#ykdoO

Mój chłopak zawsze, od kiedy pamiętam, był domatorem. Nigdy nie kręciły go imprezy, jak już mieliśmy ochotę na spotkanie ze znajomymi, to zawsze zapraszaliśmy ich do siebie albo ewentualnie szliśmy do kogoś na domówkę. Przez długi czas czułam się z tym dobrze, ale po trzech latach związku zaczęło mi to trochę doskwierać, że nigdzie nie mogę wyjść z moim chłopakiem. Inne pary spędzały razem czas na mieście, robiły ciekawe rzeczy wieczorami, a mój partner zawsze wolał zostać w domu, niż wyjść do pubu albo na koncert. Namawiałam go więc, żeby zaczął wychodzić do ludzi, chciałam, żeby się zmienił. A raczej tak tylko mi się wydawało.

Po usilnych namowach z mojej strony i po setce zaproszeń od kolegów, Mariusz ruszył tyłek i poszedł… do klubu. Byłam w ciężkim szoku. Zastanawiałam się, jak mu się spodoba i okazało się, że świetnie się razem bawiliśmy. Na początku tego epizodu, nasz związek odżył. Zaczęliśmy co chwilę wychodzić na koncerty, do klubów, jeździliśmy na festiwale, odwiedzaliśmy różne restauracje.
Po jakimś czasie jednak zaczęłam zauważać, że dopada mnie… potrzeba zostania w domu - owszem, chcę wychodzić do ludzi, ale nie non stop. Potrzebowałam też chwili spokoju. I wtedy Mariusz zaczął wychodzić sam. Nie mogłam w to uwierzyć, wyglądało to tak, jakby przeżywał drugą młodość, on kompletnie się zmienił w przeciągu zaledwie… miesiąca, dwóch?

Mariusz popadł ze skrajności w skrajność. Z domatora nagle stał się duszą towarzystwa, a wszystko to dzięki kręgom, wśród których zaczął się obracać. Kolega przedstawił kolegę, tamten następnego, i tym sposobem mój chłopak znalazł sobie nowych znajomych, z których większość była młodsza o dobre 10 lat. Zaczęło mnie to niepokoić, do tego stopnia, że sprawdzałam mu już telefon. Byłam przekonana, że mnie zdradza z jakąś młodszą laska. Prawda okazała się o wiele gorsza.
On zaczął coś brać. Mój chłopak, który zawsze grzecznie siedział w domu przed telewizorem i jego największym wybrykiem było wypicie jednego piwa za dużo, zaczął brać prochy w jakichś spelunach. I to wszystko przez mój durny pomysł, żeby go wyciągnąć z domu. Byłam głupia, że chciałam go zmienić, strasznie tego żałuję.

Mariusz teraz chodzi na terapię i próbuje wrócić do starego stylu życia, a ja mam zamiar go w tym wspierać i pomóc mu ile tylko jestem w stanie. To nauczka dla mnie, teraz oddałabym wszystko, by wrócił mój ukochany, taki, jakim był kiedyś. Trzymajcie za niego kciuki!
TakaOna100 Odpowiedz

Nie rozumiem jaka to jest nauczka dla Ciebie? Twoj chłopak jest niestabilny, nie potrafi znaleźć środka w swoim codziennym życiu i przechodzi z jednej skrajności w drugą. To nie Twoja wina, to on ma do wykonania pracę nad soba

Dantavo Odpowiedz

Nie jest twoją winą, że zaczął ćpać. To dorosły facet, który odpowiada za siebie i sam potrafi podejmować decyzje.

imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Moze byl domatorem, bo wiedzial, ze nie radzi sobie z pewnymi sytuacjami i jego sposobem na radzenie sobie z tym bylo unikanie tych sytuacji.

RykSilnika Odpowiedz

Daj spokój, Ty chciałaś tylko żeby wyjść czasem z domu a nie przepierdzieć całe życie na kanapie. Nie włożyłaś mu dragów do ręki. Sam się w to wpakował. Trzymam kciuki, żeby mu się udało wyjść z nałogu. A na przyszłość dobrze wiedzieć, że między byciem kanapowcem a naćpanym klubowiczem jest jeszcze masa innych rzeczy do roboty.

Dodaj anonimowe wyznanie