Zdarzyło się tak, że w czasie pandemii wylądowałem w jednym mieszkaniu z Kasią, moją świeżo upieczoną dziewczyną. Oboje baliśmy się wrócić do domów w obawie o zdrowie rodzin. Przed naszą przymusową „kwarantanną” spotykaliśmy się zaledwie dwa miesiące i mimo to było naprawdę dobrze, nie traciliśmy dobrych nastrojów, co jakiś czas pojawiały się miłe niespodzianki i ogólnie nasz związek wyglądał jak wieloletnie narzeczeństwo, a nie coś zupełnie nowego. No i właśnie na tym polegał problem. Siedzieliśmy w zamknięciu nieco ponad miesiąc, a Kasia zaczęła domagać się pierścionka zaręczynowego, non stop opowiadała o naszych dzieciach, małżeństwie i wspólnym mieszkaniu... To wszystko mnie przerosło. Czułem, że to za szybko, że nie jestem gotowy na taki skok w przyszłość. Zamiast porozmawiać, stchórzyłem. Pewnego dnia spakowałem się po cichu, zostawiłem krótką notkę, że potrzebuję czasu i uciekłem do kumpla. Zerwałem kontakt, nie odbierałem telefonów, zablokowałem ją w mediach.
Minęło już parę lat, a ja wciąż czuję się z tym głupio. Wiem, że spieprzyłem, że mogłem to załatwić inaczej, ale wtedy po prostu spanikowałem.
Dodaj anonimowe wyznanie
Jeśli nadal Ci z tym źle, po prostu napisz do niej i przeproś. Wytłumacz, że Cię to przerosło, że stchórzyłeś. Nie proś o wybaczenie ani nic takiego, bo nikt nie ma obowiązku Ci nic wybaczać. Tylko przeproś i wyjaśnij swoje motywy. A co ona z tym zrobi, to już jej broszka.
Może wyśmiać, może się wkurzyć, może nagabywać Cię o powrót do dawnej relacji, może wyzwać od najgorszych. A może zwyczajnie napisać, że jej wtedy odwaliło (psychoza, że zaraz wszyscy umrzemy, niejednemu solidnie zryła wtedy beret. Ludzie nie takie akcje odwalali) i teraz rozumie Twoje postępowanie.
Jednak cokolwiek odpisze (albo i nie odpisze) to już jest JEJ. Nie Twoje. Ty uspokoisz sumienie szczerymi przeprosinami i zakończysz to jak dorosły mężczyzna.
Nikt z nas nie jest doskonały, wszyscy robimy głupoty.
Po czym ewoluujemy i dojrzewamy. I staramy się nie czynić ich więcej.
Po czym robimy kolejne, tylko już inne... :))
Naprawdę radzisz autorowi, by odzywał się do osoby, która ewidentnie była toksyczna i próbowała wymusić zaręczyny? Przecież to już powoli podchodziło pod przemoc psychiczną. Kobieta swoją nachalnością doprowadziła autora do panicznej ucieczki, a ty radzisz by napisał do takiej osoby? No ciekawe jakby to było jakby rolę były odwrócone.
Dantavo
Z wyznania nie można wysnuć wniosku, że dziewczyna jest toksyczna. Nagabywanie na ślub nie jest jeszcze objawem toksyczności. Nie twierdzę, że jest normalne w tej sytuacji, ale w życiu bywa różnie. Są pary, które zamieszkały ze sobą 2 tygodnie po poznaniu się, miesiąc później wzięły ślub, i żyją szczęśliwie długie lata.
Dziewczyna nie prześladowała autora, nie nachodziła po rozstaniu, nie groziła, że coś zrobi sobie albo jemu, jeśli nie dostanie pierścionka.
Nie wiemy, co kierowało jej zachowaniem. Może była totalnie zakochana, może czuła presję czasu i tykajacego zegara, może bała się stracić tak wspaniałego mężczyznę, może... Przyczyn może być wiele, bardziej lub mniej racjonalnych. Jednak ja tu nie widzę żadnej przemocy psychicznej. Prędzej brak równowagi emocjonalnej i osadzenia w sobie.
Byli niejako uwięzieni w mieszkaniu przez pandemię. W takiej sytuacji natarczywe nagabywanie i ciągłe, codzienne wymuszanie to jest toksyczne zachowanie. A wymuszanie to jest jak najbardziej jeden ze sposobów w jaki dokonuje się przemoc psychiczna. Presja jaką odczuwał autor musiała być ogromna, a nie miał gdzie przed nią uciec. Mam wrażenie, że dla ciebie przemoc psychiczna to tylko groźby, a to tak nie działa.
Nieważne jakie są powody, była dziewczyna autora zachowywała się strasznie. Dlaczego ją usprawiedliwiasz? Dla mnie wygląda to tak, że dlatego, bo mowa o kobiecie...
A jakby odwrócić sytuację, para, która jest krótko ze sobą musi zamieszkać przez kwarantannę. Facet zacząłby nagabywać i ciągle męczyć, by kobieta się z nim przespała, mimo że ona nie chce. Też byś szukała usprawiedliwienia dla jego zachowania? Też byś pisała, że to nic takiego? Zaraz pewnie odpiszesz, że to nie to samo i racja, bo wymuszanie ślubu jest jeszcze gorsze.
Dantavo
W wyznaniu nie ma słowa o dręczeniu. To są Twoje własne dopowiedzenia.
Nie mam tu nic więcej do dodania.
Wskaż mi proszę gdzie użyłem określenia dręczenie. Użyłem określeń typu wymuszanie, czy natarczywe nagabywanie. A w wyznaniu jest
"Kasia zaczęła domagać się pierścionka zaręczynowego, non stop opowiadała o naszych dzieciach, małżeństwie i wspólnym mieszkaniu.."
Moim zdaniem ten fragment świadczy o wymuszaniu i natarczywym nagabywaniu. Tylko ty piszesz o dręczeniu.
To dość zrozumiałe. Laska nieco odklejona jeśli oczekiwała zaręczyn po 3 miesiącach. Rozmowa o ślubie i oczekiwaniach - jasne! Oczekiwanie, że ktoś ci się oświadczy po chwili znajomości - mocna odklejka XD
Wcale się nie dziwię. Przed waszą kwarantanną spotykaliście się dwa miesiące, kwarantanną trwała ponad miesiąc, a ona zaczęła się domagać pierścionka. To zdecydowanie nie było normalne. Raczej byś jej nie przetłumaczył, że to za szybko, skoro aż tak się wkręciła.
A ty zdajesz sobie sprawę jak to brzmi.
Współczuję twojej dziewczynie którą najbardziej umawiała się z dzieckiem.
A nie domagała się pieniędzy byś zapłacił za połowe mieszkania może?