#ueyYl

Kiedyś myślałam, że nie mam orgazmów. Z pierwszym chłopakiem raz było fajnie, a raz nie. Nie miałam do niego pretensji, bardziej mu zazdrościłam. Tak, mówiłam mu, co mi się podoba, co mi sprawia przyjemność, jak chcę, a jak nie. Tak czy siak, było po prostu okej. Rozstaliśmy się i długo byłam sama. Koleżanki z pracy kupiły mi dla żartu Pingwinka. Wrzuciłam go w szpargały i leżał, leżał, leżał. Podczas porządków przypomniałam sobie, że mam taki gadżet. Raptem kilka razy użyłam.
Poznałam faceta. Zaczęliśmy się spotykać i już ponad rok jesteśmy razem. Podczas jednej z luźnych rozmów zapytał, czy wiem co to „squirt”. Wiedziałam. „Ty masz?” – zapytał. Mówię: „Noo chyba mam, bo jak się bawiłam Pingwinkiem, to zaobserwowałam, ale nie byłam pewna... Wcześniej nic takiego mi się nie zdarzało”.
Nie zliczę, ile razy chciał mnie doprowadzić do takiego stanu, a ja się wzbraniałam, by nie zamoczyć łóżka. Aż kupił mi specjalny koc, który nie przemaka.
W wieku 25 lat zrozumiałam, że nie jestem zepsuta i mam orgazm, a także kobiecy wytrysk.
Msciwoj82 Odpowiedz

Oj, to wcale nie tak późno. Niektóre dziewczyny dopiero po trzydziestce się "otwierają" na takie doznania (albo i po 40). Chodzi o to, żeby nie zastanawiać się podczas seksu, jak przy tym wyglądasz, czy zmoczysz łóżko, czy partner będzie cię uważał za rozpustnicę albo podobne bzdury, a skupić się na tym, aby dawać przyjemność partnerowi i sobie.

Dodaj anonimowe wyznanie