.
"W porównaniu wypadam o wiele lepiej."
No i co Ci po tym, skoro "nie masz z kim jej tyłka obrobić"?
"musiałam tę żółć z siebie wypluć"
I tak Cię kiedyś zaleje (jeśli nie przestaniesz być AŻ TAKIM pustakiem).
Może wyglądasz lepiej, ale charakter... Ją mogło doświadczyć życie, a jaki jest twój problem?
Ogarnij się kobieto. To żałosne, co piszesz!