#SBE2S
Pewne popołudnie, wchodzę trochę rozkojarzona do sklepu. Zrobiłam na szybko drobne zakupy, podchodzę do kasy, wykładam tych kilka rzeczy na taśmę, skupiam się na wydobyciu portfela z torebki.
Podnoszę wzrok, a tam przecudownej urody kasjer (no normalnie "twarz to mu chyba Michał Anioł dłutem haratał"). Gdy już podliczył produkty, podał cenę, wyciągnęłam kartę i zamiast powiedzieć, jak zwykle: "Zbliżeniowo poproszę", to bezmyślnie wypaliłam "A może się zbliżymy?". Mina kasjera - bezcenna.
Ach, te Freudowskie przejęzyczenia...
Tak, ten terminal potwierdza jej wersję zdarzeń.
Nie używaj pojęć których nie rozumiesz.