Mam 19 lat, potrafię jeździć samochodem, lecz mam ogromny stres i czuję paraliż, gdy już podchodzę do egzaminu. Chcę go zdać, lecz mój lęk mi nie pozwala.
Pierwsza moja rada to ignorować komentarze typu "odpuść sobie bo widocznie nie nadajesz się na kierowcę", druga rada to nie poddawać się bo pamiętam jak rok temu też miałem problem z egzaminem na prawo jazdy i dużo mi zajęło zanim w końcu zdałem, trzecia rada to nie brać egzaminu z samego rana tylko najlepiej gdzieś o 13:00, rano to najczęściej jest się niewyspanym bo ciężko zasnąć w stresie i przez to jest gorzej z koncentracją, naprawdę to za którym się zdało nie jest żadnym wyznacznikiem, a wielu kierowców co zdało za pierwszym to jeździ niebezpiecznie uważając się za mistrza kierownicy, oczywiście nie każdy
Solange
I zdawać do skutku, skoro chodzi o stres. Miałam to samo. Dobrze też relaksować się i uspokajać przed (unikając substancji, których nie powinno się zażywać przed jazdą!). Sytuacja oczekiwana stresuje zupełnie inaczej niż sytuacja nagła.
Znam kogoś, kto miał to samo i w związku z tym nigdy nie podszedł do egzaminu. Kurs zaczynała co najmniej trzy razy, kończyła z pozytywnym feedbackiem od instruktora i nie przystępowała do egzaminu. I to samo podejście prezentuje w innych dziedzinach życia. Jak możesz się domyślić, kompletnie sobie nie radzi w życiu, na własne życzenie. Nie bądź tą osobą. Zastanów się co niby się takiego stanie jak nie zdasz. Świat się nie skończy
An0n
Autor lub autorka wyznania przecież podchodzi do egzaminów, ale je oblewa przez stres zupełnie tak samo jak ja kiedyś, jak dla mnie wytrwałość tutaj jest najważniejsza, prawo jazdy przydaje się na całe życie
Solange
Tutaj trzeba mocnego samozaparcia, dobrej motywacji i w niektórych przypadkach przerwy, by zregenerować siły psychiczne. Ale z tym trzeba uważać! Są osoby, które po przerwie zyskują nową energię i już potem, po którymś razie zdają, ale są też tacy, u których przerwa się nie kończy nigdy. Z przerwą czy nie, trzeba zdawać do skutku.
Pierwsza moja rada to ignorować komentarze typu "odpuść sobie bo widocznie nie nadajesz się na kierowcę", druga rada to nie poddawać się bo pamiętam jak rok temu też miałem problem z egzaminem na prawo jazdy i dużo mi zajęło zanim w końcu zdałem, trzecia rada to nie brać egzaminu z samego rana tylko najlepiej gdzieś o 13:00, rano to najczęściej jest się niewyspanym bo ciężko zasnąć w stresie i przez to jest gorzej z koncentracją, naprawdę to za którym się zdało nie jest żadnym wyznacznikiem, a wielu kierowców co zdało za pierwszym to jeździ niebezpiecznie uważając się za mistrza kierownicy, oczywiście nie każdy
I zdawać do skutku, skoro chodzi o stres. Miałam to samo. Dobrze też relaksować się i uspokajać przed (unikając substancji, których nie powinno się zażywać przed jazdą!). Sytuacja oczekiwana stresuje zupełnie inaczej niż sytuacja nagła.
Znam kogoś, kto miał to samo i w związku z tym nigdy nie podszedł do egzaminu. Kurs zaczynała co najmniej trzy razy, kończyła z pozytywnym feedbackiem od instruktora i nie przystępowała do egzaminu. I to samo podejście prezentuje w innych dziedzinach życia. Jak możesz się domyślić, kompletnie sobie nie radzi w życiu, na własne życzenie. Nie bądź tą osobą. Zastanów się co niby się takiego stanie jak nie zdasz. Świat się nie skończy
Autor lub autorka wyznania przecież podchodzi do egzaminów, ale je oblewa przez stres zupełnie tak samo jak ja kiedyś, jak dla mnie wytrwałość tutaj jest najważniejsza, prawo jazdy przydaje się na całe życie
Tutaj trzeba mocnego samozaparcia, dobrej motywacji i w niektórych przypadkach przerwy, by zregenerować siły psychiczne. Ale z tym trzeba uważać! Są osoby, które po przerwie zyskują nową energię i już potem, po którymś razie zdają, ale są też tacy, u których przerwa się nie kończy nigdy. Z przerwą czy nie, trzeba zdawać do skutku.