#OfdpQ
To nie będzie żadna sensacyjna historia. Po prostu chcę się wygadać, powiedzieć to komuś anonimowo, bez ocen i bez etykiet.
Mam 28 lat i jestem crossdresserem. Dla niewtajemniczonych oznacza to, że jako biologiczny mężczyzna czasem żyję jako kobieta. Nie chodzi o stałą zmianę płci, nie planuję tranzycji. To raczej potrzeba bycia nią, wejścia w kobiecą rolę, wygląd, zachowanie, codzienność.
Przebieram się od wielu lat. Z czasem dopracowałem każdy detal. Makijaż, peruka, sylwetka, ruchy, sposób chodzenia. Uwielbiam eleganckie, kobiece stylizacje. Sukienki, spódnice, rajstopy, pończochy, kozaki za kolano, szpilki, dopasowane bluzki. Lubię czuć materiał na skórze, ciężar butów, zapach perfum.
Przez ostatnie trzy lata byłem w związku i mieszkałem z partnerką. Mój crossdressing był jednak na tyle silny, że nie mogłem całkowicie zerwać z przebieraniem. Robiłem to w tajemnicy. Brałem wolne w pracy, nie mówiąc jej prawdy. Jechałem do innego miasta, po drodze w lesie przebierałem się w aucie, robiłem makijaż, malowałem paznokcie i wjeżdżałem do miasta już jako kobieta. Spędzałem tak kilka godzin, spacerując, siedząc w parkach, chodząc po sklepach, przymierzając ubrania i buty. Czasem coś kupowałem. Za każdym razem wracałem z wyrzutami sumienia i obietnicą, że to już ostatni raz. Oczywiście nigdy nie był.
Pół roku temu się rozstaliśmy. Najpierw był smutek, a potem przyszła euforia. Nagle nie musiałem się już ukrywać. Mogłem być nią wtedy, kiedy chciałem i tak długo, jak chciałem. I bardzo szybko poszło to dalej.
Dziś każdy weekend spędzam jako kobieta. Byłem już dwa razy na tygodniowych wyjazdach, tylko po to, żeby przez kilka dni normalnie żyć jako ona. Wynajęty apartament w obcym mieście daje mi poczucie bezpieczeństwa i normalności. Wstaję rano, robię makijaż, zakładam sukienkę i buty, wychodzę na miasto. Kawa, zakupy, galerie handlowe, przymierzanie ubrań, spacery, czasem kino. Po prostu życie.
Z czasem pojawiły się też spotkania z mężczyznami. Ja jako kobieta. Te spotkania dały mi coś, czego wcześniej nie znałem. Jeszcze silniejsze poczucie bycia nią. Bycia pożądaną, traktowaną jak kobieta, dotykaną jak kobieta. Jeszcze pół roku temu byłem z kobietą, a teraz sam robię za kobietę w łóżku.
Nie chcę zmieniać płci. Chcę pozostać biologicznym facetem, który czasem żyje w pełni jako kobieta. I dziś, kiedy o tym myślę, uderza mnie jedno. Jeszcze pół roku temu przebierałem się po kryjomu, chowając się przed partnerką. A teraz żyję podwójnym życiem, którego już nawet nie próbuję zatrzymać. I sam jestem ciekaw, dokąd mnie to zaprowadzi.
Jakim cudem, będąc biologicznym mężczyzną w makijażu i damskich ubraniach, "robisz za kobietę w łóżku"?
Seks analny?
On w wyznaniu pisze, że się nie przyznaje innym do bycia biologicznym mężczyzną. A w łóżku by jednak musiał.
Seks enalny i oralny
tak - bo przy seksie analnym wcale nie widać że kawałek pod odbytem wiszą włochate jajka zamiast muszelki
"Wstaję rano, robię makijaż, zakładam sukienkę i buty, wychodzę na miasto. Kawa, zakupy, galerie handlowe, przymierzanie ubrań, spacery, czasem kino. Po prostu życie."
Jeśli sądzisz, że tak wyglada życie kobiety, to... nie. Niestety tak to nie wygląda.
Tak wygląda życie kobiety na wakacjach albo utrzymanki bogatego sugar daddy 😆
Czyli jesteś biseksualnym mężczyzną obecnie uprawiającym seks z mężczyznami których podniecają mężczyźni w damskich ciuszkach?
Kobieta nie będzie nosiła ubioru mężczyzny ani mężczyzna ubioru kobiety; gdyż każdy, kto tak postępuje, obrzydły jest dla Pana, Boga swego.
"Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem"
Nie jesteś od tego aby wskazywać na grzechy innych, ale aby nadstawiać drugi policzek. Bądźcie konsekwentni w tej swojej wierze.
Przypominam Panu z wyznania co mówi pismo na ten temat, sam nie mam problemów gdy ktoś zwróci uwagę na jakieś moje przyzwyczajenie które okazuje się być grzechem i zniewoleniem ;) No może z początku protestuję, ale z czasem zaczyna to do mnie docierać.
to samo piszesz gdy kobiety noszą spodnie?
Przecież Jezus też w sukience chodził. To jakie one kobiece?
@GeddyLee Tak, to samo piszę. Plus większość damskich spodni ma to do siebie, że specjalnie nie ma różnicy czy kobieta je założy czy będzie chodziła w samych majtach bo nie zakrywają kształtów.
Czyli ideał stroju kobiecego efektywnie uskutecznili jedynie Talibowie w Afganistanie.
Frapująca zbieżność poglądów z najwyraźniej fundamentalistycznym chrześcijaninem.
Subtelna różnica między nami a Talibami czy innymi muzułmanami jest taka, że nie było zwyczaju zakrywania twarzy w Europie, panny nie zakrywały włosów, no i w stroju panowała dowolność kolorów i styli.)
Z resztą, czy wasze prababki chodziły w burkach i nikabach?
Kto twierdzi, że nie ma różnic miedzy chrześcijanami a muzułmanami? Nie bądź proszę śmieszny.
Jak słusznie zauważyłeś, różnica polega na pokazywaniu twarzy. Popatrz na dowolną Turczynkę, Marokankę czy Tunezyjkę. Na drugim biegunie Afgankę albo Saudyjkę.
Jest oczywiste jak chcesz aby wyglądały Polki.
Czyli tak jak te 200 lat temu, albo 100 lat temu na wsiach ;)