#yx9jT
„a co dostał X ze sprawdzianu ?”, „A X jakoś dostał 5!”. W moim dzieciństwie często byłem porównywany do kuzyna w tym samym wieku. Kuzyn był takim cudownym dzieckiem: aktywny społecznie, brał udział w akademiach i uroczystościach, ministrant, sportowiec, w szkole podstawowej i gimnazjum świadectwa z paskiem. Najgorzej miałem w szkole podstawowej, gdy cały czas zestawiano moje wyniki w nauce z jego wynikami. Jego dobra passa skończyła się jednak w liceum. Tam okazało się, że już taki cudowny nie był — oceny spadły znacząco w dół, skończyły się świadectwa z paskiem. Nawet zrezygnował z rozszerzonego przedmiotu, bo sobie z nim nie radził i wybrał łatwiejsze rozszerzenie, jednak nie powtarzał klasy i nie miał poprawek, maturę też jakoś udało mu się zdać. W końcu nadeszła pora wyboru uczelni. Ja dostałem się na uczelnię medyczną, on dostał się na uczelnię techniczną.
Na uczelni wytrzymał dokładnie miesiąc, po czym zrezygnował. Przez rok pracował dorywczo jako taksówkarz i magazynier. Absolutnie nie mam nic do tych zawodów, bardzo je szanuję, no ale wiecie, jak to jest — cudowne paskowe dziecko, przyszła elita, a wykonuje taką pracę. Po roku poszedł na jakiś tam kierunek na uniwersytecie, ale nie jest to nic prestiżowego.
Teraz jak matka próbuje gonić mojego młodszego brata do nauki i prawi mu morały o dobrych ocenach, to zawsze przypominam jej o tym „cudownym dziecku”, co miesiąca na uczelni nie wytrzymało.
Kuzyn najwyraźniej jest wybitnie inteligentny, na tyle że przeszedł przez podstawówkę i gimnazjum nie ucząc się w ogóle. Nie musiał nic robić, dlatego miał czas i ochotę na te wszystkie inne aktywności. Potem poszedł do liceum i nagle było trudniej, musiał zacząć się uczyć, a nie wiedział, jak, bo nigdy przedtem tego nie robił. A studia, jak to studia (poza może jakimiś prywatnymi wyższymi szkołami gotowania na gazie) to jeszcze raz taka różnica jak między podstawówką a liceum.
Da radę, ale będzie potrzebował dużo motywacji.
Klasyczna pułapką bycia "zdolnym ale leniwym", skutkująca brakiem wyrobienia odpowiednich nawyków. Tylko są ludzie, którzy sobie z tej sytuacji prowadzą i wyjdą (ja się np. pierwszy raz w życiu uczyłam do matury i to tylko z jednego przedmiotu, a potem na studiach z nożem na gardle jakoś się nauczyłam uczyć), a inni nie, bo nie będzie im wystarczająco zależało. I chyba w tym głównej leży problem kuzyna głównego bohatera - za bardzo jest.wyluzowany
Może jest bardzo inteligentny a może nie. Ocenianie inteligencji po ocenach w podstawówce, raczej nie jest zbyt miarodajne.
Nie wiemy w jakiej podstawówce uczył się kuzyn. Może to było zapyziale małe miasteczko gdzie wystarczyło poprawnie czytać i pisać , być w miarę elokwentnym i mieć rodziców na stanowiskach żeby mieć same piątki. Potem już tak łatwo nie było.
Do szkoły podstawowej i gimanzjum chodziliśmy razem w małym miasteczku, kuzyn nie miał rodziców na wysokich stanowiskach. Aczkolwiek jego matka dbała aby synek się wyróżniał już od przedszkola. Niestety moja matka, też chciała abym był najlepszym uczniem w szkole i żebym się wyróżniał. Taki stan rzeczy trwał do końca gimnazjum, a w liceum już miałem spokój. Do kuzyna absolutnie nie czuję żalu, pogardy czy nienawiści. Od dziecka jestem bardzo tolerancyjny i zupełnie mi wsiało i wisi kim kuzyn był, jest i będzie. Jedyny żal mam do matki o presję jaką na mnie wywierała w młodości i za te porównywanie do kuzyna.
Przecież z każdego zdania, w którym go opisujesz bijenpogarda do kuzyna i radość z jego niepowodzenia. Mocno Ci siadło na głowę.
@Econiks widzę że masz nieźle zryty łeb skoro to tak odczytałaś/eś
W sumie w tym porównywaniu jest dziwne to, że niby ma być motywacją, ale nigdy nie ma miejsca, gdy ten porównywany coś zrobi dobrze. Ludzie to tłumaczą, że porównują do lepszych, żeby ktoś się bardziej starał. Ale jak się postara to nie pochwalą i tłumaczą to tym, że jak pochwalą to spocznie na laurach. I wtedy jest takie, że ktoś dostanie 4 i słyszy "A X co dostał?" i jak dostał 5 to wtedy "masz być jak X". Ale jak dostał 3 to "nie obchodzi mnie X". I też właśnie istnieje szansa, że X był lepszy z jednej rzeczy, a Pan autor w drugiej i mama tego X tak samo jego porównywała do Pana. Albo jak poszedł na studia i nie dał rady to miał w domu wykład "A Autor skończył studia, a ty nie, czemu nie możesz być jak Autor". Ale o tym już nikt Panu nie powiedział. Bo porównuje się tylko na zasadzie "masz być tak dobry jak on", ale nigdy się nie chwali tego, który jest lepszy.
Klątwa "genialnego" dziecka. Jeśli całe życie słyszał, jaki jest cudowny, wszystko umie, świetnie się uczy i świat stoi przed nim otworem, to w momencie, w którym nagle napotyka na przeszkody albo okazuje się, że musi włożyć wysiłek, żeby osiągnąć efekt (a wcześniej samo wszystko przychodziło) - to nie radzi sobie z tą sytuacją. Z niepowodzeniami, ze swoimi słabościami, z faktem, że nad pewnymi rzeczami trzeba ciężko popracować. A jeśli istnieje ryzyko porażki - to taki człowiek będzie miał ogromne problemy z tym, żeby w ogóle podjąć próbę.
tak się kończy kult cyferek w dzienniczku - najważniejsze, żeby były 5 z góry na dół! A co chce dziecko to nieistotne, bo rodzice wiedzą co ono chce i ma spełnić ich oczekiwania, w końcu jako paskowy uczeń będzie tym prawnikiem lub lekarzem lub <wstaw inny zawód uznany za prestiżowy>.
Żeby być lekarzem trzeba zdać dobrze maturę z chemii i biologii. Podczas rekrutacji nikt nie pyta się o świadectwa z paskiem, wolontariaty. Tylko i wyłącznie matura, ewentualnie olimpiada przedmiotowa. Tylko tyle i aż tyle. Na studiach nikogo nie obchodzi co miałem z niemieckiego czy historii w gimnazjum. Także czas który poświęciłem na naukę w podstawówce i gimnazjum był czasem straconym. Mogę sobie tymi paskami dupę teraz podetrzeć.
A w pracy nikt nie będzie pytał, jakie oceny się miało na studiach. Jedynie dla stypendium warto się postarać.
Malo tego w pracy czesto nawet dyplomu Ci nie sprwadza. Powiesz ze skonczyles i tyle. Ja swoj dyplom przynioslem po 5 latach jak sie zwalnialem bo musieli miec "porzadek w papierach". Zatrudnili mnie ze wzgledu na moja wiedze i umiejetnosci a papierek byl tylko przepustka do tego. W obecnej pracy nie sprwadzili czy mam prawo jazdy mimo ze posiadam sluzbowy samochod... Takich kwiatkow jest wiecej. Naprawde wiedza doswiadczenie i twoje ogolne podejscie jest wiecej warte niz niektore papierki czy certyfikaty troche to smutne ale prawdziwe.
Mój dyplom chcieli, bo liczy się do stażu pracy w kwestii długości urlopu. Więc dyplom interesował tylko kadry, żeby wiedzieć, czy mam już 26 dni urlopu w roku, czy jeszcze 20.
Znam to zjawisko bo nieraz byłam porównywana do kuzynki, bo robi coś szybciej niż ja. Szkoda, że osoby porównujące mnie do niej nie dostrzegły, że ja przestrzegam higieny a ona nawet boi się płynu do naczyń i wg niej naczynia z resztkami chlania ochlapane wodą i obmacane brudnymi łapami mytymi rzadko są czyste. Śmiać się czy płakać? Oto jest pytanie.