#P5VPf
Jakoś tak po pierwszym roku studiów, kiedy przyjechałam na święta, tatko znowu zaczął zagadkę, a że mi już nie chciało się toczyć tej batalii, po prostu milczałam. Tatko skończył, a mój młodszy brat, który siedział z nami przy stole, odpowiedział: „Zero”. Ja zonk, patrzę to na tatka, to na brata, a młody pośpieszył z wyjaśnieniami: „No bo to jest jak z tym losowaniem z monetą — orzeł wygrywam, reszka przegrywasz... Cokolwiek by nie wypadło i tak wygram”. Przez dobre 10 sekund trawiłam treść tatkowej zagadki i nadal nie mogłam wyjść z podziwu dla mojej głupoty. Tatko tymczasem zanosił się histerycznym śmiechem połączonym z urywkami zdania, które zapewne miało brzmieć: „Moja kochana córcia po 15 latach poznała odpowiedź tej banalnej zagadki” :D
Chciałabym mu zrobić ten kawał z monetą, ale niestety odpowiedź już zna...
Mój mąż też powtarzał dzieciom tę zagadkę. I już maluchom WYTŁUMACZYŁ o co w niej chodzi, żeby nauczyli się pewnego sposobu myślenia i rozwijali w przyszłości. Można się podśmiewać z dziecka i liczyć jak długo mu zajęło zanim (i czy w ogóle) wpadło na rozwiązanie. A można wytłumaczyć i potem podsuwać coraz trudniejsze zagadnienia.
Co kraj to obyczaj. Ja tam wolę naszą metodę ;)
ArabellaStrange
Też wolę Waszą. Uczycie swoje dzieci nieszablonowego myślenia. Brawo Wy.
Ojciec autorki nauczył ją jedynie tego, że jest tępa, bo przez 15 lat nie znalazła rozwiązania.
Brawo tatuś...
Każdy kij ma 2 końce. Jeden koniec kija kosztuje 2 zł. Ile kosztuje 2,5 kija?
Dobre dobre 😊
Podobny chwyt jest w pytaniu:
- Co jest cięższe: kilogram stali czy kilogram puchu? -