#1L1Dl
Wczesna podstawówka, nauka dodawania i odejmowania pod kreską. Zapewne wiecie, że dodawanie polega to na tym, że jeśli w jednej kolumnie wyjdzie ci wynik powyżej 9, to pod kreską wpisujecie tylko cyfrę jedności, a cyfrę dziesiątek dodajecie do kolejnego rzędu itd., w odejmowaniu jeśli wyjdzie ci wynik niższy niż zero, to "pożyczacie" jedynkę z kolumny obok. Przepraszam, że tłumaczę, ale życie nauczyło mnie, że dużo dorosłych nie pamięta rzeczy z podstawówki. Większość te reszty zapisuje sobie na górze, żeby nie zapomnieć. Tak też nas pani uczyła. Ja to doskonale rozumiem. Problem w tym, że ja nie miałem problemu, żeby tę jedynkę sobie dodać w pamięci. Po pierwsze, tata mi tak radził, a po drugie, tak mi się wydawało szybciej, a dla pamięci wysiłek nieduży. No i tak robiłem i przez to miałem problemy.
Przyszedł czas kartkówki z działań pod kreską. Pani wzięła mnie na stronę i powiedziała, że w sumie wszystkie wyniki mam dobre, ale nie mam zapisanych żadnych cyfr nad kolumnami, więc ma podejrzenie, że ściągałem. Mega się wtedy zestresowałem, ale jakoś wytłumaczyłem, że zrobiłem to w pamięci. Pani powiedziała, że da mi te same działania jeszcze raz i jeśli tym razem zrobię to zgodnie z zaleceniami, to dostanę piątkę, bo wyniki są poprawne, ale ona musi wiedzieć, że wiem, skąd to się wzięło. No dobra. Nie było z tym dla mnie problemu, ale stresowałem się, żeby wszystko dobrze zapisać. Pani powiedziała, że to dobrze, że umiem to zrobić w pamięci, ale następnym razem mam to robić tak jak teraz. No i już przez całą podstawówkę, gimnazjum i liceum robiłem to tak jak inni.
Niedawno jako osoba 20+ przypomniałem sobie o tej sytuacji. Postanowiłem zrobić randomowe obliczenia. Popłakałem się, gdy udało mi się zrobić jedno działanie bez zapisywania liczb u góry kolumn.
Może to niedużo, ale zastanawiam się na jakim poziomie bym był, gdyby pozwolono mi stymulować mózg w ten sposób. Wiem, że pani nie zrobiła tego specjalnie, ale trochę mam żal.
Serio??? Serio jako dorosła osoba roztrząsasz takie głupstwo? Nauczycielka nie ochrzanila Cię tylko chciała zweryfikować twoją wiedzę. Jak dla mnie bardzo fair z jej strony. To prawda, że szkoła uczy nas wszystkich "na jedno kopyto" ale nie sposób lecieć z programem i jeszcze dostosowywac się do sposobu liczenia jednego ucznia. Jesteś dorosły, edukacja dawno za Tobą więc licz sobie jak dusza zapragnie.
Każdy z was ma trochę racji. Z jednej strony to że autor nadal to roztrząsa jest niedorzeczne i wskazuję na jakiś problem. Być może jego życie nie potoczyło się tak jakby chciał i szuka winnego. Z drugiej strony polski system edukacji to śmiech i dramat wiec nie sama nauczycielka co całe szkolnictwo jest winne robienia z ludzi głupszych. A z trzeciej strony to co z rodzicami? Oni powinni albo porozmawiać z nauczycielka albo z dzieckiem
@shrekking przecież nie oskarżyła, tylko powiedziała, że to wygląda jakby ściągał. I nie ma się co dziwić, dlatego że często właśnie tak się zdarza. Uważam, że to świetne że strony nauczycielki, że dala mu szanse udowodnić, że zasługuje na wysoką ocenę.
A Autor nie liczył innym sposobem, tylko w pamięci a to naprawdę jest różnica. Gdyby zrobił tak na egzaminie nie dostałby punktu, bo nie chodzi o sam wynik.
Żeby nie było, uważam, że nie zaliczenie komuś zadań dlatego, że wykonał je innym sposobem niż założony, jest słabe. Ale w tej sytuacji nie o to chodziło, nauczycielka nie podcięła mu skrzydeł, potrzebowała jedynie, żeby wykazał, że faktycznie umie to policzyć. Przypomnę, że później pochwaliła autora, że potrafi zrobić to w pamięci, więc może trochę wyluzuj.
Ps. Liczenie pod kreska to 4 klasa podstawówki, nie 2.
tez mialam tak, z dzialaniami troszke trudniejszymi typu nawiasy, od razu pisalam wynik bez czastek i tez byla inba :/ powtarzalam jakis sprawdzian przy tablicy, przy wszystkich
na szczescie podeszlam do tego na luzie i robilam jak pani kaze, ale niektorych to moze zestresowac
@Shrekking to chyba sto lat temu do tej podstawówki chodziłeś, teraz dzieci robią to w 4 klasie. I nie zakazała robic tego danym sposobem, tylko powiedziała, żeby to rozpisywał, ogarniasz różnice? A na egzaminie są również pytania otwarte, tak do Twojej wiadomości 😎
Powiedzieć ŚCIĄGAŁEŚ a podejrzewa, że mogło tak być to dwie inne rzeczy. Dodatkowo, gdyby uznała, że ściągał wlepiłaby mu laskę i po temacie.
Z całym szacunkiem, ale właśnie mam do czynienia z wieloma uczniami 4 klasy i właśnie teraz liczą pod kreska.
Pytań więcej czy mniej, ale są i zdecydowanie bardziej punktowane niż te zamknięte 🙂 i możesz sobie policzyć w pamięci, ale punktu nie dostaniesz.
Nie wiem, co Cie tak dziwi szczerze mówiąc. Jakbyś nigdy nie chodził do szkoły i nie wiedział, że dzieci SCIAGAJA. Czasami tak bardzo, że przepisują nawet nazwisko innego ucznia. I to naprawdę nic dziwnego, że nauczycielka zareagowała. Nie wydarła się, nie ośmieszyła, nie wpisała jedynki do dziennika, zwróciła uwagę, że muszą być zapisane DZIALANIA a nie sam wynik, Jeeeeezu.
Jakby to był sprawdzian z działań w pamięci, to luz, ale to był sprawdzian z działań pod kreska, których fundamentem jest właśnie rozpisane tego na kartce. Zrozum proszę to różnicę.
@Shrekking, już po samym twoim stwierdzeniu, że na egzaminie są tylko pytania zamknięte widać, że ostatni egzamin jaki widziałeś to gimnazjalny ;) na studiach czy maturze mnóstwo zadań to zadania typu "udowodnij, że..." I nie wystarczy napisać "ja policzyłem w pamięci, że tak jest"
He? Liczenie w słupkach uczy się dopiero w szkole? Mnie mama uczyła zanim jeszcze poszedłem do szkoły o.O
A ja tu za cholere nie widzę zabijania samodzielnego myślenia. Jak miała sprawdzić czy robisz to sam a nie ściągasz? Bardzo fajnie to rozwiązała. I kazała ci tylko notować metodę obliczeniową, a nie od razu przestać myśleć. Poza tym, na wszelkich egzaminach państwowych dostaje się punkty za pokazanie metody obliczeniowej.
Weź sobie wyobraź inną sytuacje, obok ciebie siedzi ktoś, kto wszystko od ciebie spisał i dostajecie oboje 5. I by sie tlumaczył, że on też umie w głowie liczyć. I co, to by było lepsze? Tak, zdaję sobie sprawę, że pewnie wcześniej czy później by wyszło kto kłamie, ale to już by zależało od zaangażowania nauczyciela.
ok, ale mozna spytac- a jak to obliczyles, powiedz po kolei
@bazienka, po pierwsze, tak zrobiła. A po drugie, ma tak pytać każego ucznia, który nie zapisze metody obliczeniowej? I na każdym etapie edukacji takie indywidualne traktowanie? a potem zdziwienie na maturze, że pomimo dobrych odpowiedzi, matura nie zdana bo brak obliczeń.
Właśnie dlatego sie zapisuje metode liczenia, by nauczyciel mógł zweryfikować, że rozumiesz co robisz i robisz to prawidłowo. Nauczycielka nie zganiła autora, wręcz pochwaliła. Powiedziała mu tylko żeby zapisywał to, co ma w głowie
Też nie widzę tej kreatywności, zupełnie jakby wszyscy zapomnieli jej definicji...
On nie zrobił NIC kreatywnego, policzył tylko w pamięci. A tutaj zebrał się klub "ojejku jestem taaaaki wyjątkowy, a źli nauczyciele nie traktowali mnie jak cud nauki".
No ludzie... nauczyciel ma 30 uczniów, nie jest w stanie fizycznie każdym się zająć. Jak chcecie się rozwijać to od tego są zajęcia dodatkowe, nierzadko w szkole i bezpłatnie. Wtedy grupa liczy maks kilka dzieci i można każdemu poświęcić czas. To jest też uwaga dla rodziców, w klasie, każdy rodzic uważa, że jego dziecko jest wyjątkowe i zasługuje na specjalne traktowanie. Puk-Puk? Kto tam? Rzeczywistość!
Proponuję aby każdy z wiele pokrzywdzonych zorganizował sobie symulacje lekcji. Trzydzieści dzieci i proszę ich nauczyć czegoś ale tak aby słabi uczniowie byli wspierani, lepsi także i oczywiście tak żeby nagle nie zaczęli przeszkadzać i żeby inne dzieci nie zostały pokrzywdzone i macie na to 45 minut. Powodzenia. Najlepiej żeby nie znać dzieci tylko na podstawie własnych obserwacji wydedukować czego to dziecko potrzebuje, a potem przez kilka klas.
I nie, nie jestem nauczycielem po prostu jestem w stanie sobie wyobrazić jak wygląda lekcja w klasie.
no zrobila przy okazji oskarzajac dziecko o sciaganie i fundujac mu traume
mi wytlumaczyli, ze te czastki sa potrzebne na wypadek, gdybym popelnila jakis blad i zeby nauczyciel widzial, ze rozumiem obliczenia
a do matury bylismy przygotowywani rozpisywac obliczenia a z boku pisac co jak i dlaczego (stara matura)
@bazienka, bardzo Cie lubię, ale kurde, traumę?! Bo powiedziała na osobności "słuchaj, nie napisałeś jak doszedłeś do rozwiązania, więc nie jestem pewna czy nie ściągałeś", a potem cierpliwie wysłuchała tłumaczeń dziecka i po sprawdzeniu wstawiła mu piątkę i jeszcze pochwaliła, że liczy w pamięci? Jakby wszyscy nauczyciele tacy byli to świat byłby lepszy
i to sie nazywa tlamszenie talentow :/
kolezanka z pracy ma syna, ktory czyta od 5 roku zycia, obecnie w SP i nie chce mu sie robic zadan np. z pisania literek, bo od dawna potrafi dobrze pisac
zamiast dac mu ambitniejsze zadania, nauczycielka ciagle narzeka na jego postawe, a dla niego to po prostu nudne jest
pamietam, ze mialam to samo, nauczylam sie czytac w przedszkolu (mama przylapala mnie na czytaniu bajki bratu), panie wyslugiwaly sie mna typu poczytaj dzieciom, my wypijemy kawke
w zerowce nauka literek i czytania, w klasach 1-3 to samo, koszmar
Ms, program programem ale jednak nie powinno się hamować uczniów. Np ja na majcy w liceum razem z koleżanką robiłam materiał do przodu. Nauczycielka nam dawała zadania i my sobie je robiłyśmy po cichu rozmawiając, podczas gdy ona zajmowała się resztą klasy. Podchodziła tylko sprawdzać jak nam idzie. Tak było dopiero w klasie maturalnej, ale było to świetne. Myśle, że gdyby taki schemat wprowadzić to dużo osób mogło by się rozwijać, a tak to stoi się w miejscu bo trzeba czekać na resztę.
@bazienka, z jednej strony masz rację, ale co ma zrobić nauczycielka, która ma 30 uczniów? U mnie w szkole, nie było dyskusji, na lekcjach wszyscy robimy to samo. Jak umiesz więcej i chcesz się rozwijać, to zapraszamy na zajęcia dodatkowe.
Oczywiście, zachowanie pań u ciebie było karygodne.
tylkopoco, powinna zrobic tak, jak miala tygrys
albo popracowac z dzieckiem indywidualnie zeby np. przeskoczylo klase?
@bazienka @msn0body Jezu tak, miałam to samo i też pamiętam że czasem przez to nieźle się nudziłam na lekcjach. Ale na szczęście po jakimś czasie nauczycielki ogarnęły, że jak zrobię wszystko szybciej to nie zacznę nagle skakać po ławkach albo drzeć mordy jak niektóre dzieciaki, tylko np. będę sobie siedzieć po cichu i czytać albo rysować w zeszycie xD I potem już dawały mi fory, w sensie jak skończyłam zadanie to pytałam się czy mogę robić coś-tam i mi pozwalały. Ale w podstawówce mimo wszystko nie było to takie fajne podejście jak opisała tygrys. Na paru takich naprawdę fajnych nauczycieli, inspirujących do ponadprogramowej pracy, trafiłam dopiero w gimnazjum, a później, w liceum już prawie cała kadra była super. I miałam np. polonistkę, która ciągle podsuwała mi jakieś konkursy, dawała oceny za napisanie dodatkowej pracy itp. Albo kilku nauczycieli, którzy jak widzieli, że skończyłam, to dawali kserówki z innych podręczników ze słowami "zrób to dostaniesz plusa". Ja jestem zdania, że da się i to, że nauczyciel "ma 30 uczniów" nie powinno być wymówką.
Luna, ja kiedys dostalam uwage za robienie pracy domowej na lekcji (proste dzialania matematyczne- od razu zapisywalam sobie wynik, bo to skracalo siedzenie w domu, a zwiekszalo czas na podworku) -.-'''
potem mi dawali zadania dodatkowe albo mialam pomagac innym dzieciom
@bazia - Hah, to tak jak jeden mój przyjaciel - twierdzi, że dopiero jakoś w liceum zaczął odrabiać prace domowe serio w domu. Wcześniej zawsze po prostu robił je na innych lekcjach. A jak miał przynieść coś na pierwszą godzinę, to albo przychodził chwilę wcześniej, albo całkiem na przypale robił np. w czasie sprawdzania obecności xD
Śmiesznie jest być takim "gifted kidem", ale tak jak w wyznaniu - jest też druga strona medalu. Takie przygody i ciągła krytyka czy zdziwienie ze strony otoczenia zwykle powoduje poczucie niedopasowania, bycia "innym" i wybrakowanym. Po prostu w pewnym wieku każdemu z nas zwiększa się potrzeba przynależności do jakiejś wspólnoty i ten wrodzony talent zaczyna bardziej ciążyć niż pomagać. To nie jest rzadkie zjawisko, są o tym prace naukowe. A jak nie znacie memesa z "gifted kid burnout bingo" to polecam obczaić - ja dosłownie jestem tym obrazkiem i do pewnego momentu życia mogłam zakreślić tam praktycznie każde okienko :'D (oprócz czucia się wyjątkowym płatkiem śniegu lepszym od innych, na szczęście xD)
@bazienka @ms0nobody Ale ludzie, jaki talent xD Moja babcia sobie "zostawiała" w pamięci jak liczyła w słupku, bo kiedyś tak się robiło w szkołach, a to przecież i tak zaraz się dochodzi do tych cyfr i ile trzeba to pamiętać? Sekunde? Talent jak cholera xD Teraz w szkole dają punkty za poszczególne etapy i dlatego najlepiej pisać każdy etap, no i plus to, że właśnie nauczyciel wie skąd to się wzięło, że nie od kolegi. Borze zielony, koleś przeżywa, że mu kazali pisać w podstawówce cyferki nad działaniem, przez co nie mógł ćwiczyć swojej wspaniałej sekundowej pamięci xD Nie mogę po prostu. Na pewno byś miał teraz Nobla gdyby nie to. Zdecydowanie!
System edukacji to kompletna tragedia. Masz zrobić to jedynym słusznym sposobem, albo nie masz punktów. Nauka języków obcych, ile ja znam osób, które boją się mówić w innym języku, bo nie są pewni, czy powiedzą wszystko idealnie. Także lekcje języka polskiego, który zniechęcił wielu ludzi do czytania książek.
które zniechęciły*
O to to, języki obce. Trochę śmiesznie jak zwykły magister czepia się drobiazgów. Tym bardziej że nauczyciele sami często robią błędy.
To co, trzeba być doktorem habilitowanym, żeby móc jaśnie panu zwrócić uwagę na źle postawiony przecinek? Uwierz, dr hab ma ciekawsze rzeczy do roboty niż czytanie wypocin licealistów. A w omawianiu lektur nie chodzi o to, żeby cie zachęcić do czytania czegokolwiek, bo nie masz 5 lat, tylko żeby przekazać jakąś treść.
@BuldogFrancuski
Każdy robi czasami błędy. Nawet doktor czy profesor. Bo to ludzie, a wszyscy ludzie popełniają błędy. To "czepianie się drobiazgów" jest ważne w sytuacji, gdy ma się do czynienia z ludźmi, którzy dopiero przyswajają wiedzę, bo nauczyć się źle jest bardzo łatwo, ale oduczenie się złych nawyków jest już bardzo trudne. A takie pobłażliwe traktowanie magistrów przez kogoś takiego, jak Ty, jest dosyć zabawne.
@ohlala - Nom, masz rację, zgadzam się, że każdy robi błędy, niezależnie od wykształcenia. I zgadzam się, że trzeba ludzi poprawiać, kiedy się uczą i robią błędy. Ale mam wrażenie, że Buldog pisząc o "czepianiu się drobiazgów" miał na myśli raczej sytuacje, gdzie ktoś dosłownie CZEPIA SIĘ, a nie po prostu poprawia błąd.
Mi na przykład zdarzyła się nauczycielka ("anglistka" od siedmiu boleści xD), która sama mówiła z bardzo nienaturalnym, "kwadratowym", momentami całkiem niezrozumiałym akcentem, a jednocześnie czepiała się, kiedy ktoś jej nie zrozumiał i przez to np. źle zapisał coś, co dyktowała. I to chyba jest częste zjawisko, taka pani magister, co opieprza uczniów za poprawianie jej jak zrobi błąd, bo skończyła studia i wydaje jej się, że to czyni ją nieomylną (ją i jej wybujałe ego xD). A prawda jest taka, że w dobie powszechnego dostępu do wiedzy, dzieciaki w wieku ~12-15 lat często mówią po angielsku o wiele lepiej i płynniej niż osoby dorosłe, nauczone języka "na sucho", w Polsce. Choćby dlatego, że (w przeciwieństwie do tych nauczycielek) od małego mogą grać online gadając przez mikrofon, nawiązywać internetowe znajomości na całym świecie i ogólnie więcej tego języka używać.
Also, to nie dotyczy tylko wymowy. Choćby w szkole mojej siostry (szkoła średnia) też uczy właśnie taka babeczka i co chwilę słyszę o akcji w stylu "napisałam poprawnie, ale babka uznała, że lepiej pasowałoby *jakieś-tam* wyrażenie", chociaż ani w zadaniu nie było mowy o konieczności użycia konkretnych słów, ani dana konstrukcja nie brzmi lepiej, ani nie jest bardziej popularna, ani nic xD Kobieta po prostu lubi okazywać uczniom swoją wyższość, chociaż jest miernym anglistą i wielu rzeczy po prostu nie wie. Serio, zdarzało się, że siostra użyła jakiegoś istniejącego słowa (nie slangu, tylko słownikowego wyrazu), a ona oznaczała to na czerwono z dopiskiem "nie ma czegoś takiego" xD Myślę że właśnie o takich magistrów chodziło.
@ shrekking, no nie, nie przeszkadza mi. Uważam, że magister wystarczy, żeby uczyć w podstawówce czy liceum. I to że ktoś miał jakąś panią taką a taką nie dowodzi, że wszyscy nauczycie powinni studiować zamiast 5 lat 8.
@shrekking ambicja nie polega na tym, że chcesz, żeby ludzie, którzy cie uczą byli super wykształceni, tylko, że sam chcesz być wykształcony. Ambitny człowiek dopytuje i szuka wiedzy, a nie siedzi i mówi "nauczcie mnie".
A wiedza, zdobyta na studiach doktoranckich naprawdę nie jest potrzebna, żeby rok w rok przez 30 lat tłumaczyć dzieciom wzory skróconego mnożenia. Piszesz jak ktoś, kto średnio ogarniał w szkole i mu się wydaje, że omawiane tematy to jakaś fizyka kwantowa i potrzeba mędrca, żeby to wyjaśnić. Idź na studia i zobacz, że to co jest w liceum to zabawa. I umiejętność wyprowadzania jakichś skomplikowanych twierdzeń w przestrzeniach wielowymiarowych nie sprawi, że będziesz wzór na trójkąt lepiej tłumaczył. Ja będę zadowolona, jeśli moje dzieci będą uczyć nauczyciele z mgr w Koziek Wólce którzy lubią swój przedmiot i mają dużo chęci. Reszte same doczytają.
Shrekking, skaczesz po tematach, przekręcasz moje słowa, rzucasz argumentami typu "moja pani powiedziała tak i tak więc mam rację". Po kolei:
1. Pyklo, pyklo. Wiadomo, że to z fizyką kwantową to takie powiedzonko, kalka z angielskiego "it's not a rocket science". A ty nie dość, że udajesz, że nie załapałeś, to znowu pokazujesz, że materiał gimnazjalny traktujesz jak nie wiadomo co. Przecież te kilka wzorów, to nie jest nawet mały ułamek tej dziedziny nauki, która jest bardzo skomplikowana. I stąd to powiedzonko.
2. Masz jakiś problem z wynikowością. Skończyłeś studia, więc jestem niegrzeczna i niekulturalna. Twoja pani od biologii powiedziała, wiec trzeba (co trzeba?). Moich dzieci nie muszą uczyć doktorowie, więc nie jestem ambitna. Aha.
3. Z moich zdań nie wynika, że nieważne, kto nas uczy, bo uczymy się sami. Tylko tłumaczyłam ci, że źle rozumiesz ideę bycia ambitnym.
"OMG, z jakich domów to to pochodzi"
I to ty jesteś chamski, bo wyrażasz pogardę dla mojej rodziny i mówisz o mnie "to to"! Po mamusi to masz, a po tatusiu "bystry umysł"? Czy na odwrót? Kto tam w domu bardziej wyszczekany, a kto niepełnosprytny?
Nie, Shrekking. Nazwałeś mnie idiotą, miernotą i pojechałeś po moim domu. A Econics pod innym wyznaniem tępą parówą. Ja natomiast powiedziałam, że pewnie materiał, w szkole był dla ciebie trudny. Widzisz różnice? Wcześniej nie doczytałam tych wyzwisk, więc wchodziłam z tobą w dyskusje, ale teraz juz zakończymy rozmowę, bo po prostu nie jesteś wart mojego czasu. Jesteś w życiu nikim, nikt cie nie szanuje, nic nie osiągnąłeś i to cie wkurza, dlatego się pultasz. A ja jestem na anonimowych od niedawna i jeszcze nie wiedziałam, że z takimi nie warto wchodzić w dyskusje.
Dopisanie jednej cyferki to dla ciebie taka strata czasu i tak bardzo zakłóca ci myślenie?? Ja też moim dzieciom każę zapisywać cały przebieg liczenia; to uczy dyscypliny a w razie błędu - można znaleźć miejsce, gdzye doszło do pomyłki.
Dziwię się, że takie bzdety ktoś może pielęgnować latami w głowie...
Nie wierzę żeś taki mazgaj.
Szkoła podstawowa i średnia wnoszą mnóstwo bezwartosciowej wiedzy. Rozmnażanie mchów, gospodarka Argentyny, dzielenie wielomianów i te interpretację wierszy lub rozkład zdań.
Szkoda, że nikt nie nauczył mnie w podstawówce programowania, zasad fakturowania, że nauka języków była wręcz tragiczna.
I najważniejsze, że nie uczyli jak prowadzić działalność gospodarczą.
^Wszystko to co wymieniłeś/aś + podstawy psychologii, to są totalnie te rzeczy, które spokojnie mogłyby zastąpić rzeczy typu lekcje religii, wspomniana zaawansowana a nieużywana matma czy omawianie "Chłopów" przez ~10 godzin lekcyjnych :')
Dzielenie wielomianów to zaawansowana matma? XD to co ty programujesz, że wielomiany są dla ciebie bezwartościowe?
I pewnie, po co znać historie Polski czy gospodarkę na świecie? Na co komu wiedzieć jak działa świat i ekonomia... Powinni uczyć jak łopatę trzymać i naleśniki zrobić. Ewentualnie czytania, żeby postawić krzyżyk przy opcji politycznej, która da więcej pinionżków.
Uczą tego, żebyś umiał myśleć!!! A nie opierał wiedzę na tym co powie pan na YouTubie!!!
Z jednej strony pani nauczycielka zabiła kreatywność, z drugiej - ja się specjalnie jej nie dziwię, że po prostu chciała sprawdzić, nie ma w tym nic zdrożnego.
U mnie z kolei w podstawówce kazali pisać cyfry nad kolumnami, a w gimnazjum był nagły przeskok, żeby kategorycznie nie pisać.
mozna sprawdzic delikatniej np. pokaz albo opowiedz jak dochodzisz do takiego wyniku
a nie oskarzac o sciaganie
To akurat nie jest zbyt dobry przykład, ale... Będąc na miejscu tego nauczyciela:
1. poprosiłbym o pokazanie pełnej metody - żeby sprawdzić czy faktycznie potrafisz
2. ostrzegł, że w razie błędnego wyniku są punkty za metodę obliczeniową, a jak zrobisz w pamięci i zapiszesz tylko błędny wynik to będzie 0 punktów.
Poważniejszy problem w polskiej szkole jest inny. Miałem napisać tutaj, ale dorzucę wyznanie. Jak się pokaże dodam pod spodem. W skrócie: w szkołach publicznych niski poziom klasy zaniża wymagania co ma potem swoje konsekwencje.