#myNjp
W pokoju nauczycielskim był już tylko sędziwy pan od fizyki, który po chwili również poszedł już do domu. Niedługo po tym, jak wyszliśmy do domów, pani woźna zamknęła wrota szkoły. Tymczasem pani od polskiego zmęczona tłuczeniem w drzwi i desperackim wołaniem o pomoc w końcu opadła z sił i zasnęła gdzieś w kącie. To były czasy, gdy nikt jeszcze nie miał telefonów komórkowych, więc biedna nauczycielka nie mogła nawet poinformować rodziny, że została przez jakiegoś gówniarza zamknięta w klasie i poprosić, żeby mąż nie czekał na nią z kolacją…
Odwodniona i niewyspana belferka znaleziona została następnego dnia rano, kiedy ktoś wreszcie otworzył salę przed pierwszymi zajęciami. Wyszła z klasy pospiesznym krokiem, trzymając pod ręką doniczkę z kwiatkiem, do której prawdopodobnie uwolniła zawartość swego pęcherza.
Nie spotkała mnie za ten występek żadna kara, aczkolwiek nauczycielka już zawsze była wobec mnie dość oschła. Chyba myślała, że celowo zamknąłem ją w tej sali, żeby uniknąć pisania zaplanowanego na następny dzień dyktanda.
Zetrzeć tablicę spoko, ale zamykania sali to powinien jednak pilnować nauczyciel. Zebrała co zasiała.