#xZvyA
W tygodniu codziennie prowadzam córkę do przedszkola. Idziemy na piechotę (całe 5 minut) przy każdej pogodzie. Jak był orkan, to nie chodziła do przedszkola. Z młodszym chodzę zazwyczaj wtedy, kiedy mocno nie pada. Dzieciaki są odpowiednio ubrane, a młody jeszcze czasem zabezpieczony przed deszczem i wiatrem w postaci foli na wózku.
Gdy tylko temperatura spada poniżej +10 albo wieje wiatr, albo mży, to słyszę komentarze od napotkanych ludzi: „Wyszłaś z dzieckiem w takie zimno, taki wiatr/deszcz”. Doprowadza mnie do szaleństwa, że każdy wie lepiej. Brakuje tylko, żeby nasłali na mnie opiekę społeczną, bo przecież dzieci na zimno zabieram, wyrodna matka!
I nikt nie pomyśli, że dzieciaki zahartowane i nie chorują. Ciekawe czemu...
Moje ulubione to wsadzanie mordy do wózka i pytanie "a gdzie to dziecko ma czapeczkę/skarpetki/co tak letko ubrane, przeca się zaziębi".
W ogole sie nie przejmuj, tak bylo od zawsze, ze znudzeni ludzie szukaja tematu do nagabywania. A dzieci, dzieci chowaj po swojemu. Ty wiesz najlepiej, jak.
Co? To jakieś bzdury. Przecież ludzie wiedzą, że dzieci od zawsze lepiły bałwany i biegały po podwórku.