#8CHC3

Właśnie skończyłam 30 lat.
Pracuję na swoje utrzymanie od 22 roku życia, skończyłam studia, dodatkowy fakultet... Lubiłam się rozwijać, w gimnazjum lubiłam biologię, ale do liceum poszłam na mat-fiz i nie przeniosłam się na biol-chem, dlaczego? Bo byli fajni znajomi, a że uczyłam się średnio, to uznałam, że nie dam rady.
Mam dziecko, kocham je ponad życie, i kochającego męża przy boku, spełniamy marzenie o własnym domu, dzięki naszej ciężkiej pracy i niektórym wyrzeczeniom udało nam się to zrobić większością ze środków własnych.
W pracy czuję szklany sufit, czekam nawet na odpowiedź o pracę z innej placówki
I wiecie co mnie dręczy? Medycyna.
Zawsze mi się wydawało, że się do tego nie nadaję, bo rodzice uważali, że się słabo uczę, choć na studiach chciałam w pewnym momencie „zawrócić” i zacząć od matury z biologii i chemii...
Pod koniec roku naszły mnie refleksje, w pracy też koleżanki mówią, że się tu marnuję, bo widać, że lubię medycynę (czasem doradzam w zakresie np. leków, zazwyczaj trafnie) i że minęłam się z powołaniem.
Nie jestem w stanie zabrać marzeń dziecku i mężowi o własnym domu, kocham dziecko ponad wszystko i jestem zdania, że im młodsi jesteśmy, tym jednak łatwiej wychować dziecko – na podstawie moich odczuć.
Boli mnie fakt, że gdybym „wygrała” w totka, to mogłabym iść na korepetycje i próbować iść na medycynę... Po ogromie wiedzy do przyswojenia, kilku latach nauki, aby to osiągnąć, by uzyskać nowy fakultet, znacznej części ówczesnej gotówki i pracy na etat i po etacie i nauce na praktyki, wiem, że można dużo osiągnąć, widzę to dopiero teraz, po tylu latach nauki i pracy zawodowej.
Nie umiem sobie z tym poradzić, chciałabym pomagać ludziom, móc „założyć biały fartuch” i próbować swoich sił i się doskonalić już tylko w tym...
Nie umiem pozbierać myśli i odzyskać radości z życia :( Nie jestem w stanie rzucić pracy i utrzymywać się przez najbliższe kilka dobrych lat tylko z pensji męża, aby móc próbować się zrealizować jako lekarz, i jeszcze ta myśl, że drugie dziecko też byśmy chcieli mieć, a to by było bardzo ciężkie do ogarnięcia.
Jak tu odzyskać nadzieję i wejść z uśmiechem w nowy rok, chyba przytłoczyły mnie moje myśli i ambicje, czuję się depresyjne i do niczego :(
budyn4 Odpowiedz

Ja ci proponuję zacząć w domu. Nie korki, tylko podręczniki i yt, sprawdź sylabusy z jakiegoś medycznego i zorganizuj sobie te książki. I naucz się wszystkich kości w ciele człowieka po polsku, angielsku i łacinie. Podejmij próbę konfrontacji życia z marzeniami, jak ci będzie dobrze szło to może uda się ułożyć pod to życie. A jak będzie szło jak po gruzie to można jeszcze pobrać korki, zanim porzucisz pomysł.

Anonimowe6669 Odpowiedz

Przede wszystkim porozmawiaj z mężem o swoich potrzebach i podejmijcie te decyzje wspólnie

Rumek Odpowiedz

30 lat to za późno na dzienne. Zawsze możesz zrobić jakiś zawód okolomedyczny. Łatwiej będzie chyba z psychoterapeutą, choć to też lata nauki i sporo kasy. Cześć bycia szczęśliwym to rozumienie czym jest wolnosc i decyzja: to rezygnacja z czegoś

didja

Żeby zrobić certyfikat psychoterapeuty, trzeba skończyć 4- lub 5-letnią szkołę psychoterapii, zależy od modalności, w tym około 1500 godzin teorii, kilkaset godzin praktyk i stażów klinicznych, drugie tyle superwizji i terapii własnej, nielegalnie, bo niezgodnie z ustawą, wymuszanej u wskazanych terapeutów. Kosztuje to kilkadziesiąt tysięcy i już od zeszłego roku miało być dostępne tylko dla magistrów psychologii. Nb. dlatego tysiące psychoterapeutów, doktorów nauk, z habilitacjami i fakultetami z innych dziedzin rzuciło się na te przyspieszone studia na Collegium Humanum, bo dostali niecałe 2,5 roku na zrobienie 5 lat psychologii. Nowelizacja ustawy się przesunęła, a studenci zostali z ręką w nocniku, bo MKiDN nielegalnie się wypięło, gdy wyszły na jaw wały CH, a Wyborcza i Newsweek zrobiły nagonkę na studentów, jakiej jeszcze po 1968 Polska nie widziała.
Ale wracając do tematu: problem Autorki w kasie i czasie. Mając 30 lat, już nie może iść na dzienne, a semestr zaocznej medycyny, to kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Autorko, o drugim dziecku nie myśl, jak zrobisz studia i staż, to będziesz jeszcze przed 40-tką. Zresztą możesz wziąć dziekankę w trakcie studiów, jak boisz się ciąży po 30-tce. Ale kwestii finansowych raczej nie przeskoczysz. Wprawdzie są programy dla osób z lekarskiego, żeby je przyciągnąć do niepopularnych specjalizacji, ale to raczej po studiach lub na końcówce. Gugiel rzuca, że semestr kosztuje ok. 25.000 zł. Dacie z mężem radę?

didja

@Kukis
Bo całe dekady był przepis, że stacjonarne, nieodpłatne studia można rozpocząć do ukończenia 26. roku życia. Jeżeli coś się zmieniło, to podlinkuj podstawę prawną. Ale jeżeli nie, to może ta Twoja koleżanka z roku zaczęła studia i ciągnęła dziekanki w związku z ciążą i macierzyńskim?

Czerwoniak

@didja, jaki przepis? XD znam gościa, który po 50 zaczął licencjat na dziennych i to wcale nie było wczoraj

livanir Odpowiedz

Może więc nie lekarka, a np. coś prostszego jak farmaceuta? Też dużo biologii, pomaga ludziom, a studia podobno prostsze. Możesz zacząć nawet od policealnych- technik farmacji. Nasze jakiś start.

Dragomir

Szkoła policealna durniu.

Kotniekot Odpowiedz

Skoro nie poszłaś na medycynę i nie masz możliwości jej studiować, to znaczy że to nie jest ci przeznaczone. Koniec, kropka, przestań się zadręczać. Znajdź coś co przybliży cię do celu pomagania ludziom ale przestań jęczeć przez resztę życia o zmarnowanej szansie.

dewitalizacja Odpowiedz

Mam w sumie podobne refleksje. Wiem, że mam predyspozycje do medycyny, ale nie chciałabym obciążać rodziny utrzymywaniem mnie przez 6 lat ciężkiej nauki.

Dodaj anonimowe wyznanie