Już od najmłodszych lat przyjaciółki mnie "wymieniały" a ja nigdy jakoś o to nie walczyłam. Problem jest ze mną do dziś, pomimo iż po dłuższym czasie odczuwam samotność i chcę mieć z kimś bliską przyjaźń (nie cierpie być w związku a nigdy nie potrzebowałam relacji 'sypialnianych') mieć komu się wygadać to nie umiem pisać i utrzymywać długiego kontatku z drugą osobą. Umiem rozmawiać z ludźmi wielu z nich naprawdę mnie lubi dlatego gdy odpisuję im dopiero po 2 tygodniach (czasem nawet po miesięcu) jest mi strasznie głupio. Dobrze jest mi samej ze sobą ale nadal jest poczucie samotności po jakimś czasie. Gdy mam już szansę z kimś zamieszkać lub spędzić więcej czasu szybko zaczynam się męczyć, tym ile uwagi ode mnie potrzebują i jak bardzo moja rutyna musi dostosowywać się pod ich ale haczyk jest taki że w momencie w którym przestają się starać lub powoli odchodzą zaczynam się niepokoić i bać. Nie wiem co mam zrobić cały ten aspekt to jeden wielki rollercoaster, jest na to jakieś logiczne wyjaśnienie?
Dodaj anonimowe wyznanie