Lata temu, jak bawiłem się w sędziowanie meczów piłkarskich, pojechałem na mecz trampkarzy. Podszedł do mnie młody gościu i zapytał, czy mógłby machać chorągiewką jako sędzia asystent (na meczach młodzieżowych byli tzw. sędziowie przygodni), więc mówię mu, że nie ma sprawy. Fajnie pokazywał, wszystko ogarniał, po meczu mu podziękowałem i powiedziałem mu, żeby na kurs poszedł, bo ma „papiery” na sędziowanie. Coś tam jeszcze pożartowaliśmy.
Parę dni później oglądam mecz w telewizji i zobaczyłem mojego sędziego w barwach BVB — Łukasz Piszczek, mega sympatyczny facet (a ja głupi go nie rozpoznałem).
Dodaj anonimowe wyznanie
Super wspomnienie ;)