#9Ds9a
unikam korzystania z usług poczty, kiedy tylko mogę. Dziś jednak trafił się ten dzień, kiedy po powrocie z pracy musiałam odstać swoje w kolejce. Ogonek ogromny, a tuż przede mną matka z trójką dzieci, w tym jednym w wózku, drącym się wniebogłosy. Znudzone dziecko, próbując zwrócić na siebie uwagę, krzyczało i piszczało na całe gardło, a dźwięk w dużym, cichym pomieszczeniu był nie do zniesienia. Funkcjonując w społeczeństwie, czasem natrafiam na głośne dzieci, ale zarzekam się, że nigdy nie słyszałam aż tak głośnego krzyku. Rozumiem, że nikt by nie targał bobasa na pocztę, gdyby nie było takiej konieczności, ale być może warto byłoby spróbować kucnąć przy wózku, zająć dziecko, dać mu jakąś zabawkę, podjąć jakąkolwiek próbę. Matka stała obok wózka, nic sobie z tego nie robiąc, czasem jedynie podejmując „rozmowę”, co prowokowało młodego do udzielenia głośnej odpowiedzi. Starałam się zrozumieć, że nad małym dzieckiem ciężko jest zapanować, ale po kilkunastu minutach słuchania nieustającego pisku czułam się naprawdę źle. Głowa bolała niemiłosiernie, zaczynałam czuć strach. Ze stresu nie przewidziałam reakcji otoczenia, więc poprosiłam matkę, która przyzwyczajona mogła radośnie ignorować decybele, żeby spróbowała je jakoś uspokoić.
Co odważniejsi zabrali głos, że strach się w tym kraju rozmnażać, nie można wyjść z dzieckiem z domu. Inni, aby okazać wsparcie, na szczęście przepuścili matkę w kolejce, najmniej odważni obdarzyli mnie pogardliwym uśmiechem. Może to zabrzmi jak użalanie się nad sobą, ale potraktowano mnie jak śmiecia, bo poprosiłam, żeby matka SPRÓBOWAŁA uspokoić dziecko.
Riposty nie było, ku zadowoleniu zgromadzonych zesztywniałam, zaczerwieniłam się i wbiłam wzrok w podłogę.
Nie mam nadwrażliwosci sensorycznej ale w takich sytuacjach mam ochotę przyjebać takiemu pseudorodzicowi zeby się ogarnął
No tak. Bo rodzic specjalnie bierze wrzeszczące dziecko, wynajduje najdłuższą kolejkę i sobie w niej stoi. Takie hobby.
@Postac jeśli nie ogarnia się dziecka to się go nie zabiera do miesjc publicznych. Można poprosić innych o pomoc (odpłatną lub nie) w pomocy nad dzieckiem lub w zrobieniu zakupów. Wkurwia mnie podejście "rozmnożyłxm się więc teraz cały świat ma sie dostosować do mnie i do mojego braku ogaru". Lepiej zainwestować w gumki niż niszczyć sobie życie i zakłócać spokój publiczniy.
Jakim cudem mając taki problem, nie masz słuchawek z systemem aktywnego wyciszania?
takie?
https://allegro.pl/oferta/aktywne-sluchawki-strzeleckie-walkers-razor-slim-16883951349
Nie zrobiłaś nic złego.
Kobieta i komentujący zachowali się niekulturalnie.
Widziałam w internecie zatyczki do uszu do funkcjonowania bez hałasu. Nie wiem dokładnie, co to i jak działa, ale używano ich właśnie w takich głośnych miejscach, a rozmowa z takim człowiekiem dalej było możliwe. Może ułatwi ci to życie?
Wiesz, co możesz zrobić, gdy matka sobie nie radzi?
Spróbuj zagadać małe dziecko. Jeśli było w wózku, to było naprawdę małe. Przestraszy się i schowa za mamą. I będzie cicho.
Rodzice też nie lubią słuchać wrzasku swoich dzieci, a dzieci, szczególnie w okolicy 2-go roku życia, lubią testować granice opiekunów. I wtedy takie wrzaski są niestety normalne, a reakcje ze strony opiekuna jedynie je potęgują. Czasami da się uspokoić, czasami nie, zresztą dużo od dziecka zależy.
Po pierwsze zagadywanie obcych dzieci może wzbudzić agresywną reakcje rodzica. Pół biedy, że autorka jest kobietą, to jeszcze ma to szanse wyglądać niewinnie, ale wyobraź sobie jakby facet to zrobil. Poza tym nie każde dziecko się wystraszy w takiej sytuacji. I dziecko w wózku może mieć równie dobrze 4 lata, to może być spacerówka.
Może wzbudzić, ale nie musi. A zwrócenie uwagi rodzicowi, żeby uspokoił swoje dziecko, też wzbudziło negatywną reakcję. Ja nie mówię o chamskim zagadywaniu, ale o cokolwiek. "Co masz na bluzce", jak ma jakiegoś dinozaura, czy coś takiego. Normalny rodzic nie zareaguje agresją, jak ktoś mu dziecko uspokoi.
Jak 4-latek drze się bez opamiętania w miejscu publicznym, to już coś nie tak z wychowaniem. Albo sam jest w jakiś sposób zaburzony.
To nie ona jest od uspokajania cudzych dzieci.
Moim zdaniem w takich sytuacjach potrzeba zrozumienia z dwóch stron.
Funkcjonowanie w społeczeństwie niestety obarczone jest ryzykiem i jako osoba z tak nietypowym schorzeniem musisz zdawać sobie z tego sprawę w pierwszej kolejności. Musisz być gotowa na to, że w społeczeństwie pewne sytuacje się zdarzają - roboty budowlane, wrzeszczące dzieci, piski opon hamujących aut itd. Jeśli masz możliwość wybieraj pory dnia o mniejszym natężeniu ruchu, a co za tym idzie mniejszym prawdopodobieństwie wystąpienia takich zdarzeń. Osobiście nie spotkałam się, żeby w godzinach "po pracy" na poczcie nie było kolejek i hałasów z tym związanych. Może jakieś zatyczki do uszu? Może jakieś leki? Może na okoliczność takich zdarzeń - pełnomocnictwo pocztowe, które pozwoli odbierać korespondencję komuś innemu w Twoim imieniu? Nie możesz bezwzględnie oczekiwać, że całe społeczeństwo dostosuje się do Ciebie.
Z drugiej strony często zauważam, że obecne wychowanie małych dzieci polega chyba przede wszystkim na ich ignorowaniu przez rodziców. Nie raz widzę podobne przypadki wrzeszczących pociech w wózkach podczas gdy rodzice nie odrywają wzroku od ekranu telefonu. Zero reakcji. Potem te same pociechy biegają między nogami kelnerów w restauracjach, kopią w krzesełka w autobusach czy wyrzucają śmieci z ulicznych kontenerów. I dalej oczywiści zero reakcji. A potem część społeczeństwa się dziwi, że coraz więcej ograniczeń w przestrzeni publicznej wobec dzieci... aczkolwiek raczej nie liczyłabym na to, że podobne obostrzenia pojawią się w placówkach pocztowych.