Zacznę od tego, że w domu zawsze mieliśmy dużo zwierząt. Moja siostra wyjechała na studia, a z racji tego, że nie mogła wziąć ze sobą jej pieska, zostawiła go u nas w domu rodzinnym. Ja oczywiście nie miałam z tym problemu, powiedziałam, że chętnie się nim zajmę, ale rodzice mieli inne zdanie. Na początku było z nimi znośnie do czasu, gdy pies zachorował. Miał on problemy z zębami i potrzebna była mu operacja, po której nie wiadomo, czy będzie w stanie sam jeść. Weterynarz dał nam dwie opcje — operacja albo uśpienie. Dla mnie i mojej siostry było to oczywiste, że walczymy o jego życie, tym bardziej że piesek młody i silny. Jakież było moje zdziwienie, gdy przez 3 dni rodzice próbowali nas przekonać, żeby go uśpić. Nie dochodziło do nich nic, że pies jest ogólnie zdrowy, że jeszcze ma dużo lat do przeżycia. Dla nich się liczyło tylko to, ile zapłacą (dodam jeszcze tutaj, że pieniądze nie są problemem), no i że pies będzie przecież „uciążliwy” po operacji, a oni nie będą się zajmować jakimś kundlem. Ile krzyków i wyzwisk w moją stronę poszło, kiedy stwierdziłam, że on jest przecież częścią naszej rodziny... Zostałam zwyzywana od debili, którzy nie umieją odróżnić człowieka od zwierzęcia. Punktem kulminacyjnym okazał się ojciec, który powiedział, że mnie wypieprzy z domu. Ostatecznie pies poszedł na operację, która zresztą była bardzo udana. Dzisiaj zaczął samodzielnie jeść, a mama, widząc to, skwitowała: „Ja bym go i tak uśpiła” :) Najlepsze jest to, że nie jest to taka pierwsza sytuacja. Mam w domu króliki, które jak wiadomo, są bardzo delikatnymi stworzeniami, kiedyś jeden z nich potrzebował pilnej pomocy medycznej, to kazali mi go zostawić, bo przecież „on sam się wyleczy”. W środku nocy zapierdalałam z królikiem na rękach do weterynarza, bo by się przekręcił. Za każdą karmę, zastrzyki i wizyty muszę płacić sama.
Tyle się czyta o odpowiedzialności, żeby edukować dzieci, jak się traktuje zwierzęta, ja za to użeram się z rodzicami, którzy nie potrafią zapewnić im minimalnej opieki.
Dodaj anonimowe wyznanie
Starsze pokolenie niestety często tak podchodzi. Ale to się zmienia i to bardzo mocno. Naprawdę mocno. Milenialsi zaczęli już dużo wydawać na leczenie swoich pupili, a pokolenie Z podwoiło te wysiłki. U mnie kocha się naszego psa, ale jak słyszałam rady mojego brata, żeby naszego psa uśpić, bo wydaję na niebo zbyt dużo pieniędzy...do dzisiaj opierdol dostaje. Chociaż tylko ja płacę i huj komu do moich pieniędzy to podobnie było z moją kotką na którą wydawałam z kilka tysięcy. Śmieszna sprawa, bo kot którego chcieli uśpić, w najgorszym okresie mojego życia pomógł mi sto razy bardziej niż cała rodzina razem wzięta. Jebać, jebać i się nie bać. Kochaj, a pierdoleniem się nie przejmuj.
I nie zostawiaj im żadnych zwierząt pod opiekę. Choćby skały srały.
Gratuluję postawy! Masz bardzo dobre, współczujące serce. To nie są tanie rzeczy, jeśli nie jesteś pełnoletnia to pewnie kwoty wydają się jeszcze większe. Ale to jest życie, które ratujesz <3 teraz jest ci ciężko, ale wiedz, że do końca życia będziesz z siebie dumna, że tak walczyłaś <3
Przecież jeśli płacisz za to, to dlaczego rodzice mieliby mieć problem nie rozumiem.
Słownictwo świadczy że tak do końca nie różnisz się od rodziców.
Włóż trochę finezji w swoje trollowanie, bo to nawet irytujące już nie jest.
A Twój komentarz świadczy o tym, że nie masz pojęcia do czego również mogą służyć wulgaryzmy. Do podkreślenia danej rzeczy (jest różnica w biegnięcia w nocy do weterynarza, a zapierdalaniu na łeb na szyję - możliwie z problemami prywatnymi), zaakcentowaniu zdania. Po za tym to jest tak płytkie, że szkoda słów. Są ludzie, którzy nie przeklinają, a są złem wcielonym. To tylko okładka. Ale jak widać, jesteś za płytka, żeby to zrozumieć. Nie pozdrawiam. :')