Mój mąż jest aseksualny. Nie pociągam go fizycznie (nie jestem modelką Victoria’s Secret, ale też nie XXL). Nie dotknął mnie od kilku lat. Próbowałam wielu rzeczy. Nic nie działa, a na terapię nie chce się zgodzić. Nie chcę go zdradzać. Nawet pytałam, czy skoro on nie ma zamiaru, to może ktoś inny mnie zaspokoi – nie zgodził się. Ta rozmowa miała go skłonić do terapii i ch@#$ wyszło.
Myślę o rozwodzie. Moja pewność siebie już nie istnieje. Gdyby mi powiedział przed ślubem...
Jestem zdruzgotana. Boję się, że kiedyś ulegnę i go zdradzę. Nie toleruję zdrady, nie chcę być tą, co zdradza. Nie wiem już, co mam robić.
Dodaj anonimowe wyznanie
Zatajenie seksualności jest powodem do unieważnienia małżeństwa nawet kościelnego. Nie zdradzaj - po prostu odejdź. Seks jest ważną sferą życia, a mąż Cię zwyczajnie oszukał i to mocno.
Jeśli zgodnie z nauką Kościoła przed ślubem był prawiczkiem to mógł tego nie wiedzieć więc świadomie nie oszukał. Dlatego niektórzy starzy księża mówią poza amboną żeby przed ślubem para raz się sprawdziła.
Raz to się można tylko zniechęcić ;)
Serio można tego nie wiedzieć? Że się nie odczuwa pociągu do drugiej osoby, nie ma się ochoty na seks?
Zasadnicze pytanie - czy zawsze był taki?
Czy stał się taki po jakimś czasie? Jeśli tak, to może są ku temu jakieś przyczyny. Może pod wpływem jakichś zdarzeń ma traumę albo pojawiło się w tym czasie schorzenie, którego się wstydzi. W takim przypadku dałoby się jeszcze go z tego wyprowadzić. Grunt to absolutnie szczera rozmowa o przyczynach.
Natomiast jeśli zawsze był taki, to cóż... rozstanie może być jedynym rozwiązaniem.
Ja również jestem aseksualna. Kiedy drugi człowiek jest atrakcyjny dostrzegam to, jestem zdolna do odczuwania pociągu romantycznego, ale seks mnie obrzydza i nie potrzebuje go do szczęścia. Jeśli twój mąż jest przystojniakiem w wieku 28-35 lat to wiele stracił, że mnie nie poznał xD.
to na cholerę za niego wychodziłaś?