#2bAhZ
Usłyszałam wrzask, dostrzegłam dziewczynę, której jakiś facet groził nożem. Zamyśliłam się, po czym ściągnęłam glana (na suwak) i rzuciłam się z wrzaskiem na agresora, nie dał rady uniknąć ciosu podeszwą w łeb, który powalił go na ziemię. Policja zajechała, aresztowali delikwenta, a nas zgarnęli na przesłuchanie.
W mojej mieścinie mamy tylko jeden zespół szkół, do poniedziałku o tym zdarzeniu wiedzieli już wszyscy. Zostałam bohaterką, nagle wszyscy zaczęli się mnie lubić, choć do tej pory byłam jak powietrze. Strasznie mnie to irytowało (poczucie winy?). Na przerwie zgarnęła mnie sekretarka. W gabinecie czekał dyrektor, mówił coś o nagrodzie za moją postawę, powiedziałam, że może ją sobie wsadzić, po czym wyszłam i do końca tygodnia nie pojawiłam się w szkole.
W czwartek odwiedziła mnie przewodnicząca samorządu z koleżanką. Wręczyły mi torbę upominków, podziękowałam i powiedziałam, że nie ma mnie w szkole, bo złapałam grypę. Pewnie nie uwierzyły, ale w końcu bohaterka ma prawo odreagować, poza tym nieraz opuszczałam lekcje, bo nie chciało mi się ruszyć z łóżka. Kartkę z życzeniami wrzuciłam do pieca, pluszaka rzuciłam psu, a słodycze zeżarłam podczas maratonu Pottera.
Nie chciałam nikogo ratować. To była moja próba samobójcza, chciałam zostać zabita przez tego zbira. Nie mam odwagi zrobić tego sama. U jednego psychiatry już byłam, więcej nie pójdę. Zaczęło się standardowo, grube dziecko, które wszyscy gnoili. Na początku gimnazjum rodzice zaciągnęli mnie do psychiatry, był ch*jem. Nie chciał mnie słuchać, nie chciał zmienić leków, które były ewidentnie źle dobrane, wyzywał i mówił, że powinno się mnie odizolować od normalnych ludzi.
Po pół roku sama odstawiłam leki, zaczęłam „żyć”. Schudłam, nabrałam pewności siebie, szykany ustały. Starałam się, ale lekarz miał rację, nadal nie potrafiłam się dopasować, na koloniach tak samo, w liceum też. Mam 18 lat, 2 lata temu się poddałam. Nic nie udaję, w niczym się nie hamuję, nie zakładam „maski”, jednak wszyscy mają mnie za mistrza czarnego humoru. Tylko rodzina wie o mojej depresji. Klasie jestem obojętna, rzadko pojawiam się w szkole, pewnie nie dopuszczą mnie do matury. Mam to w dupie, i tak nie nadaję się do życia. Lubie sobie wyobrażać, że urodziłam się po to, aby uratować kogoś, kto wynajdzie lek na raka, tylko wtedy odnajduję odrobinę sensu.
Po 3 tygodniach już nikt nie pamięta, jedynie tamta dziewczyna (ma 17 lat), dwa razy dałam się jej zaprosić, było widać, że robi to, żeby spłacić dług, nie dogadywałyśmy się. Dalej będę wegetować w samotności.
PS. Powiedziałam jej, że skoro ją uratowałam, to ma co najmniej dostać Nobla.
PPS. Internet twierdzi, że mam Aspergera... albo menopauzę.
Postawa ,,Jeden psychiatra okazał się zły, to nie pójdę nigdy do innego hurr durr". Jakbyś miała np. problemy z żołądkiem i jeden gastrolog okazałby się zły, to też już byś nigdy w życiu nie poszła do żadnego gastrologa i godziła się na życie z problemami żołądkowymi, może z częstym bólem? Mam wrażenie że ty wcale nie masz depresji, a przynajmniej nie jest to jedyny problem. Skoro nie potrafiłaś się dopasować to faktycznie możesz mieć Aspergera, ale tego ci nie zdiagnozuje internet, tylko psychiatra. Podkreślam, porządny psychiatra, który naprawdę chce pomóc, a nie jak ten do którego rodzice cię zaciągnęli w gimnazjum. Swoją drogą powiedziałaś rodzicom jak on cię potraktował, a jeśli tak to czemu sami nie zmienili ci psychiatry?
Psychiatra nie zdiagnozuje jej Aspergera. Od tego są specjalne ośrodki, gdzie trzeba sporo zabulić za diagnozę.
Sam psychiatra nie, bo diagnozowanie Zespołu Aspergera, wymaga ścisłej współpracy zespołu specjalistów (m.in. psychologa, właśnie psychiatry, neurologopedy, psychoterapeuty) a sam proces diagnostyczny przebiega wieloetapowo. Tak więc w diagnozie Aspergera bierze udział w diagnozie i raczej jako lekarz ma tu najwięcej do powodzenia. Psycholog, neerologopeda czy psychoterapeuta lekarzem nie jest, nie przepisze ewentualnych leków, od tego jest psychiatra.
ShinsekaiYori psychiatra może stwierdzić Aspegera dla dobra/leczenia/indywidualnego nauczania... wystarczy kilka opini "niezależnych" osób, tj. wychowawca, rodzic, pedagog szkolny,psychiatra szkolny i własne obserwacje w trakcie wizyty(chyba że chcesz rętę lub inne profity od państwa to jest konieczne "leczenie w ośrodku", leki psychotropowe i mnóstwo innych badań)... to wszystko zaleźy od kasy... moje dziecko ma AS i psychiatra zapytała mnie po co mi to "zaświadczenie", bo jak chę się ubiegać o "profity" to musi zamknąć moje dziecko w oddźiale zamkniętym(diagnoza-dla NFZ) a jeśli chcę żeby "mogło funkcjonować normalnie w społeczeństwie" wystarczy opinia i będzię miało pomoc(ale nic na tym nie zyskam w formie finansowej)...
Młoda gniewna.
Jeśli masz taką możliwość, zapisz się na psychoterapię. Zadaniem psychiatry jest przeprowadzenie wywiadu i przypisanie leków, ale leki leczą objawy depresji, nie jej przyczynę.
Jak nie masz dostępu do terapii, spróbuj sobie poszukać sposobów leczenia/radzenia sobie na własną rękę. No i znajdź sobie cel. Jakiś. Wyjebane jaki, bylebyś do czegoś dążyła. Nie musi to być coś wielkiego, byle było czymś czego chcesz i czymś osiągalnym do czego jesteś w stanie aktywnie dążyć.
Bonusowo polecam postawienie sobie za jeden z bliższych celów próbę zawiązania znajomości (rozwiązanie problemów które cię od tego powstrzymują). Naszą naturą jest życie w społeczności, jeśli żyjesz samotnie to nie dziwne że wszystko się pierdoli.
Wiele osób po latach cieszy się że nie popełniło samobójstwa i cieszy się życiem, tego i tobie życzę i proszę Cię, jak tylko mogę, nie myśl o tym, przynajmniej staraj się. Też takie myśli miałem, ale z większości problemów jakoś wychodziłem, tego I Tobe z całego serca życzę. Trzymaj się, jeszcze tyle dobra przed tobą!
moim zdaniem jesteś zagubioną duszą i musisz znaleźć osobę która pomoże Ci odnaleść się w życiu(w życiu a nie w społeczeństwie/w śród rówieśników).. bardzo często pomaga wspólnota z ludźmi którzy są członkami twojej subkultury/ twoich zainteresowań.... uwierz! jest więcej ludzi takich jak ty niż sobie możesz sobie wyobrazić.. co kochasz? co Cię fascynuje? czym się interesujesz? internet po to powstał by ludzie z tymi samymi "myślami" odnaleźli się.. może właśnie ktoś myśli dokładnie to samo co ty jest bliżej niż myślisz...
Nie zacjowujesz się zbyt zachecajaco więc się nie dziw.niemniej jednak jak widać twoje istnienie nie jest bez znaczenia. Ale to twoje życie zrobisz co zechcezz