#PgbQi

Mój syn nie zaliczył poprawy z matematyki na zajęciach dodatkowych. To było trzecie podejście niestety. Powiedział, że miał atak paniki i się totalnie zawiesił, ale ja go w pełni usprawiedliwiam, ponieważ dzień wcześniej w domu rozwiązywał wszystko gładko, a chwilę po rozpoczęciu poprawy pani rzuciła mu bombę - "Marcin, przepraszam zgubiłam twój zeszyt do geografii".

Czy to powód do paniki? Tak i tłumaczę: młody zgubił parę razy już inne zeszyty, za co dostawał w domu ochrzan i potem musiał wszystkie półki przerzucać, żeby je znaleźć, więc ma złe wspomnienia. Młody ma też problem z geografią, bo za brak jakichś lekcji dostał już dwa minusy, za trzeci już jest jedynka. Ponieważ bazgroli i ma braki, to kazaliśmy mu przepisać zeszyty kolegi. Nie było to łatwe, bo pierwsze wersje były koszmarne, dopiero za 3 razem te 12 stron wyglądało całkiem czytelnie. Zajęło mu to parę godzin. Następnego dnia nie było pani z geografii, ale pani z matmy zaoferowała pomoc w dostarczeniu go. Czy odmówilibyście? No nie. Odpowiedzialny dorosły, któremu można zaufać...

Dzień później... bomba! Wszystko w piach!

Na szczęście finał jest ok. To nie szkoła XX wieku, panie w szkole się dogadały, wspólnie ustaliły, że z geografii będzie miał anulowane minusy i czwarty raz zeszytu nie będzie musiał przepisywać. Chociaż jako rodzic, chyba mam dla niego zadanie na okres ferii...
Domandativa Odpowiedz

Kurczę, biedny chłopiec. Jego rodzic nie potrafi czytelnie opisać na komputerze krótkiej historii, a ma od dziecka kosmiczne wymagania. Współczuję dziecku. Może warto poprosić kogoś z zewnątrz o pomoc w modernizacji podejścia do nauki syna? Jeśli jego rodzice neurotycznie reagują na niepowodzenia dziecka, trudno, żeby ono samo miało zdrowe reakcje na sytuacje stresujące.

Meanness

Ma Pan(i) rację. Tutaj cała historia mogłaby być streszczona do "krzyczymy na syna za każdy najmniejszy błąd, więc reaguje paniką na najmniejsze niepowodzenia, ale to wina pani od matematyki". Pamiętam jak miałam przekichane za każdą złą ocenę i raz pani od polskiego zaczęła złego dnia sprawdzać zadania domowe. Było powiedziane w środę, że na za tydzień, a pani kazała w poniedziałek pokazać. Nie miałam, bo przecież na środę. Od razu panika, ryk, wszystko. Ktoś inny powiedział pani, że przecież to na środę. Pani wtedy zaczęła właśnie tak mnie ogarniać i jak inni się ze mnie śmiali, że bym się przez jedną jedynkę tak poryczała to pani powiedziała, że to dobrze, że tak bardzo dbam o szkołę. Też ta sama pani zapisywała w dzienniku ołówkiem "1" jak ktoś dał złotówkę na ksero. I jak poszły kartki z ocenami to dużo osób miało czerwone 1 z polskiego, bo pani wychowawczyni źle spojrzała i dopisała jako ocenę z aktywności. Inni odpuścili jak pani od polskiego powiedziała, żeby wyjaśnili rodzicom o co chodzi, ale ja musiałam poprosić, żeby pani sama wykresliła i podpisała na tej kartce, bo tak się bałam. I właśnie, inni mieli ok w domu to się nie przejmowali, ewentualnie właśnie spokojnie podeszli i chcieli wyjaśnić jak wiedzieli, że nie powinni mieć jedynki. A ja panika stulecia. Bo wiedziałam jak by się skończyło pokazanie tej 1 na kartce w domu. I tu jest to samo. Dzieciak wie co będzie w domu jeśli zgubi zeszyt, wie co będzie w domu jak dostanie 1, wie co będzie w domu jak nie zaliczy. Nie boi się samej 1 w dzienniku. Boi się reakcji rodziców. I ci właśnie rodzice się wściekają, że biedne dziecko dostało ataku paniki, bo zła pani od matematyki zgubiła zeszyt od geografii. Nie. On dostaje ataku paniki, bo wie co go czeka w domu. W innym przypadku mógłby się wściec, że ładnie pisał, a zeszyt przepadł, czy że to niesprawiedliwe, że przez nauczyciela będzie miał 1. Ale on spanikował jakby od tego zeszytu zależało jego życie. Bo przy tym wszystkim właśnie tak może się czuć.

3timeilosepassword

Meanness, zgadzam się, trzeba być wyczulonym na takie rzeczy i tutaj myślę, że rodzice chłopca rzeczywiście przesadzają, i dlatego on się tak wystraszył. Ale jednak w poprzedniej klasie sama miałam problem ze zdaniem matematyki i też się zawiesiłam na poprawie, bo to po prostu jest stres, sam w sobie. Jeszcze jakbym usłyszała że pani zgubiła zeszyt, który przepisywałam kilka godzin, to bym już w ogóle spanikowała, bo przecież kiedyś trzeba będzie to nadrobić, a ja nawet matmy jeszcze nie zaliczyłam i nie wiem czy zaliczę. Nie powiedziałabym, że sytuacja tego chłopca była normalna, tylko on za mocno zareagował. Moim zdaniem była to sytuacja bądź co bądź stresowa. W wyznaniu jest wzmianka, że chłopiec miał problemy w domu z tymi zeszytami i to może wskazywać na to, że faktycznie go cisnęli, ale może niekoniecznie aż tak bardzo, że panicznie bał się jedynki ze względu na to, co go czeka w domu - może po prostu zestresowało go samo zagrożenie, bo to jednak trochę groźba zostania na drugi rok w tej samej klasie, co na pewno nie było dla niego miłą wizją

Efetonina Odpowiedz

Że co?? Twój syn nie zaliczył sprawdzianu z matmy, bo dostał ataku paniki, ponieważ zginął jego zeszyt, który kazaliście mu przypisywać 3 razy i groził mu kolejny minus z geografii... A Ty przeżywasz to jak mrówka okres i piszesz o tym wyznanie.... Serio? Chcesz zrobić z tego dzieciaka jakiegoś neurotyka?

Cotusiedzieje Odpowiedz

Współczuję mu takich rodziców

JoseLuisDiez Odpowiedz

Ty chcesz z syna zrobić kalekę? Kiedyś dorośnie, pójdzie do pracy i wyleci z niej, bo dostanie paniki, bo szef go zje..ł, że zgubił jakieś dokumenty? I co też pójdziesz do jego szefa tłumaczyć się za syna i błagać by go nie zwolnił?
Jak syn zgubił kolejny zeszyt i musiał go przepisywać - bardzo dobrze, nauczy się nie gubić. Uwalił matmę, bo dostał zwiechy - bzdura nie usprawiedliwienie, tym bardziej że uwalił już wcześniej 3 podejścia.
Nie możesz dziecka trzymać pod kloszem, syn musi poznać, że nie zawsze mamusia wszystko załatwi i za swoje błędy trzeba ponieść konsekwencje.

Lunathiel Odpowiedz

A ty, jako matka, zamiast normalnie, bez darcia mordy, porozmawiać z synem i po nitce do kłębka wywnioskować, czemu ma aż taki problem z pisaniem czytelnie, wolisz zastosować książkową metodę ze "szkoły XX wieku", którą sama krytykujesz - czyli przepisywanie po X razy tego samego. Niezła hipokryzja, co? Powiedz, mi, że nie mam racji. Sama dokładasz mu stresu swoimi reakcjami i jesteś częścią problemu, tak samo jak nieodpowiedzialna nauczycielka i reszta otoczenia.

Także ty też potrzebujesz paru lekcji - odnośnie radzenia sobie w relacjach z kimś z zaburzeniami lękowymi. Jeśli młody serio miewa ataki paniki, to polecam podejść do tego z głową i trochę się dokształcić na ten temat. Bo żeby pozbyć się tej przypadłości i wyrobić sobie zdrowsze reakcje, zawsze potrzebne jest wsparcie w otoczeniu. Zwłaszcza wśród najbliższych. Musisz uświadomić synowi, że czego by nie zrobił (w pewnych granicach, ofc), to ma w tobie sojusznika, a nie wroga. Że nie urządzisz mu awantury, tylko będziesz odpowiedzialnym dorosłym i spokojnie powiesz "bardzo mi się to nie podoba" albo "nie jestem z tego zadowolona", może dasz mądrą karę, a potem i tak pomożesz mu rozwiązać dany problem.

Also, akurat styl czy ogólną staranność pisma da się zmienić praktycznie przez całe życie. Więc cel jest dobry i róbcie z tym coś, tylko zmieńcie metodę. Napisałaś, że syn w domu rozwiązywał zadania z matmy i dobrze mu szło, więc chyba robi rzeczy do szkoły pod twoim nadzorem? Tylko niech ćwiczy w jakiś przyjemny sposób, który nie będzie go denerwował po paru minutach (bo wtedy to nic nie da).

Nie wiem ile lat ma chłopak, więc nie powiem czy to dobrze czy niedobrze, że "załatwiasz" jego sprawy z nauczycielami. Bo w pewnym momencie już nie powinno się tego robić i mam nadzieję, że to wiesz. Żeby dziecko stopniowo uczyło się samodzielnie ogarniać swoje obowiązki, potrzebuje czasem usłyszeć, że ma samo spróbować. Ale tu też ważne jest wsparcie - żeby nie bał się próbować ze strachu przed twoją krytyką.

zjemcikota Odpowiedz

Dajcie spokój temu dziecku... Ma już ataki paniki, a to znaczy że jest naprawdę źle. Weź go na psychoterapię i daj mu czasem zrobić coś źle. Jakby mi ktoś kazał 3 razy przepisywać to samo, to bym zwariowała!!!

tramwajowe Odpowiedz

Matematyka, geografia, ataki paniki (wiesz co to jest?) i rodzic który nie umie opisać czytelnie tego co chce opowiedzieć innym.

montana8419 Odpowiedz

Czytając takie wyznania odnoszę wrażenie, że szkoła w XX wieku była lepsza. A za takie "osiągnięcia" w nauce, młody powinien mieć szlaban na wszystko, aż się w końcu nauczy, wszystko zaliczy, poprawi, przepisze i nauczy nie gubić zeszytów. I histeryzowanie mu nie pomoże.

montana8419

@PaniBukiet, Hvafaen
"Czy to powód do paniki? Tak i tłumaczę: młody zgubił parę razy już inne zeszyty, "
Tyle jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem.
Nie można wychowywać dziecka, tak jak prezentuje to autorka wyznania - dziecko nie radzi sobie w szkole, ma problemy natury psychicznej, a matka pomaga mu w najgorszy sposób - wszystko załatwia dogadując się z nauczycielami.

ohlala

@PaniBukiet

Zgadzam się, że trzeba pomagać. Ale autorka tego nie robi. Zwłaszcza, że dzieciak jest dodatkowo stresowany w domu, bo rodzice się na niego wydzierają.

ohlala

Znaczy ja się z tym zgadzam, że dzieciak potrzebuje pomocy i to absolutnie nie oznacza, że sobie nie poradzi w przyszłości. Ale montana jednak dobrze zauważyła, że "pomoc" oferowana tutaj przez matkę jest wątpliwa i w rzeczywistości bardziej szkodzi niż pomaga.

Oretyrety Odpowiedz

Biedne dziecko.

Econiks Odpowiedz

O kierwa, też gubię rzeczy i bazgrolę, tak mam, mimo że się staram ale na szczęście nikt mi za to piekła nie urządzał. Ryjecie mu psychikę, albo zacznie ćpać, albo się zabije, albo będzie leciał na psychotropach, albo was znienawidzi i urwie kontakt jak w końcu uda mu się od was uwolnić.

Zobacz więcej komentarzy (6)
Dodaj anonimowe wyznanie