Jestem ofiarą własnego perfekcjonizmu. Wymagam od siebie perfekcyjności. Popełniam błędy, jak każdy, wiadomo, ale każdym błędem potrafię się zadręczać naprawdę długo. Żyję więc w ciągłym napięciu, że jestem nie dość dobra i zaraz zwolnią mnie z pracy, zaraz mąż mnie zostawi itd. Jest też druga strona. Od innych też wymagam bezbłędności. Oczywiście nie zadręczam innych, nie truję im itd., bo wychodzę z założenia, że mogą sobie być, jacy chcą, ale przez to czuję się ciągle zagubiona, nie mam żadnych zaufanych autorytetów. Spotykam kogoś naprawdę dobrego w tym, co robi, ale wystarczy, że popełni błąd i już tracę do niego całe zaufanie jako osoby, która ma mnie w czymś szkolić. Bo skoro raz popełnił błąd, to może popełnić kolejne. Dodatkowo nie wierzę w źródła, bo wiem, jak wyglądają wszelkie badania i wiem, że wystarczy znaleźć tezę i ustawić badanie tak, żeby ją potwierdzić, więc wszystko może być prawdziwe lub fałszywe, a ja nie mam jak tego zweryfikować. Oczywiście są rzetelne badania, ale ja nie wiem, które to. To wszystko utrudnia mi życie, wszystko, co mnie otacza, kwestionuję, wszystko jest niepewne. Wszystko, co robię, sprawdzam wiele razy. Męczy mnie to.
Dodaj anonimowe wyznanie
Wiesz dlaczego człowiek jest człowiekiem?
Bo popełnia błędy.
Wiesz, dlaczego istnieje ewolucja, dlaczego życie w ogóle się rozwija?
Przez mutacje, które są niczym innym jak błędami.
Wiesz, czego uczy się na samym początku zajęć z programowania początkujący informatyk?
Że błędy były, są i będą, i nie ma sposobu na to, aby ich nie było.
Tak, wszystko jest niepewne i wszystko można (i należy) kwestionować.
Ale trzeba mieć do tego punkt podparcia. Jaki?
Ano właśnie taki. To, co jest jedynie pewne, to to, że nic nie jest pewne.
A wtedy możliwe jest wszystko.
A co do szkolenia, nauki itp. - jest takie powiedzenie "dobry uczeń potrafi się nauczyć nawet od diabła".
Więc bądź dobrym uczniem (co znaczy między innymi powątpiewaj we wszystko ;)) - wtedy to, czy nauczyciel popełnia błędy, jest mało istotne :).
I nie sprawdzaj, tylko rób to.
Jak mówił mój nauczyciel ;) "tylko próbuj, próbuj, próbuj - przez 10 tysięcy lat non stop".
Logika logiką, ale przez całe życie miałam wpajane, że wystarczająco dobra będę tylko wtedy jak będę absolutnie idealna. I przeniosłam to na innych ludzi.
Autorko to częste wychowanie w przeszłości. Znam wiele osób z podobnym problemem, sama sporo czasu z tym walczyłam. Teraz jesteś już dorosła i pozostaje nauczyć się że wychowanie, wpojone Ci do głowy to kłamstwo. Ale nie poddawaj sie. Tak naprawdę musisz uwierzyć w to, że zasługujesz na życie bez bycia idealną. Zasługujesz na to żeby popełniać błędy.
Ciężko nad tym pracuję i jest lepiej niż kiedyś, bo kiedyś to w ogóle chciałam popełnić samobójstwo, bo nie jestem wystarczająco dobra, żeby żyć i być szczęśliwa.
Może psycholog?
Był psycholog, który trochę poprawił sytuację, ale zmieniłam pracę i nie miałam już możliwości do niego chodzić, bo moje godziny pracy pokrywały się z jego godzinami pracy. Przynajmniej przestałam tak bardzo nienawidzić siebie za każdy błąd.
Sprawdź bardzo dokładnie ofertę psychoterapeutów i psychiatrów zajmujących się traumami, ubierz się z ogromną starannością, wybierz najperfekcyjniejszy autobus lub bolta i zasuwaj na terapię
Współczuję przyszłym dziecią
Jak będą musiały napisać dyktando .
@Livarot jest opcja że w przyszłości jeszcze bardziej odwali.
Jak napisałam w historii, nie okazuję innym moich oczekiwań. Niech sobie będą nieidealni, ich wola. I w sumie normalność. A to, że JA się źle czuję, bo nie są bezbłędni to już mój problem :-)
No i nie zaskoczył.
Co to jest "dziecią"?
A ja sobie pomyślałem że zrozumiał ale to zignorował dalej kontynuując swój wątek uznając że jego myśl jest ważniejsza od poprawnej pisowni. A jak tak się już czepiamy to co to za zdanie bez znaku interpunkcyjnego na koniec?