#ASFAe
Początkiem jak i morałem tego wyznania jest jedno stwierdzenie: dbajcie o prywatność w sieci!
Z kolegą rozkręcił nam się temat, że dziś wystarczy tak niewiele, by prześwietlić drugiego człowieka. W końcu wszyscy wszystkim chwalą się na FB, insta czy innym cudzie upubliczniania życia.
Wpadliśmy na pomysł przetestowania mediów społecznościowych jako narzędzi dochodzeniowych. Wzięliśmy pod lupę jedną dziewczynę, która miała totalnie publiczny profil na FB, podanego insta i snapa. Na insta zdjęcie stópek na balkonie - znana okolica. Kolejne zdjęcie w aucie, widoczna naklejka na szybie. Odczytany nr rejestracyjny, mamy markę i model. Wycieczka w okolice ze zdjęcia "nożnego", auto stoi pod blokiem. Rejestracja nietutejsza, więc mieszkanie wynajmuje. Jako że znamy imię i nazwisko, datę urodzenia, możemy sprawdzić w publicznym katalogu uczelni państwowej (!) na jakim kierunku studiuje koleżanka. Po dacie można wywnioskować, który to semestr. Plany zajęć dostępne powszechnie na stronie wydziału, w końcu znamy jej kierunek. Szybka analiza i znamy plan dnia. Profil na FB skrywa również numer telefonu, po zameldowaniach, lajkach i recenzjach obiektów można się dowiedzieć, gdzie osoba regularnie bywa.
Z osobą NIGDY nie zamieniliśmy słowa, a eksperyment zakończyliśmy, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że zabrnęliśmy niebezpiecznie daleko.
Wystarczy brak czujności przy dzieleniu się życiem w internecie, tak naprawdę przelewanie go do sieci. Można nie poznać człowieka, a znać jego rozkład dnia, obowiązki, hobby, przyjemności, środki lokomocji... Dla nas sytuacja przerażająca. A jaka dla psychola czy odrzuconej miłości?
Dlatego po raz kolejny wystosuję apel - chrońcie swoją prywatność w sieci.
Dodam jeszcze: zdjęcia z wakacji wrzucajcie już po powrocie. Po co ludzie o nieczystych intencjach mają wiedzieć, że nie ma was właśnie w domu.
"epitety w moim kierunku, typu psychol, maniak"
Przez chwilę właśnie tak myślałam o człowieku, który już ładnych parę lat temu ostrzegał mnie przed "nadmiernym udostępnianiem się" w sieci.
Cóż - wszystkie jego uwagi i spostrzeżenia bardzo szybko stały się aktualne.
Pewien pan rekruter natomiast był bardzo zdziwiony, nie znajdując mnie na Facebooku. Użył słów typu "skoro nie ma cię na fejsie, to znaczy że nie żyjesz" i wskazał mi drzwi.
Twoja strata, gościu 😜
Tak, wiem, hakerzy i tak zrobią co zechcą - vide ostatnie włamy do Blika czy SuperGrosza.
I na to już nie mam żadnej riposty.
Bzdura. Nie masz konta w banku to się nie włamią. A jak portfel dobrze schowany to i kieszonkowiec raczej nie okradnie.
@zdystansowany
"Bzdura."
Też się cieszę, że Cię widzę.
Ale rozmawiamy o szeroko pojętych danych, a nie o koncie w banku.
"Auto na obcej rejestracji, więc mieszkanie wynajmuję" - też mam auto na "obcej" rejestracji i trzymałam je regularnie pod mieszkaniem, które należało do moich rodziców, w mieście, w którym studiowałam i pracowałam, teraz pod mieszkaniem należącym do teściowej w innym mieście, a za chwilę w innym pod swoim mieszkaniem. A blachy mam z miejscowości rodzinnej, więc ten wniosek to czysta fantazja. Nie wiem co to za publiczne katalogi uczelni, bo nigdy czegoś takiego nie widziałam i raczej.nie istnieje, bo RODO, ale musielibyście najpierw wiedzieć na jakiej uczelni studiuje. A nawet mając kierunek i dostęp do planów zajęć, musielibyście jeszcze wiedzieć na jakie zajęcia z którą grupą chodzi. FB skrywa nr telefonu, ale do niego nie dostaliście z tego, co widzę i raczej nie jest to takie proste. No takie 3/10 to śledztwo
...dlatego lepiej jednak nie wrzucać zbyt wielu fotek
" Rejestracja nietutejsza, więc mieszkanie wynajmuje"
Już od kilku lat nie ma obowiązku zmiany rejestracji przy zmianie miejsca zamieszkania, wystarczą odpowiednie zgłoszenia tej zmiany we właściwych urzędach. Dlatego pod blokiem możesz zobaczyć samochody lokalnych mieszkańców z rejestracjami LLU, CT czy GPU, chociaż ich właściciele już od jakiego czasu są zameldowani na stałe tutaj (gdziekolwiek to 'tutaj' jest).
Jeśli już wykonałeś taki eksperyment to warto anonimowo poinformować dziewczynę o tym
Po pierwsze nie sprawdziliście czy macie rację choćby czekając po zajęciach na dziewczynę pod salą (nie podchodząc, tylko sprawdzając czy faktycznie była na tych zajęciach) więc nie wiecie czy macie rację, a po drugie żeby eksperyment doprowadzić do końca to trzeba było to sprawdzić a potem napisać do dziewczyny do czego doszliście.
Ale jak doszliście szerloki na jakim jest kierunku?
A czy on nie napisał że przeczytał w publicznym katalogu uczelni państwowej?
No dobra, jeśli takie dane są dostępne to nawet logiczne, panie Gajowianka.
Choć ja na szybkiego nic nie znalazłem, ale haker ze mnie żaden.