#LOBFD
Pewnego dnia bardzo spieszyliśmy się oboje na pociąg. Już w przedpokoju, gdy zapinałem płaszcz, dobiega do mnie pytanie, czy jak zwykle jej pomogę z biżuterią. Ja odpowiadam, że zrobimy to później w pociągu, bo czas nagli (a z doświadczenia wiem, ze zawsze, gdy się spieszyłem, na złość nie wychodziło). To był w sumie pierwszy taki raz, że jej nie założyła. Niedługo potem, gdy przechodziliśmy przez pasy, moją dziewczynę potrąciło auto (idiota wyprzedzał na pasach). Złamała nadgarstek przy upadku, ale oprócz tego i paru siniaków, nic się nie stało. Ale nigdy tego nie zapomnę.
Gdy siedziałem w szpitalu, przyszła mi do głowy ta bransoletka. Wiem, głupie, ale jakoś nie mogłem sobie tego wybić z głowy. Moja dziewczyna nigdy tych wydarzeń nie połączyła.
Poranny rytuał oczywiście nadal kontynuowaliśmy. Czasami bardzo się dziwiła, gdy mimo spóźnienia (mojego czy jej, bez znaczenia) wymuszałem, żeby założyła tę bransoletkę. Nazywała mnie wtedy niepoprawnym romantykiem, ale towarzyszyło temu zawsze jej ciepłe spojrzenie.
Nie czyta anonimowych, więc się nie dowie. Ale kiedyś jej powiem, może na jakąś naszą dużą rocznicę, mam nadzieję :)
Po co zapinać codziennie, skoro jest to złota bransoletka nie trzeba ściągać jej na noc, ja taką nosze i nie mam kłopotu z codziennym ubieraniem :) Oczywiście jeśli jest to taka delikatna, cienka bransoletka która nie przeszkadza w nocy
No właśnie niby nie przeszkadza, ale mi np. wplątują się w nie włosy albo boję się, że niechcący ją rozerwę w nocy.
Uwaga kopniak realizmu: to był tylko przypadek
Jednak nie można podważyć faktu, że gdyby założyła tamtego dnia bransoletkę, na pasach znalazłaby się kilka minut później i nie doznałaby wypadku.
Nawet nie pomyślałem w ten sposób.
Anykome, w końcu ktoś kto ma takie podejście do życia jak ja! Zdrowie ;)
Mozecie mnie uznac za swira, ale ja jednak wierze w takie rzeczy :)
Witaj w klubie :)
Mam kolczyki,które mi przynoszą pecha. Już ich nie zakładam,leżą w szkatułce.Myślałam,żeby je sprzedać,ale po co kogoś innego narażać?
Moja mama miała czapkę, która przyniosila jej szkoda szczęście. Zawsze jak na ubrała spotykalo ja coś miłego. Mama postanowiła podzielić się swoim szczęściem i dawała mi ją na sprawdziany, kartkówki itd. Działało, zawsze były pytania, na które akurat się uczyłam. Niestety nic nie trwa wiecznie i "moce" czapki się wyczerpaly, teraz przynosi mi pecha. Nikt jej dawno nie nosił, a jak zaczęłam to dostałam mandat, innym razem jak ją ubrałam to było niezapowiedziane kolokwium - oblalam, jeszcze parę takich zdarzeń. Już jej nie noszę :/
Bez "szkoda" i zamiast "na ubrała" miało być ją ubrała ". Ach ta autokorekta, zawsze wie lepiej co chce napisać...
Przypadek, albo robiłeś już to na tyle długo że ten "rytuał" zakodował się w twojej podświadomości. Inaczej formułując można to nazwać prawem przyciagania. Jeżeli nie wiesz co mam na myśli warto poczytać.
Już dawno obalono tę pseudoteorię.