#Eh3A6
Dziecko to jest moim chrześniakiem, kiedy zostawałam chrzestną byłam świeżo po bierzmowaniu, czyli miałam 16 lat. W tym wieku nie zarabiałam, ale mama wyłożyła za mnie pieniądze. Ale według rodziców dziecka prezenty i pieniądze nie były najważniejsze, ważne, że byłam i pamiętałam o młodym.
Do czasu, kiedy zmieniła im się stopa życiowa, i to znacznie. Ojciec dziecka zaczął wyjeżdżać do Szwecji ze swoim bratem, chrzestnym dziecka. Byłam na każde urodziny, Mikołaja, święta i Wielkanoc u chłopczyka, przynosząc drobiazgi, zabawki kupione na promocji nawet miesiące wcześniej. Pensja studencka na wiele nie pozwalała, dodatkowo musiałam utrzymywać się sama, ponieważ mamy nie było stać na to by mi sponsorować naukę. Moje prezenty były niewystarczające, bo "wujek S. kupił laptopa, komórkę, zdalnie sterowany samochód, samolot i replikę karabinu na kulki". Ale ja dzielnie trwałam przy młodym, do czasu jego komunii.
Matka chrześniaka jest z mojej strony rodziny. To w jaki sposób potraktowano członków mojej rodziny to było przegięcie. Wiadomo, że każdy daje tyle i co może, a tu dzieciak pootwierał prezenty i koperty i się zaczęło dogadywanie, uszczypliwe uwagi, że tacy biedacy, że w ogóle mogli nic nie dać, bo to nawet nie pokryło kosztu "talerzyka". Młody dorzucił swoje 5 groszy, kręcąc nosem przy tak słabych podarunkach i dosłownie je olewając. Ja sama dałam 500 zł, co było dla mnie ogromnym wydatkiem przy pierwszej "normalnej" pracy i pensji, chociaż i tak znajdą się głosy, że powinnam oszczędzać na ten cel od dawna, bo wiedziałam. Cała część rodziny z mojej strony wyszła z imprezy zaraz po podaniu deserów. Druga strona została, nadal biesiadując.
Matce chrześniaka wygarnęłam co trzeba na spotkaniu po komunii. Od tej pory nasze stosunki uległy pogorszeniu, nikt nie lubi, gdy mówi się, że wychowała bezuczuciowego, wyrachowanego, przemądrzałego (nie mądrego, ale takiego babola co myśli, że wszystkie rozumy pozjadał) materialistę oraz że potraktowanie w ten sposób rodziny to zwykłe chamstwo.
Teraz czekam na 18. dzieciaka i tylko się zastanawiam co zrobić, kupić czy ile włożyć. Ale to i tak pikuś, jeśli wujaszek kupi obiecany samochód.
Ja tyle kasy to dostałam na komunię od wszystkich naraz :/
ja tez i po komunii dostalam skladaka, a reszta sie rozplynela
Jak mnie irytują ludzie, którzy chrzczą dzieciaka z 2 powodów:
1. Bo tradycja, ewentualnie: bo co ludzie powiedzą
2. Żeby mieć dwóch sponsorów na każdą okazję.
Chrzestni nie są od dawania dziecku kasy i prezentów! Oni są od wspierania rodziców w wychowaniu dziecka na dobrego, wierzącego człowieka.
Miej go w dupie i tyle.
Ja mam również złe relacje z kuzynką, przez co kontaktu z chrześniaczką nie mam.
Podczas jej rozstania z mężem nie omieszkałam powiedzieć co o całej sytuacji myślę. Rozstali się ponieważ zaczęła ona utrzymywać kontakt ze swoim ex chłopakiem. Mąż zapierniczał na dwa etaty tak żeby królowa domu nie musiała ruszyć palcem.
Koniec końców rozwód, a opieka przyznana kuzynce, pomimo tego iż nie pracowała, a dzieci wolały zostać z ojcem.
Kontaktu z chrześniaczką nie mam od 3 lat, a za rok komunia.
jest napisane, ze zaczela utrzymywac kontakt, czyli ze wczesniej go (prawie) nie bylo
Ja bym to olała, dała mu nie wiem...jakiś pamiątkowy łańcuszek, zegarek czy coś w ten deseń. Niech się szczeniak nauczy doceniać inne rzeczy niż kasa, bo tą w jednej chwili się ma, a za moment można przymierać głodem.
Rozpieszczają bachora, niech sami później znoszą tego konsekwencje...No scyzoryk mi się w kieszeni otwiera jak czytam o takich ludziach, bo zaraz widzę zblazowanego szczeniaka, który nie pójdzie do pracy, wiecznie wszystko wie najlepiej i ma w nosie innych ludzi..
Ludziom się w dupach przewraca coś z tymi komuniami i chrzcinami. Ja dostałam na komunię zegarek. Mam do dziś. I trochę pieniędzy, za które mój starszy brat (za moją zgodą i ku mojej radości) kupił nam psa. I to tyle. A "impreza" była u nas w domu i polegała na tym, że rodzinka się spotkała i zjadła po kawałku ciasta upieczonego przez moją mamę.
A ja bym nic nie dała:)
Strach pomyśleć co z gówniaka wyrośnie.
A myślałam, ze rola chrzestnych sprowadza się do zupełnie czegoś innego...
Takie dzisiaj czasy. Sama mam chrześniaków i nie daje im już prezentów bo jestem w trudnej sytuacji finansowej. Nie lubię również jak rodzice stawiają wygórowane wymagania, tylko czekają aż ktoś coś przyniesie i od razu sprawdzają cenę. Nawet na komunie wstyd się pojawić, no bo jak, bez laptopa?
Ja daję, ale rzadko. Za to często się nimi zajmuję, bawię się, czy przytulam. A jak jest impreza, gdzie łaskawie pojawia się reszta chrzestnych, to i tak dzieci bawią się tylko ze mną. Reszcie nie chcą nawet dać cześć, bo czują, że to dla nich praktycznie obcy ludzie.
500 zł na.komunie to bardzo dużo, bez sensu dawać dziecku w tym wieku tyle kasy... na 18 nic mu nie kupuj albo w ogóle nie przychodź, nie ma sensu