Dzisiaj przeglądając Facebooka, zobaczyłam post od schroniska. Była w nim opisana smutna wiadomość o tym, że jeden piesek zdechł. Dostał się do schroniska po tym, jak został znaleziony przy torach kolejowych z odciętymi dwoma łapkami i ogonem. Przeszedł kilka operacji, już była nadzieja na odratowanie, ale niestety się nie udało. Potem weszłam w komentarze i aż mnie zamurowało.
Ludzie piszący, że maszynista powinien być pociągnięty do odpowiedzialności prawnej, że to jest znęcanie się nad zwierzętami itp.
Ja naprawdę rozumiem, że ludziom było przykro, ale bez przesady. Maszynista nie wyhamuje przed człowiekiem, a co dopiero przed psem, który jest mniejszy, więc zauważyć go można dopiero z dosyć bliskiej odległości (o ile w ogóle).
Dodaj anonimowe wyznanie
Uwaga, wykorzystuję szansę na podniesienie świadomości społecznej na temat schroniska dla psów w Sobolewie. Zachęcam do poczytania o tym, co się tam wyczynia oraz czego dopuszcza się osoba je prowadząca.
Mi udało się uratować jednego psiaka właśnie stamtąd i to z niemałym trudem, ponieważ było mi to na wszystkie możliwe sposoby utrudniane. Raz usłyszałem nawet, że pies już zdechł. Później magicznie ożył. Bonusowa ciekawostka: pies miał zupełnie niewiarygodną książeczkę szczepień, więc domyślam się, że jest tam w ten układ wkręcony pewien weterynarz.
Nic sie nie dzieje w tej sprawie?🥺
Niech wszyscy obrońcy zwierząt zajmą się podwórkowymi psami, cały rok z wrzynającym się łańcuchem, a w zimie bez możliwości ogrzania się.
Wypadki się zdarzają. Szkoda pieska, ale to był wypadek.
Kiedyś udzielałam się w fundacji pomagającej bezdomnym kotom. Póki nie zauważyłam, że to też są fanatycy. Dużo kotów, domy tymczasowe pełne, a osoby decyzyjne przebierają, komu zwierzę dać, a komu nie dać. Czasem odrzucały rodziny z małymi dziećmi, bo to stres dla kotów! Normalnych ludzi.
Koty łapane do kastracji, ewidentnie dzikie, nie lubiące ludzi, trzymane na siłę w klatkach, bo "kotów nie można wypuszczać". Z brakiem funduszy, ratowanie jednego kota za kilkanaście tysięcy, bo "biedny kotek", ale brak profilaktycznych szczepień dla pozostałych "bo one przecież zdrowe".
Przestałam się udzielać. Nadal wspieram ich karmą i 1,5% podatku, ale to nie dla mnie.
Większość obrońców zwierząt zajmuje się właśnie tymi psami na łańcuchach. Tylko problem z nimi jest taki, że nasze polskie prawo nie reguluje tego jako przestępstwo, a nawet jeśli, to albo jest to trudne do udowodnienia, albo zwyczajnie policja i inne organy mają ważniejsze rzeczy na głowie, niż jakiś tam pies na łańcuchu. I dlatego nierzadko zdarza się, że nawet jeśli jakaś organizacja takiego psa weźmie, to później to oni mają sprawę w sądzie o kradzież psa. Ja byłam wolontariuszką w dwóch fundacjach i takie pozwy były nagminne. Nawet jeśli pies był w widocznym złym stanie, wychudzony, zagłodzony, bez dostępu do świeżej wody, to policja i sąd problemu nie widzą.
Zastanawiam się, dlaczego ratowano tak okropnie okaleczone zwierzę, zamiast je humanitarnie uśpić? Serio. Nie dość tego, co się już wycierpiało, to jeszcze mu zafundowano strach i kolejny ból związany z operacjami. Skutek był ten sam, tylko przedłużono mu agonię.
Zamień zwierzę na człowieka i zastanów się dlaczego nie dobija się ciężko rannych/śmiertelnie chorych ludzi, dla których nie ma ratunku.
Zwierzę to nie człowiek. Człowiek to nie zwierzę.