#73Lkp
Od zawsze lubiłam zwierzęta, nieważne co to było, kot, pies czy inne futro, ale wiadomo, zwierzątko – szacunek i troska mu się należy. Człowiek ma wolną wolę, ogarnie życie i sobie poradzi, a ze zwierzętami różnie bywa. Od zawsze chciałam mieć zwierzę i były obecne w moim dzieciństwie, czego nie ukrywałam przed swoim partnerem. Obojętnie co to było, kot czy pies, fretka, stare, młode, bez nogi, bez oka... nieważne. Ważne dla mnie było, aby dać poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Zawsze było mi szkoda niechcianych zwierząt, często jeśli znalazłam zwierzę na ulicy, to je przygarniałam (mama też nie była zbytnio z tego zadowolona), najczęściej były to bezpańskie koty.
Pracuję w pewnym magazynie, gdzie właściciel ma koty, którymi się niezbyt zajmuje. Oczywiście kupuje dla nich pożywienie, ale karmienie i dbanie o zwierzaki przypada nam, pracownikom. Jeden z tych kotów został potrącony przez samochód, musieli mu amputować łapę. Jako że kot nie jest już „perfekcyjny”, właściciel już go nie potrzebował i chciał go oddać, a że to ja to zwierzę wychowywałam (będąc w pracy), postanowiłam go adoptować, wiedząc, że nie poradzi sobie, żyjąc na zewnątrz, za magazynem, z trzema nogami, między pędzącymi autami.
Jako że mieszkam z partnerem, chciałam, abyśmy podjęli decyzję razem (dodam tylko, że on nie cierpi kotów). Przedstawiałam swoje argumenty, wiedząc, że nikt nie zechce „wybrakowanego” zwierzęcia i powiedziałam, że nie chcę go skazywać na czekanie w schronisku nie wiadomo ile czasu, i że to zwierzę jest dla mnie ważne. Chciał zepchnąć decyzję na mnie i stwierdził, że on nie chce kota, bo będzie sierść i to on będzie się musiał nim opiekować, ponieważ ja mam dwie prace (nie ma mnie w domu przez 3 dni w tygodniu od 6-22, chcę odłożyć pieniądze na własne mieszkanie, gdy on siedzi w domu i gra w gry).
Nie kłóciłam się. Powiedziałam, że rozumiem i zaproponowałam rozstanie. Po co trwać w relacji, gdzie facet nie proponuje ślubu po tylu wspólnych latach, nie ma żadnych planów odnośnie do przyszłości, o dzieciach nie chce słyszeć i jest tylko, żeby być? Z dwojga złego wolę tego zwierzaka. Teraz siedzę, czekam na wieści o amputacji od szefa i powrót „jeszcze partnera” z wakacji u mamy. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję.
PS Co, do opieki w dni, które pracuję do późna, już umówiłam się z koleżanką, że będzie dotrzymywała towarzystwa kociakowi, a ja jej za to zapłacę. Nie wiem tylko, kiedy facet zamierza się spakować i ulotnić.
Znaczy generalnie dobrze, że z nim zerwałaś, bo 10 lat stagnacji związku nie wróży dobrze, ale... Z tego co napisałaś wynika, że powodem rozstania dla Ciebie jest to, że partner się nie zgodził na coś, czego Ty chcesz. A to jest niewiarygodnie toksyczne z Twojej strony.
Przeczytaj uważnie wyznanie. Tam chodzi nie tylko o kota. Ta dziewczyna widzi, że ten facet ani nie ma pracy, ani mu szczególnie nie zależy na tym żeby byli razem, bo nie ma planów na ich związek.
Dlatego piszę, że generalnie dobrze, że się rozstali. Rozumiem, że ten kot był przysłowiową kroplą, która przelała czarę, ale ogólnie wkurzanie się na kogoś, kto od poczatku deklarował, że nie znosi kotów, że nie chce kota, w dodatku w sytuacji,w której miał prawo spodziewać się, że spora część obowiązków wobec kota spadnie na niego, bo autorka jest cały czas w pracy, jest trochę z bani.
@anonimowe6692 przecież ten kot był najmniejszym problemem tego związku. I tak, to była ta kropla. Bo jak sobie człowiek pomyśli, że chłop siedzi w domu, nic nie robi konkretnego a mógłby się zająć zwierzakiem przez 3 dni to się nie dziwię, że się wkurzyła. Zwłaszcza, że ten kot tylko na początku będzie potrzebował większej uwagi po operacji, potem to już będzie dużo mniej obowiązków.
Zresztą powiedzmy sobie szczerze: ona się pewnie wkurzyła przez tego kota, że on nic nie chce: ani pracy, ani się zdeklarować ze związkiem ani kotem zająć. No jak nic nie chce to niech się sobą zajmie ;)
Kot uratował Cię przed zmarnowaniem sobie życia.
Jak ktoś nie lubi kotów, to od razu czerwona flaga 🚩
Jeśli tylko ty pracujesz a on całe dnie siedzi i gra to co was przez te 10 lat łączyło?
Brzmi jak naciągana próba usprawnienia się. Chwała ci za chęć zajęcia się kotem ale w tym punkcie facet ma rację - nie lubi kotów ale będzie musiał się zajmować jednym BO TY TAK SOBIE ŻYCZYSZ. To brzmi bardzo toksycznie.
Życzę wam wszystkim powodzenia a tobie i twojemu facetowi dorośnięcia. Mam nadzieję że kot nie będzie tylko twoją kolejną zachcianką.