#zW1Df
Po trzech dniach odwiedzin nawet moja żona stwierdziła, że jakoś inaczej wyobrażała sobie życie w Anglii. Cieszyłem się, że już nie jestem częścią tego kraju i udało mi się ułożyć życie w Polsce. Resztę czasu spędziliśmy na zwiedzaniu.
Ogólnie nie czułem już tego zachwytu co niegdyś, pojechałem z nostalgii do starego miejsca i starych znajomych, ale to już nie to samo co kiedyś, teraz miałem inny odbiór. Cieszyłem się z powrotu do domu, a jednocześnie jest mi przykro, że inni tam utknęli częściowo wbrew swojemu sumieniu i ideałom życiowym i starają się sobie wmówić, że jest dobrze. Nie jest dobrze, pamiętam, jakim świętem był wyjazd na wakacje do Polski i jak się na niego czekało, liczyło dni, szykowało i odkładało pieniądze 18 lat temu. Dwa tygodnie balangi, odwiedzania rodziny, znajomych, „chwaleniem się” tym, że się ma coś więcej od życia, a potem dopadało człowieka przygnębienie, kiedy musiał wracać. Ostatnie dni w Polsce to już było w zasadzie liczenie dni i przygotowywanie się do powrotu. To już im nie sprawia frajdy i mi też pewnie by nie sprawiało, bo co ma powiedzieć w Polsce 40-kilkulatek, że jest dalej kelnerem gdzieś na Wyspach, że z lotniska odbiera go co roku starzejący się ojciec, już pod siedemdziesiątkę, a on sam niczego się nie dorobił przez 20 lat w Anglii? Imprezy w Polsce skończyły się, starzy kumple w Polsce pozakładali rodziny i powyjeżdżali z miasta i coraz trudniej z kimś spędzić czas. A kiedy przylatujesz co pół roku czy rok do Polski, to widzisz, jak ludzie z dawnego otoczenia zmieniają samochody, kupują mieszkania i budują dom, I nagle zdajesz sobie sprawę, że to ty jesteś nieudacznikiem, a nie oni, ich pensje w Polsce zaczynają doganiać i wyprzedzać twoją.
Dużo omówiłem po alkoholu przez pryzmat moich doświadczeń z kolegą. Bardzo mocno wzięło mnie na przemyślenia i cieszę się, że nie jestem częścią tego emigracyjnego życia. Ostatni raz tam byłem.
Ciekawy wpis, ale chciałabym dorzucić trochę innej perspektywy. Mieszkam w Wielkiej Brytanii z mężem od 10 lat, od 3 lat mamy własny dom – kupiony na kredyt, nie dostaliśmy go w prezencie i nie pracujemy na jakichś wyjątkowo dobrze płatnych stanowiskach. Da się, choć wiadomo, trzeba rozsądnie planować.
Z naszych obserwacji wynika, że sporo osób, które tu zostają na dłużej i mają rodziny, też ma już swoje domy albo wynajmują całe domy, a nie pokoje. Na pokojach rzeczywiście często mieszkają osoby samotne – studenci, sezonowi pracownicy albo ci, którzy i tak planują niedługo wrócić do Polski.
Oczywiście każdy ma inną sytuację, inne wybory, ale trochę szkoda, że w Twoim wpisie to życie na emigracji zostało pokazane tak jednostronnie. Wiele osób naprawdę zbudowało tu swoje życie – z dziećmi, domem, normalnością. I nie jest to życie „od wolnego do wolnego”, tylko codzienność jak wszędzie – z pracą, szkołą, obowiązkami i planami na przyszłość.
Nie wszystko tu idealne, ale też nie wszystko takie szare, jak mogłoby wynikać z Twojej relacji.
Zgadzam się. Ja wyjechałam do Anglii 20 lat temu, też mam dom na kredyt i całkiem przyzwoite życie. Zastanawiam się jakimi ludźmi są znajomi autora, bo w latach 2005-2010 wyjechało również wielu moich znajomych i sytuacje opisane w wyznaniu to raczej są wyjątki niż reguła. I nie mówię, że to Eldorado i ktoś nam cokolwiek dał. Do wszystkiego doszliśmy ciężką pracą i na początku łatwo nie było,ale teraz większość Polaków, których znam mają całkiem fajne, poukładane życie. I nie jestem też "osobą, która w Polsce i tak do niczego by nie doszła" bo oboje z mężem porzuciliśmy kierownicze stanowiska - po prostu mieliśmy dość polskiej rzeczywistości i chcieliśmy spróbować czegoś innego.
Większość Polaków, którzy wyjechali do Anglii na samym początku, to byli ludzie, którzy w Polsce również niczego by nie osiągnęli. Moja znajoma po kilku latach w Anglii miała swój dom i nie ma po co wracać do Polski.
@ ohlala A Ty siedzisz w polsce. Nie masz nikogo i ciągle wypisujesz bzdury na anonimowych...
@Schall
Ooo, wyjechało się do Anglii?😁
Jestem córką takich zasiedziałych rodaków. Jak byłam mała, opuściliśmy w Polsce nasze mieszkanie w centrum dużego miasta, dom letni, szkołę prywatną, wakacje za granicą dwa razy w roku za życie na wyspach, w nieciekawych dzielnicach na wynajem, a zamiast wakacji ograniczone widywania rodziny raz w roku. Tam żyjąc pierwszy raz doświadczyłam regularnego głodowania i kłótni z korzystania z prądu z powodu braku pięniędzy w domu, bo rodzicom zachciało się śmiesznie małej połowy domu, a sprzedanie wszystkich nieruchomości w Polsce nawet nie dało 1/20 ceny na ich dom, a co dopiero na życie. Rodzice zapierają się że Polska to poradziecka dziura z dechami, i że tam nie da się żyć, i że co oni mają teraz to jest lepsze, bo "zachodnie".
Na wyspach skończyłam architekturę, wyprowadziłam się na swoje, ale czy dało mi coś? Od poniedziałku do piątku pracowałam w biurze, w weekendy na kasie w supermarkecie, a wieczorami jeszcze zlecenia robiłam dodatkowo, spałam tylko 3h dziennie, a i tak ledwo wiązałam koniec z końcem. Dwa lata temu miałam już dosyć i opuściłam wyspy na zawsze. Nigdy nie żyło mi się lepiej.
Byłem na wyspach kilka lat. W dużej mierze to co napisałeś jest prawdą, choć są osoby które się wybijają, zakładają firmy, obejmują wysokie stanowiska, kupują domy, ale są to wyjątki. Większość pracuje na najniżej opłacanych stanowiskach przez kupę lat i żeby było zabawnie część z nich ma problem z podstawowa komunikacją po angielsku.
No i ten brak w czymś tak podstawowym jak umiejętność komunikacji jest w dużej mierze odpowiedzialny za to, że są tam gdzie są. Żeby coś zbudować trzeba się zaangażować. Oni tego nie robią, ci co "się wybijają" po prostu okazali zaangażowanie.
Niezależnie od szerokości geograficznej znajdziesz ludzi, którzy od lat pracują jako sprzątaczki czy ekspedientki. Nie każdy jest i nie każdy musi być ambitny. Zapewne za granicą nawet z ambicjami trudniej się wybić? Ciekawe ilu u nas jest ukraińców na stanowiskach kierowniczych czy naukowych?
Tylko, ze w Polsce nie zawsze uznają dyplomy z Ukraińskich szkol i uczelni, bo system jest inny. Oni wyjechali gdy Anglia była jeszcze w unii, wiec nie było problemu z zaakceptowaniem uczelni z Polski. Angielski to język, który POWINIEN znać każdy przynajmniej na poziomie B1. To język, który słyszy się wszędzie i uczy od pierwszej klasy podstawówki. Ukraińcy się nie uczą polskiego, wiec nic dziwnego, ze jest im trudniej niż Polakom w Anglii. Prawda jest taka, ze Polacy nie wykorzystują swoich szans i to smutne, bo mogą. W każdym zachodnim kraju jedna z najwiekszych grup imigracyjnych, to nie Araby, a Polacy. No i to Polacy siedzą tam 30 lat i nie uczą się języka. WSTYD. Rozumiem jeżeli to osoba starsza np. około 40stki i pracuje na budowie, probuje utrzymać rodzine. Wtedy jest ciężej, o ile ta osoba nie pije i nie jest dnem społecznym. Do takich osób mam szacunek, ale nie do pijaków. A to, ze jesteśmy w unii daje Polakom szeroki zakres by wyzyskiwać inne państwa mieszkając nadal w Polsce. Prawie polowa polskich dzieci nie dostaje 800+ tylko zasiłek na dzieci z innych państw zachodnich.
https://odzyskajkindergeld.pl/oprocz-500-nalezy-ci-sie-kindergeld/
Polacy robią cale strony o tym jak pobierać zasiłek na dzieci z Niemiec, gdy dziecko nadal mieszka w Polsce. I to wy narzekacie na Arabów czy Ukraińców? Nie jesteśmy lepsi.
@ Powiemnie A teraz taka ciekawostka... podejrzewam, że nie wiesz o tym, że w krajach unii jak i w uk jest wielu polaków zasiadających w radach nadzorczych i na innych wysokich stanowiskach bardzo dużych firm i korporacji.
Powiemnie miała raczej na myśli kobiety, gdyż za granicą polki robią karierę tylko w jednym zawodzie... Natomiast co do mężczyzn to jeśli ktoś potrafi cegły układać to lepszy pieniądz wyciągnie za granicą
Osoba starsza np okolo czterdziestki :D :D :D
Nie wszystkie firmy akceptuja dokumenty z polskich uczelni (sytuacja, ktora widzialem na wlasne oczy kilka miesiecy temu, w jednym z krajow unijnych).
Kazdy powinien znac jezyk ojczysty, jezyki obce sa opcjonalne.
Pijak moze byc wysokofunkcjonujacy i byc prezesem banku.
Zdziwisz sie w doroslym zyciu ile mozna zarobic na budowie.
Zasilki zawsze kusza patologie, niezaleznie od narodowosci.
Ukraincom byloby duzo latwiej nauczyc sie polskiego, gdyby znali ukrainski - rosyjski, ktorym wiekszosc z nich sie posluguje nie jest tak podobny do polskiego jak ukrainski.
Polakom w Anglii nikt nie dawal nawet 10% tego, co dostali Ukraincy w Polsce.
Przybysze z krajow arabskich nie stanowia najwiekszego odsetka wsrod imigrantow, za to bezapelacyjnie sa na pierwszym miejscu jesli chodzi o niepracujacych imigrantow.
Pozdrawiam
Ja tez siedze w Londynie od 2014 roku. Jestem mechanikiem rowerowym, jednym z kilku najlepszych w Londynie chociaz zarobki mam bardzo przecietne. Zona pracuje w przedszkolu wiec tez kokosow nie zbija. Mamy maly domek, dwa koty, samochod. Zyje nam sie dobrze, spokojnie i wzglednie wygodnie. To ze Twoi znajomi po wielu latach nie dorobili sie niczego i dalej zyja w pokoju z materacem na podlodze swiadczy tylko o tym ze sa albo niezaradni, albo leniwi i nie chce im sie pracowac, albo ze w dzien wyplaty zyja ponad stan.
I w Angli i w Polsce to samo slonce wstaje kazdego dnia i kazdego dnia mamy jakas prace nad ktora sie trzeba pochylic i ja poprostu wykonac. Nie da sie na skroty na dluzsza mete.
Jesli Twoi znajomi tego nie rozumieja to ani w Angli ani w Polsce, ani w zadnym innym miejscu niczego sie nigdy nie dorobia.
A ja byłem kiedyś przejazdem w Szwajcarii.
Pracownik zakładu, który pomagał mi z usterką mojego motocykla zaprosił mnie do siebie na kawę.
Nie uwierzycie jak tam ludzie żyją. Przykro się robi. Tym bardziej, że to bardzo uprzejmy i pomocny naród.
Niestety warunki życia są tragiczne.
Szkoda, że Szwajcaria to taki piękny kraj na pierwszy rzut oka. A tak naprawdę to zaścianek europy.
Boze, jakie ty bzdury wypisujesz.
O dziwo też się zgodzę. Z jednej strony niby wszystko takie wychuchane, widać kasę, a z drugiej strony nawet dla Szwajcarów jest tam tak drogo, że wcale się regularnie nie stołują w restauracjach. Przy czym jakość i wybór restauracji u nas w miastach wojewódzkich o niebo lepszy niż w Szwajcarii, to samo w Norwegii.
Akurat wielu moich przyjaciół obrało kierunek Niemcy, i co? I dają sobie świetnie radę, nie zgodzę się z tym co piszesz. To kwestia pracowitości, rozsądnego gospodarowania pieniędzmi i tego czy chcą tam osiąść na stałe czy wiecznie żyją na zasadzie to tylko na chwilę, co doprowadza do tego, że nie mają nic
swojego. Co do posiadania mieszkania, to w wielu krajach Europy Zachodniej wynajem mieszkania nie jest niczym złym, tak poprostu jest skonstruowany ten rynek. Ma to swoje wady, ma to swoje plusy - łatwiej zmienić prace i nie jesteś tak przywiązany do miejsca. Z drugiej strony to nie Twoje - jednak ten rynek wygląda inaczej niż u nas i choćby na przykładzie Niemiec - da się wynająć naprawdę spoko nieodznaczanie za rozsądne pieniadze. U nas jest trudniej.
"Z obcymi" 😆 To ty jesteś obcy w UK. Polaczki 🤣
Jemu chyba chodzi o to, ze mieszkają ze współlokatorami.
Przeprosisz teraz za "Polaczkow", skoro okazalo sie, ze nie zrozumialas prostego tekstu i odpalilas sie, zeby uzewnetrznic w ten obrzydliwy sposob swoja ojkofobie?