Jako nastolatek byłem chorobliwie otyły, a z racji tego, że moim ulubionym sportem był opierdaling, nic nie zapowiadało zmiany mojego dotychczasowego wyglądu. Gdy po raz kolejny słyszałem, że moja tusza przyprawi mnie o problemy ze zdrowiem, zacząłem się poważnie zastanawiać nad sobą i swoimi nawykami żywieniowymi, ale i to nie zmotywowało mnie do podjęcia żadnych kroków do zbicia masy. Jednak pewnego dnia po kolejnej lekcji w stylu „kim chcesz zostać, jak dorośniesz”, w mojej głowie zapaliła się jasna żaróweczka, a pod nią napis „płatny zabójca”. Możliwe, że mógł być to wpływ uwielbianego przeze mnie filmu „Killer” lub po prostu chęć łatwego, choć niekoniecznie moralnego szybkiego zarobku, ale po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że taki asasyn nie miałby szans na odniesienie sukcesu, wyglądając jak pączek. Wziąłem się za siebie. Zacząłem ćwiczyć i przeszedłem na dietę, w ciągu 3 lat schudłem 27 kilo i wyrobiłem sobie niezłą sylwetkę.
Teraz kończę już studia, a dawni przyjaciele, widząc mnie „odnowionego”, pytają, jak znalazłem motywację do schudnięcia. Odpowiadam im klasycznym banałem, coś w stylu „miałem dość i chciałem zmiany”.
Nikt nigdy nie dowie się, jaka była prawda.
Dodaj anonimowe wyznanie
I w ten sposób zabiłeś niechciane kilogramy.
Pamiętaj ze cele osiąga się małymi krokami. Następny to wybór odpowiedniej szkoły dla assasnow...
Potem dyskretna reklama w darknecie, do tego oczywiście ciągłe szkolenia i podnoszenie kwalifikacji, zadowoleni klienci będą cię sobie polecać (oczywiście ci żywi)...
Płatny morderca i "łatwy zarobek" - to mi nie idzie w parze, ale cóż, ważne że zadziałało i ambicje Ci przeszły. Bo przeszły, prawda? ;)
Marzenie, żeby zostać płatnym zabójcą po obejrzeniu Killera???
To tak, jakby marzyć i karierze kierowcy rajdowego po obejrzeniu Garbi Super Bryka...
I jak, marzenie spełnione?