#ay2Ef

Historia, którą Wam opowiem, wprawiła mnie w takie osłupienie, że komuś muszę ją opowiedzieć, a znajomi mi nie uwierzą, więc liczę na Was ;)

Było to zaledwie wczoraj. Dzień jak co dzień, tylko że zepsuł mi się samochód. No cóż, małe miasteczko (10 tys. mieszkańców), więc na MPK nie mam co liczyć. OK, pół godziny, w sumie moja waga twierdzi, że mogłabym częściej wychodzić na takie spacery...
Jestem już na mojej ulicy. Jest to małe osiedle, na które nikt, kto tam nie mieszka lub nie odwiedza bliskich, nie wjeżdża, więc sporo ludzi parkuje na ulicy. Spotykam pięciolatkę, która mieszka kilka domów dalej. Niestety nie zauważyła mnie. Właśnie jechała ulicą na hulajnodze. Mówię jej: „Cześć, Marysiu”. W tymże momencie, w którym się z nią przywitałam, weszłam za samochód – większy bus. Marysia nadal mnie nie widziała, bywa. Jednak po chwili usłyszałam jej głos: „No nie, znowu rozmawiają do mnie duchy. Dziadku, zrób coś z nimi”.

Dodam, że jeden z jej dziadków nie żyje od paru lat, a drugi od miesiąca. Wydaje mi się, że już nigdy nie będę potrafiła z nią tak samo rozmawiać...
Econiks Odpowiedz

Bo ma urojenia? Dzieci z tego wyrastają.

KajKoLukx

Econiks: Wejdź sobie na jakąś stronę o zjawiskach paranormalnych na facebooku, to przekonasz się, że wcale nie. Pełno tam wątków w stylu "Mój pies umarł, a miesiąc później żarówka w kuchni zaczęła migotać, jak to wyjaśnicie sceptycy?" I to zakładanych przez w pełni dorosłych ludzi.

Dodaj anonimowe wyznanie