#G5ikD

Pracowałam jeszcze niedawno w sklepie. Nigdy już nie wrócę do pracy z ludźmi.

Czy tak ciężko zrozumieć, że czasem nie mamy drobnych, albo że nie mamy jak rozmienić pieniędzy?! "Klient nasz pan!", "klient płaci - klient wymaga!", "jest to pani obowiązkiem, aby wydać resztę!".

Przyszła kobieta, która chciała abym rozmieniła jej 100 zł na jakieś drobniaki. Spokojnie tłumaczyłam jej, że niestety, ale mam bardzo mało drobnych, a firma mi ich nie daje i z dnia na dzień muszę sama je "uzbierać". W rozmowę weszła wielka dama i mówi do tej kobiety: "Chce pani drobne? To niech pani chwilę poczeka! Daj mi kasjereczko od siedmiu boleści ten produkt za 4,59 zł!" i kładzie mi banknot 200 zł na ladę. "No wydaj! jestem klientem, to wymagam! To twój obowiązek!". Wydałam jej w złości resztę, a 10 zł oddałam w groszach ostatnich jakie miałam. Ta złożyła na mnie skargę.

Kolejna dama chciała kupić coś za ok. 7 zł i kładzie mi na ladę 200 zł. Nie biorąc ich do ręki zapytałam, czy nie ma drobniej. Obraziła się, zabrała pieniądze i wyszła. Na następny dzień złożyła skargę, że ukradłam jej te pieniądze. Na moje szczęście mieliśmy kamery, które były dowodem na moją niewinność. Ale to ile ta baba narobiła mi wstydu przy wszystkich wyzywając mnie od złodziejek, idiotek etc. to już moje...
Skoro doskonale wiecie, że sklep zamyka się za 5 min i chcecie kupić coś co NAPRAWDĘ jest wam potrzebne na TĘ CHWILĘ, to błagam, róbcie to w miarę szybkim tempie. Ale nie, po co?! Lepiej wejść 3 min przed zamknięciem i pierdolić, że to chujowe, że to za drogie i tak przez 40 min i nic nie kupić!

Gdy klient wchodzi, to moim obowiązkiem jest rzucić wszystko i czekać na jego pytania itd. NIE MAM PRAWA USIĄŚĆ. Raz zdarzyło się, że po 3 dniach po 14h dziennie byłam strasznie zmęczona. Musiałam zastąpić koleżankę. Wszedł klient, na to ja wstaję automatycznie. Pan powiedział, żebym się nie przejmowała i siedziała dalej, bo on musi się zastanowić. Następnego dnia dostaję wiadomość, że zostanie mi potrącone z pensji 300 zł za nieodpowiednią obsługę klienta. No zajebiście. Kulturalny pan uprzejmie doniósł, że nie raczyłam ruszyć dupy, jak czegoś potrzebował. Kamery są bez dźwięku i na nic moje tłumaczenia.

Skargi były z byle powodu. A to, że niechcący ubrudziłam opakowanie, z którego coś się wylało, że nie wytarowałam takiej siateczki "śniadaniowej", która nie ważyła nic, że za drogo (przecież to nie ja ustalam ceny), że za cicho powiedziałam "dzień dobry", itd. itd. Takich sytuacji było o wiele więcej.

Czy naprawdę (nie mówię, że wszyscy, ale większość) uważacie, że ludzie, którzy pracują w sklepie, to niewolnicy albo jakieś maszyny?! Większość ludzi rżnie bogaczy i ekspertów w każdej dziedzinie. I wszyscy ci ukazują się brakiem szacunku dla innych. Jest to bardzo przykra postawa, bo nawet jak stawałam na rzęsach żeby być "pracownikiem miesiąca" i dostać premię i uzbierać na wymarzony samochód, to znalazły się takie mendy, przez które potrafili mi uciąć pensję...
Frisk Odpowiedz

Nienawidzę tego typu ludzi najbardziej na świecie. Moja mama jest sprzedawczynią i bardzo dobrze wiem jak ciężka jest taka praca. Toteż choćby nie wiem co, ZAWSZE zamierzam szanować sprzedawców/kasjerów.
I, może zabrzmi to głupio, ale ilekroć w sklepie do którego przyszłam jest "napięta" atmosfera (np. długie kolejki) wyciągam słuchawki z uszu i jestem gotowa ochrzanić każdego, kto przyczepi się do kasjerów - bo wiem, że to nie ich wina, że jest kolejka/nie ma drobnych/kasa się zacięła.

samii14

Wiele razy spotkałam się z taką sytuacją w biedronce. Otwarte 3 kasy, kolejki na pół sklepu, a tu jeszcze towar do odbioru. I na nic tłumaczenia, że nie ma wolnych pracowników, bo przecież królowie przyszli na zakupy.

WattpadGirl Odpowiedz

Jak jestem w sklepie zawsze ale to zawsze zakupy staram się zrobić szybko i jestem uprzejma dla sprzedawczyń. Jak spytają czy mogą być winne grosza to odpowiadam tak bo dla mnie to nie problem. Czasami jak mnie się uzbiera trochę gridzy typu 1 gr, 2 gr to przeliczam i oddaje do sklepu by pani zamieniła na grubsze monety. A często się to przydaje i wtedy sprzedawca ma jak wydać np.: 42 grosze. Nie lubie ludzi, którzy się wymądrzają i uważają się za pępek świata. Jak daje 100 złoyych w banknocie, a niestety nie mam drobnych to mi jakoś tak przykro bo pani za ladą musi wydać i rozmieniać a czasami nie ma jak.

WattpadGirl

*groszy

maaliinaa

gowno prawda, sprzedawca nie MUSI mieć jak wydać. To klient według zapisu prawnego ma mieć wyliczone pieniądze ;)

gitarzystka Odpowiedz

"jest to pani obowiązkiem, aby wydać resztę!"
No właśnie nie. Zgodnie z polskim prawem to klient jest zobowiązany po posiadania odliczonej kwoty. Sprzedawca ma nawet prawo odmówić sprzedaży, jeśli klient nie ma odpowiedniej kwoty.

A Twój szef to debil.

gitarzystka

Przecież nic takiego nie napisałam.

Serwatka31

No dobra, ale czy ktoś może wie, jak jest gdy sprzedawca ma wydać ale bardzo nie chce bo to jego ostatnie drobne? Też może odmówić, czy tylko jak już jest do cna spłukany z drobniaków?

gitarzystka

Zgodnie z prawem sprzedawca nie ma obowiązku wydawać reszty. Nie istnieje taki zapis, który by to nakazywał. Zgodnie z prawem sprzedawca nie ma też prawa odmówić sprzedaży produktu, jeśli jest on wystawiony w sklepie i widnieje jego cena.

Summa summarum- jeśli chcesz kupić bochenek chleba płacąc 200zł-owym banknotem, to jak najbardziej sprzedawca nie ma prawa odmówić Ci sprzedaży, ale równocześnie ty nie masz prawa wymagać od niego, żeby wydał Ci resztę.

Oczywiście sprzedawcom zależy na tym, żeby mieć wydać, bo jakby nie mieli, to nikt by nie kupował w takim sklepie, ale nie jest to ich obowiązek i klient nie ma prawa tego wymagać.

gitarzystka

Jeszcze dodam, że "ma prawo odmówić sprzedaży" z mojego I komentarza jest skrótem myślowym odnoszącym się do sytuacji, w której klient płaci wysokim nominałem za małe zakupy i bezsprzecznie żąda reszty, a sprzedający nią nie dysponuje, więc transakcja nie dochodzi do skutku z woli kupującego.

Bo (jeszcze raz napiszę), kupujący ma jak najbardziej prawo kupić coś w cenie 1 grosza i zapłacić banknotem 500zł-owym, ale nie ma prawa żądać wydania reszty. Może się co najwyżej nie zgodzić na zawarcie transakcji, jeśli nie będą mu odpowiadać warunki (czyli np. sprzedający nie ma możliwości wydania reszty).

rogaliczek Odpowiedz

A zapłacili ci za rzecz wartą 2,50, banknotem 200zł? Pracuje w lodziarni, robię też gofry nad morzem. Dla niewtajemniczonych nad morzem płaci się za wszystko, najczęściej monetami 2zł, więc biedni turyści przyjechawszy ze stówami nawet nie mogą wejść do kibelka. Dlatego też nie dość, że za jedną gałkę wartą 2,50 potrafią zapłacić stówą, albo wspomnianą dwusetką, to jeszcze jak im mówisz, że masz mało dwójek lub drobnych i nie rozmienisz, to albo rzucą tekstem "pdf ta jasne" albo "ale pani jest bezczelna". Co do bezczelności klientów, facet zapytał się, czy po kawę też stoi się w kolejce (??? Oczywiście, że nie, rzucam wszystko i lecę do ekspresu). Gdy odpowiedź była przecząca, wepchnął się przed obcą dziewczynkę twierdząc, że jest jej ojcem...Dla jednej kawy za 5zł. Turyści, przyjeżdżając na wakacje nie stajecie się nagle panami świata i używajcie nieraz mózgu.

Nikaa8

Rozmawiałam kiedyś z panią z pasmanterii i ona często musi wydawać resztę z 200 złotych dla klienta kupującego coś za 40 groszy.

Meksykaninka Odpowiedz

Kupujcie w Auchan, pracowałam tam chwilkę i miałam dosłownie zakaz pytania o drobne. Była kasjerka liniowa i to ona dostarczała nam drobne kiedy potrzebowaliśmy 😁

Kapustaiziemniaki Odpowiedz

Ja uwielbiam ludzi typu "jak pani nie ma wydać to niech pani pójdzie do innego sklepu i mi to rozmieni"

Yuuhi Odpowiedz

Dlatego ktoś ruszył głową i wymyślił sprytny przepis że to klient ma przyjść z odliczoną kwotą i sprzedawca może mu nie wydać reszty jeśli nie jest to możliwe :)
A jeśli ktoś już robi to chamsko to po prostu wydaje mu groszami :D

Zmykaaai Odpowiedz

Pracuje w małym sklepiku gdzie większość klientów jest stała i często proszę o doniesienie pieniążków na drugi dzień bo brakuje mi drobnych na wydanie. Najgorsi są właśnie klienci którzy rzucają się do mnie z pretensjami ze handluje w sklepie a nie mam jak im rozmienić i ze robie to niby specjalnie, albo przychodzą i narzekają ze mam im przecenić produkt bo tu ma jakiś mały defekt albo wygląda gorzej od innych i na nic zdają się tłumaczenia ze nie mogę obniżać cen bo nie jestem szefem sklepu....ludzie naprawdę potrafią być chamscy

lordboros

Tacy ludzie to najczęściej są korposzczurami na najniższym stanowisku i tylko w sklepach mogą czuć się jak panowie.

IHateMyLife Odpowiedz

Z tą resztą to zawsze są cyrki... Ja wszystko naprawdę rozumiem. Samej zdarza mi się być po obu stronach barykady bo w pracy czasem staję "przy kasie". I też nie mam chwilami jak wydać i wiem, że to powinien być problem szefostwa. Nigdy też nie zdarzyło mi się wydrzeć na kasjera, który nie ma mi jak wydać, po prostu rezygnuję z zakupów lub płacę kartą. ALE: ja czasami naprawdę muszę te cholerne pieniądze gdzieś rozmienić! Bankomaty wydają tylko w papierkach, w niektórych sklepach nawet na 20tki krzywo się patrzą, a bank pracuje niestety w godzinach kiedy ja również pracuję. To mam wam z powietrza te drobne wyczarować?? Do sklepów w których notorycznie jest problem z drobnymi po prostu nie wracam.

Matinka06 Odpowiedz

W wakacje dorabiam sobie w sklepie. Ostatnio starsza pani nakrzyczała na mnie, bo dałam jej paczuszkę sera żółtego, która miała 8 plasterków zamiast 6. Problem w tym, że my nie kroimy sera na miejscu tylko rano przygotowujemy mniejsze paczki z większego opakowania i nie było opcji, żeby miała te swoje 6 plasterków.

Zobacz więcej komentarzy (42)
Dodaj anonimowe wyznanie