#2gQ8T
Problem polega na tym, że tak jak wspomniałam, ja w dalszym ciągu o nim myślę i nie mogę o nim nawet na chwilę zapomnieć. Liczę, że czas zrobi swoje, ale póki co jest jakby gorzej. Nawet nie spodziewałam się, że gdy skończę studia, jego nieobecność tak mnie dobije. Mam pracę, znajomych, hobby, ale łapię się za tym, że cały czas i tak myślę o nim. W dalszym ciągu bardzo za nim tęsknię, czuję się, jakby ktoś zabrał mi całe szczęście, jakie mnie napędzało. Czasem zdarzy się, że zamienimy parę zdań na chodniku czy gdzie tam na siebie wpadniemy i wtedy znowu ogarnia mnie to poczucie szczęścia, a znowu gdy się żegnamy, oczywiście żal rozdziera mnie od środka. Chciałabym mu wyznać uczucia. Nie liczę, że to coś zmieni z jego strony, bo na pewno nie i nie chcę mu mieszać w życiu, ale to jest coraz silniejsze i boję się, że póki mu tego nie wyznam, to mi w ogóle nie przejdzie, a tak może w końcu zacznę się z tej relacji leczyć. Przestali mnie interesować inni mężczyźni, nigdy nie spotkałam nikogo, do kogo bym poczuła coś równie silnego. Boli mnie też, że pierwsze takie uczucie w moim życiu „zmarnowało” się, bo z nim nie będę mogła nigdy być. Cała ta sytuacja jest naprawdę dobijająca i chciałam ją z siebie wyrzucić. Nawet teraz jak to piszę, to płaczę. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to niezdrowe, bo on mógłby być moim ojcem i właśnie ze względu na ten fakt mogłam to napisać tylko na Anonimowych.
"Chciałabym mu wyznać uczucia."
Nie rób tego, bo wszystko popsujesz (jemu i sobie) 😊
"nigdy nie spotkałam nikogo do kogo bym poczuła coś równie silnego"
Spotkasz. Choć może trzeba będzie trochę poczekać.
W mojej szufladzie spoczywa obszerny tomik wierszy, napisany (a nawet wydany) w niemal identycznej sytuacji (tyle, że nie wykładowca, a mentor i pracodawca).
Dwa razy szłam do "obiektu westchnień", aby mu ten tomik wręczyć (i oczywiście wszystko wyznać).
Na szczęście nigdy do tego nie doszło.
A potem spotkałam kogoś, kto odsunął w cień tamte wyobrażenia, a przede wszystkim realnie odwzajemnił moje uczucia.
Cierpliwości 🤗
Przepraszam, że bardziej w temacie komentarza niż historii, jednak czy mogę zapytać jak Pani wydała wiersze? Też piszę, ale jestem raczej mało inteligentnym bytem i niezbyt wiem, co z nimi dalej zrobić. Przepraszam za kłopot.
@Meanness
Prywatnie. To znaczy, dosłownie: poszłam do drukarni, powiedziałam, co chcę, przekazałam pendrive z materiałami (teksty i zdjęcia), po czym byłam jeszcze zaproszona na konsultacje, dotyczące szczegółów technicznych (układy stron, rodzaj papieru, itp - redakcję i korektę robiłam sama).
To było jakiś czas temu, ale myślę, że teraz też można zadziałać w podobny sposób.
Jedyny minus to spory koszt takiego przedsięwzięcia, choć możliwe, że przy współczesnych technologiach wychodzi to taniej niż kiedyś, nie wiem.
Co do kosztów - można poszukać jakiegoś mecenatu (dom kultury, instytucja, osoba prywatna) gdzie - w zamian za krótką wzmiankę o podmiocie wspierającym - dostaniesz konkretną kwotę lub na przykład pomoc techniczną.
Meanness, ja wydawałam pod patronatem domu kultury i miejskiej biblioteki, która załatwiała drukarnie, ale za to wszystko robiłam sama, skład, układ stron, rodzaj papieru itp i jak na pierwszy raz wyszło całkiem nieźle, okładkę robił mi kolega grafik za darmo, bo po znajomości, ale został wypisany na stronie z informacjami. Ceny nie pamiętam, część dawała biblioteka, część ja i część koleżanka (to był nasz wspólny tomik, nie z wygody, ale dosłownie prowadziłyśmy liryczną rozmowę).
@Meanness
Można samemu wydać, ale powiem Ci szczerze - to jest wyrzucanie kasy w błoto, jeśli nie jesteś w jakiś sposób osobą publiczną (chociażby influencerem) i raczej Ci się nie zwróci, zwłaszcza poezja. Połechcesz ego, ale jakim kosztem (finansowym)?
Lepiej poszukaj wydawnictw, które wydają poezję, i sprawdź, czy można im wysyłać próbki swojej twórczości, aby oni ocenili, czy chcą w to zainwestować.
@ohlala
"raczej Ci się nie zwróci, zwłaszcza poezja"
To na pewno.
Jakiś czas temu zrobiło mi się zwyczajnie smutno, gdy w marketowym koszu z książkami "wszystko po pięć złotych" zobaczyłam kilkanaście sztuk niezwykłego wydawnictwa:
"Miłość zaczyna się od miłości".
Są to dzienniki i wiersze Kory ("Maanam") w redakcji Kamila Sipowicza.
Cóż...
Mawiam wtedy zazwyczaj "Jest jak jest". 🌼
Bardzo dziękuję za wszystkie rady^^ Tutaj jest tak dużo naprawdę wspaniałych ludzi^^ Mi się tak dziwnie raz trafiło, że jeden pan powiedział, że on moje wiersze wyda. Na jakimś konkursie, który robił, żeby siebie wypromować zawsze wygrywali jego kumple i zawsze nagrodą były jego wiersze. Ale wykrzyczał przy wszystkich, że moje wyda. No i właśnie było takie, żeby napisać, obrobić, no dosłownie wszystko jak się robi jak samemu się zanosi do drukarni. No, ale dobra, mówił, że on to zrobi, bo ma znajomą drukarnię, ale właśnie, wszystko kazał samemu zrobić, a jak nie umiem to zapłacić komuś, żeby jemu już dać takiego gotowca do wydania. No i wtedy jeszcze chciał pieniędzy. Czyli dosłownie self-publishing, samemu wszystko zrobić, wszystko opłacić. Ale na koniec jeszcze dopisać, że to wszystko dzięki niemu, ma być notatka o autorze, że brałam udział w jego konkursach (a że żadnego nie wygrałam to już nie wspominać). Czyli nie taki mecenat jak Pan(i) Solage mówi, że ktoś pomoże technicznie, albo zapłaci, tylko wszystko samemu zrobić i wszystko samemu opłacić, ale napisać, że on to zrobił. No to właśnie, skoro już wszystko gotowe, wszystko trzeba samemu zrobić i tak, to mogę równie dobrze sama iść do drukarni i im zapłacić, ale bez żadnego wspominania o nim i w sumie nawet mogę wydać pod pseudonimem, żeby ciocia nie wiedziała, że moje i nie krzyczała. Ale właśnie, by trzeba było zapłacić. A to właśnie jest u mnie problem.
Skoro nie poznałaś tego człowieka, to ciężko mowic o zakochaniu. To, ze jest dobrym wykladowca, nic w sumie nie mowi o tym, jakim jest czlowiekiem, mezczyzna, partnerem. Wymyśliłaś sobie jakiś ideał, który ma jego twarz i ciało, ale ten ideał nie istnieje. Taka ucieczka od życia. Mężczyźni Cie nie interesują, nie wejdziesz w żaden zwiazek, bo masz już "swojego ukochanego", a on pewnie nawet nie pamięta o Twoim istnieniu.
Szkoda mi Ciebie. Na uczucia nie mamy za bardzo wpływu, ale można próbować sobie tłumaczyć i racjonalizować. Wygląda na to, że masz około 20 parę lat, a on - około 50 parę. Nawet gdybyście jakimś cudem zostali parą, to prawdopodobnie sporą końcówkę życia byś spędziła bez niego. Duża różnica wieku i to, że faceci generalnie krócej żyją, to potencjalnie nawet 40 lat życia bez niego. Nawet jeśli on teraz wygląda w miarę atrakcyjnie, może się szybko "posypać" - postarzeć i rozchorować. Mam takiego wujka, który zmienił żonę na kilkanaście lat młodszą od siebie. Dla mnie to zawsze był dziadek ze sztuczną szczęką (dosłownie) i zastanawiam się, czy aktualnie, po wielu latach, nie brzydzi on swojej żony. Poza tym, znasz tego pana w sytuacji formalnej - nie wiesz, jaki jest w domu. Może ma takie wady i zachowania, o których Ci się nawet nie śniło. Idealizujemy kogoś, kogo słabo znamy i nie mieszkamy z nim, nie spędzamy dużo czasu. Nie znamy kogoś, dopóki nie zrobimy czegoś nie po jego myśli, nadeptując mu na odcisk. Przede wszystkim jednak - jest zajęty. Wydaje się przyzwoitym gościem, który nie zdradza żony i niech tak pozostanie. Skoro upływ czasu nie pomaga, to może pomogłyby inne metody, jakieś psychologiczne, żeby się z tej miłości "wyleczyć" i móc zakochać w kimś innym - dostępnym i co najmniej tak samo fajnym. Pewnie trudno Ci w to uwierzyć, ale pewnie żyją jeszcze fajniejsi faceci. Życzę Ci wszystkiego najlepszego, żebyś znalazła w życiu prawdziwe szczęście i spokój.
W punkt. Ja bym jeszcze dodała opiekę nad tym staruszkiem. Ona będzie sprawna, mogłaby korzystać z życia, podróżować, ale będzie podcierała mu pupę i zmieniała pampersa.. widzę to u rodziców swoich znajomych, gdzie matka jest młodsza od ojca. To straszne. Zmarnowane życie. Młodo urodziły i pół życia opiekowały się dziećmi, drugie pół starym mężem. Wieczne niewolnice. Najgorszy błąd jaki może zrobić kobieta w swoim życiu to wybrać na męża starszego faceta..
Poczekaj, tak za dwa lata przejdzie. Może szybciej, jak uda Ci się znaleźć inny obiekt westchnień