#29zLl

Swoją przygodę z jeździectwem rozpoczęłam pewnej jesieni. Bywałam tam raz w tygodniu. W grudniu organizowana była stajenna wigilia, w której mieli uczestniczyć kursanci i instruktorzy. Po prostu wszyscy przyjaciele stajni. Bardzo się na to wydarzenie cieszyłam. Wiedziałam, że tradycją są prezenty dla koni. W jednym z jeździeckich sklepów kupiłam kopystkę, uwiąz i komplet szczotek. Wszystko zapakowałam w świąteczną torbę i pojechałam. W budynku przy stajni kręciło się już sporo osób, których nie znałam. Ale powiedziałam po prostu cześć, a oni wskazali, że spotkanie jest na piętrze. Weszłam tam, a pod choinką stały wielkie torby, wszystkie z tego samego sklepu jeździeckiego. Postawiłam tam i swoją skromną i widziałam, jak przychodzące osoby patrzyły na nią ze zdziwieniem. Było mi bardzo niezręcznie. Ale to nie było najgorsze. Ludzie, którzy dołączali, siadali na drugim końcu stołu niż ja i zaczęli w pewnym momencie śpiewać kolędy. Zrobiło mi się potwornie przykro. Ja nie znałam tych ludzi, nie czułam się wystarczająco odważna, żeby sama do nich podejść i myślę, że jednak grupie jest łatwiej powiedzieć: „Chodź do nas, co tam będziesz sama siedziała”. Opuściłam więc tę imprezę i wróciłam do domu. Przestałam tam również brać lekcje. Dzisiaj pewnie bym podeszła sama, ale wtedy poczułam się okropnie, taka wykluczona.
coztegoze2 Odpowiedz

Chyba nie ma nic bardziej zapraszającego jak ludzie zaczynają śpiewać kolędy. Można się po prostu przyłączyć, bo większość ludzi zna słowa.

No może tak. Ale ja się nie dziwię. Siedzisz sama na końcu stołu, a ludzie, którzy wchodzą ignorują Cię i siadają na jego drugim końcu. To już samo w sobie można zinterpretować raczej nie jako zachętę do dołączenia.

Livarot Odpowiedz

A może przez pomyłkę weszłaś na imprezę dla sponsorów albo zarządu? Ktoś cię jednak źle skierował a ponieważ to Wigilia byli na tyle uprzejmi że Cię nie wyprosili. Przecież stajnia to nie tajne służby i kilka osób musiałaś tam znać i być po imieniu. A piszesz , cytuję " nie znałam tych ludzi".

Lekcje były indywidualne, dopiero zaczynałam więc nie było okazji się poznać, znałam dwie osoby, których akurat w tym momencie tam nie było. Nie znaliśmy się zatem wzajemnie, ale liczyłam po prostu na jakąś większą otwartość, że ktoś usiądzie koło mnie, zagada. Ludziom w grupie, która się zna łatwiej chyba zagaić coś do samotnej osoby niż tej osobie do grupy znających się ludzi. W każdym razie cała ta sytuacja była dla mnie stresująca. Paczki były z jednego sklepu bo tak się ludzie umówili gdzieś na jakieś grupie, do której nie byłam dodana, ale to też nie oznacza, że moja paczka była bezwartościowa, była uniwersalna, takie rzeczy w stajni przydają się zawsze. A ludzie patrzyli ze zdziwieniem pomieszanym z nie wiem czym. Było mi zwyczajnie przykro. Nie wróciłam wtedy na kolejne lekcje, ale wróciłam po latach już jako samodzielny jeździec. I przekonałam się kolejny raz, że rezygnacja z tego miejsca była dobrą decyzją, to po prostu nie było i nie jest miejsce dla mnie.

Masaichick Odpowiedz

Bylo jeszcze zabrac prezent. Nie nalezy sie im.

HansVanDanz

Konie nie zrobili niczego złego.

Dodaj anonimowe wyznanie