#OJ5CG
Kilka tygodni temu czekając w niedzielny poranek na autobus do pracy i spoglądając kątem oka na wypadek, który miał miejsce tuż obok, podszedł do mnie chłopaczek mający około 20 lat. Nie zwracałam na niego większej uwagi, zajęta przeglądaniem Facebooka i zabijaniem nudy. Usiadł obok na ławce, w przeciągu kilku sekund przykładając mi naostrzony śrubokręt do prawej strony brzucha zaczął grozić mi śmiercią.
Zdążyłam tylko zerwać się z ławki, podjechał czarny samochód, wyskoczyło z niego dwóch typów mierzących po prawie dwa metry wzrostu, napakowanych jakby lubili się w sterydach. Podeszli do chłopaczka rzucając go na ziemię (w tym momencie całe życie stanęło mi przed oczami a w głowie jedynie myśli, że pewnie porachunki gangów), chłopaczek zaczął się szarpać, a jeden z napakowanych koksów podniósł go jak piórko i rzucił na maskę samochodu. Dopiero jak go zakuli w kajdanki podeszli do mnie, żeby się wylegitymować, że są z policji i dowiedzieć się co się stało. Okazało się, że akurat go szukali, bo miał coś wspólnego z wcześniejszym wypadkiem.
Przechodząc do sedna.
Fizycznie nie ucierpiałam, jednak z moją psychiką już tak kolorowo nie jest. Pamiętam dokładnie twarz mojego oprawcy, w co był ubrany, wszystkie znaki szczególne. Nawet kolor i markę śrubokrętu jaki miał. Zaczęłam bać się wychodzić z domu, miewam napady histerii i stany lękowe. Przez to wszystko podjęłam decyzję o przeprowadzce, po konsultacji z lekarzem dostałam psychotropy i leki uspokajające. Do przeprowadzki zostało jeszcze trochę czasu, a ja boję się, że nie dam rady tego przetrwać.
Nieraz się słyszy takie historie, jednak nie zwraca się na nie uwagi dopóki nas nie dotyczą, mówiąc, że ofiara sama jest sobie wina. W moim przypadku nie byłam winna niczemu, nie sprowokowałam w żaden sposób.
Rodzina i znajomi nie są w stanie zrozumieć co czuję, twierdzą, że przesadzam bo przecież nic się takiego nie stało, a ja po prostu sobie nie radzę, szukając pomocy gdziekolwiek natrafiam na krytykę i szyderczy śmiech. I jedyne o czym marzę to żeby się to wszystko już skończyło, że może byłoby lepiej gdyby ten przypadkowy chłopaczek z przystanku mnie zabił, gdyby policja nie przyjechała na czas, gdyby przyjechali chwilę później.
A teraz prośba do was drodzy anonimowi, jeśli kiedykolwiek ktoś z waszego otoczenia będzie w podobnej sytuacji, postarajcie się pomóc tej osobie na tyle ile to możliwe, zanim będzie za późno.
Trauma może powstać w różnego rodzaju sytuacjach, nikt nie ma prawa Ci mówić, że powinnaś czuć coś innego niż czujesz. Trzymaj się tam cieplutko <3 :)
Mimo, że nie rozumiem twojego podejścia do problemu, to strasznie nienawidzę umniejszania problemów. To, że nie rozumiemy czyjegoś problemu nie znaczy, że go nie ma albo, że ktoś dramatyzuje. Trzymaj się i powodzenia, oby przeprowadzka ci pomogła. ;)
Mądry mroofkojad :) Naumiał się na własnych błędach i wyrozumiał, jak bezcelowe były jego działania. Brawo :)
Wysłuchać, wesprzeć, doradzić - TAK. Kilka razy. Za kolejnym, gdy osoba dalej nic ze sobą nie robi, po prostu zamknąć jej drzwi przed nosem.
Nie pamiętam już, gdzie jest taki zwyczaj - u Indian czy gdzieś w Afryce. W każdym razie zwyczaj polega na tym, że osoba, która przeżyła dramat - śmierć, chorobę, atak itp. wychodzi na środek, a cała wioska staje wokół niej w kręgu. I ta osoba opowiada ze szczegółami co przeżyła, jak się z tym czuje itd. I dostaje współczucie, zrozumienie, szacunek od całej grupy.
Jeśli tego potrzebuje, może to zrobić jeszcze 2 razy. Czwartego razu już nie ma.
I jeśli po tym, ta osoba nadal próbuje się nad sobą użalać, ludzie odwracają się od niej plecami i po prostu odchodzą bez słowa. Ponieważ mają empatię, ale mają też głębokie zrozumienie, że pozwalając tej osobie się nad sobą użalać, zakotwiczą ją tylko w dramacie. Przez co ona utknie w tym stanie, nigdy nie zostawiając przeszłości za sobą. Bo granie ofiary jest niesamowicie uwodzące. To bardzo wygodna rola i ciężko z niej samodzielnie zrezygnować. A prawdziwa pomoc dla takiej osoby polega własnie na odmówieniu wysłuchiwania żali i chlipania.
Jeśli tego nie zrobimy, to z czasem taki człowiek zamienia się w wampira energetycznego, który doi od wszystkich energię ciągle jęcząc, jaki to jest biedny i nieszczęśliwy. Ludzie go pocieszają, współczują, starają się pomóc - i kończą wypruci z energii, bezsilni, osłabieni. Ich życie osobiste zaczyna się walić, pojawiają się problemy zdrowotne. A wampir? Ma się świetnie! Rumiany jak pączek w masełku, siedzi u kolejnej ofiary i nawija jej makaron na uszy, jakie to jego życie jest bez sensu i właśnie planuje się zabić...
MrsMarvel nawet nie wiesz, jak bardzo pomógł mi teraz Twój komentarz. Dzięki! :)
Kilka lat temu miałam podobną historię. W gimnazjum dwóch starszych chłopaków naćpało się psychotropów i stwierdzili że przyłożenie komuś noża do gardła to świetna zabawa. Długo to przeżywałam, wstydziłam się o tym z kimkolwiek rozmawiać. Myśli takie same jak Ty. Na szczęście 3 lata temu poznałam mojego przyjaciela i od kiedy mu opowiedziałam pomaga mi sobie z tym poradzić. Trzymaj się Kochana i nie zamykaj na ludzi :) z doświadczenia wiem że to najgorsze co można zrobić
Przeżyłam coś podobnego. Mnie ludzie pytają, dlaczego chodzę z gazem pieprzowym w ręce, a potem pukają się w głowę twierdząc, że przesadzam albo wcale mi nie wierzą.
Bardzo mi przykro.
Tak sobie pomyślałam, że ja jestem tak nieogarnięta, że jakby ktoś mi próbował grozić na ulicy, to bym się nawet nie zorientowała..
"Kilka tygodni temu czekając w niedzielny poranek na autobus do pracy i spoglądając kątem oka na wypadek, który miał miejsce tuż obok, podszedł do mnie chłopaczek mający około 20 lat." Podszedł do ciebie chłopak, który czekał na autobus i spoglądał kątem oka na wypadek?
Minus za ostatnie zdanie.
Zespół stresu pourazowego. Trzymaj się do wyprowadzki, jak już stamtąd uciekniesz to pędem do psychiatry.
Oprawca jest tu źle użyte, nic ci nie zrobił, więc nie jest twoim oprawcą. Taki napad może się zdarzyć wszędzie i wątpię, żeby koleś miał coś wspólnego z IRA czy RIRA.
Zamiast psychotropów pomyśl o psychoterapii. Złam trochę nawyki, pomyśl jak się uchronić i obronić. Mnie kiedyś napadł jakiś ćpun i chciał mi ukraść torbę. Nikt nie pomógł, każdy udawał, że nie widzi. To było lata temu, a do tej pory uważam co mam w torbie jak wychodzę, jak będę wracać do domu itp. Gaz pieprzowy od razu kupiony i zawsze gotowy do użycia w ręku jak sama chodzę wieczorem. Musimy żyć dalej, więc trzeba szybko znaleźć jakiś sposób, żebyś totalnie nie wpadła w paranoję.
Po co pisać "w jednym z miast Europy" jakby to była wielka konspiracja, a potem dodawać, że rządzi IRA i od razu wiadomo jaki kraj - Irlandia?