#NHuZT
Za kilka dni wyjeżdżam na wakacje do Hiszpanii i między nami przebiegła taka rozmowa:
- No kochanie, to kiedy rodzice zabierają cię do domu przed wyjazdem?
- Nie wiem dokładnie, pewnie za dwa dni.
- A co tak wcześnie?
- Muszę zmierzyć płetwy. Możliwe, że są już za małe. Wtedy do jakiegoś sklepu trzeba podjechać i kupić nowe.
- TO TY ZAMIERZASZ TAM PŁYWAĆ?!
- A co mam robić, jak tam taka piękna woda?
- TO NIECH MAMA CHOCIAŻ NA SMYCZY CIĘ TRZYMA!
Wspomniałam, że mam 16 lat?
Chyba mamy tę samą babcię. Jestem po 30-stce i ostatnio powiedziałam jej, że pojechałam sama na weekendową wyprawę motocyklową. I zaraz było "sama? Bez męża? To niebezpiecznie! A jakby się coś stało? ". A zaznaczam, że nie pojechałam jeździć po Himalajach tylko na 2,5 dnia do sąsiedniego kraju.
A ja rozumiem Twoją babcię - wprawdzie masz moc, ufasz sobie i maszynie, OK, ale wystarczy, że trafisz na jakiegoś idiotę za kierownicą.
Oraz:
Dopóki masz siłę samodzielnie podnieść położony (nieważne z jakich przyczyn) motocykl, to powiedzmy że spoko.
Jeśli nic z powyższych jeszcze Ci się nie przytrafiło, cieszę się razem z Tobą, ale uwierz: z ekipą (czy choćby z drugą osobą) naprawdę jest bezpieczniej 🐢
Frog, idiotę za kierownicą możesz spotkać wszędzie, nawet przed domem. Trzeba uważać ZAWSZE, a nie da się jeździć z kimś przez cały czas. Ludzie lubią sobie pojeździć dla przyjemności, ale motocykl to także środek transportu. Nawet w drodze do pracy coś może się stać. Oczywiście, z kimś jest bezpieczniej. Ale takie martwienie się dotyczące tylko wycieczek jest dla mnie trochę bez sensu, skoro takie samo niebezpieczeństwo wypadku jest wszędzie.