#sOZIl
Oczywiście nie mam zamiaru rozpisywać się na temat cudzej historii, jednak przez to wyznanie zdałam sobie sprawę, że ze mną jest coś nie tak – dlaczego nie mogę jak inni poczuć co to miłość i rozczarowanie lub żal po nieudanym związku?
Mój rozwój emocjonalny zatrzymał się w wieku 11 lat. W owym czasie moją miłością byli aktorzy. Pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Quo Vadis i zakochałam się w w Pawle Delągu, potem przyszła kolej na Brada Pitta czy Colina Farrella, z wiekiem osoby się zmieniały, ale zawsze były to postacie fikcyjne lub nierealne do zdobycia.
Obecnie jestem po 30-stce, wszyscy dookoła maja już partnerów, mężów, dzieci, a ja nawet nie mam chłopaka. Za każdym razem gdy słyszę "no kiedy ty wreszcie kogoś poznasz", to mam ochotę wykrzyczeć, że z przyjemnością kogoś poznam, ale nie umiem, bo od kilku lat wzdycham do pewnego chłopaka. I tu pojawia się problem, gdyż spodobał mi się chłopak, który raczej nigdy nie odwzajemni moich uczuć, bo nie wie, że istnieję. Nie jest to jakaś znana osoba, mieszkająca setki kilometrów ode mnie. Chłopak gra w teatrze, który znajduje się kilkanaście kilometrów ode mnie.
Dlaczego dziś postanowiłam o tym napisać? Otóż przed pandemią regularnie odwiedzałam teatr, głównie dla tego chłopaka, lubiłam siedzieć i go słuchać (przy okazji jest muzykiem i występuje w wielu koncertach). W ostatnim czasie musiałam się pocieszyć filmikami na YT i jego profilem na Insta. Do dziś… dostałam zaproszenie na próbę do teatru, w którym gra ten chłopak. O niczym innym ostatnio nie myślałam, jak tylko o tym, kiedy go znów usłyszę.
Nie wiem jak opisać moje rozczarowanie, kiedy 20 minut przed koncertem dowiedziałam się, że on dziś nie wystąpi. Czułam, jakby co najmniej uciekł mi sprzed ołtarza. Kiedy siedziałam pogrążona w smutku, przede mną usiadł chłopak, i nie uwierzycie, ale to był on... Przez trzy godziny nie mogłam się na niczym skupić, czułam jak wali mi serce, to były tortury, był tak blisko, a zarazem tak daleko. Koncert się skoczył, a ja myślę tylko o nim.
Błagam, niech mną ktoś potrząśnie i każe mi się ogarnąć, bo zwariuję. Żyję marzeniami i złudzeniami, że nasze drogi kiedyś się skrzyżują. Wiem, że nie mam już 15 lat, a zachowuję się jak gówniara. Pomyślicie, że może nie mam innych zmartwień, ale mam ich sporo i naprawdę brak drugiej osoby przy boku i nierealna miłość to życie mi jeszcze bardziej utrudnia.
Ale serio taki problem pokazać mu, ze istniejesz i np. zapytać dlaczego zagrał rolę tak, a nie inaczej? jak on ją interpretuje? Przełam trochę nieśmiałość i napisz niezobowiązująco. Nie jesteście przyjaciółmi, wiele do stracenia nie masz, najwyżej znowu nie będziecie sie do siebie odzywać, a Ty będziesz wzdychać w ukryciu za filarem
Zastanawiam się, czy to faktycznie tylko nieśmiałość, czy jednak coś innego. Autorka napisała, że zatrzymała się na pewnym etapie, ale nie napisała, dlaczego tak się stało. Takie rzeczy zazwyczaj nie biorą się znikąd i zaproszenie kogoś na randkę nadal nie rozwiąże problemu.
To może zagadaj?
Również bardzo długo nie umiałam się zakochać, choć powodzenie u płci przeciwnej miałam niemałe, i za każdym razem gdy dawałam komuś kosza obarczało mnie straszne poczucie winy, zwłaszcza gdy wypominali mi to jako "zranienie ich uczuć". Ostatnio jednak, muszę przyznać że lekko się zauroczyłam w pewnym chłopaku, po czym dowiedziałam się że ma dziewczynę. No nie powiem, zabolało.
Wiesz, moja znajoma miała podobna sytuację. Dopiero po 30, znalazła swojego pierwszego chłopaka.
Niekoniecznie może to oznaczać zastój emocjonalny, ona wzdychała do mężczyzny, który wyjechał za granicę. Nie potrafiła ułożyć sobie żadnego związku, bo nikt inny jej nie odpowiadał. Aż w końcu umówiła się z jednym chłopakiem i zaiskrzyło.