W liceum napisałam romantyczny list do znienawidzonej nauczycielki, z podpisem znienawidzonego kolegi z klasy i podrzuciłam go jej na biurko w Walentynki. Nauczycielka uwierzyła, a kolega musiał się cudnie tłumaczyć. Nie uwierzyła mu, że to nie on. Ja miałam satysfakcję. W sumie to do dzisiaj mam, przypominając sobie jej i jego minę i to, że nie wydało się, że to ja.
Dodaj anonimowe wyznanie
Aż mi się przypomniało że tak robiliśmy w podstawówce, tylko uczniów w to angażowaliśmy a nie nauczycieli, na to w sumie nie wpadliśmy. Dwa razy były naprawdę dosc udane i wprowadziły trochę zamieszania, bo wiedzieliśmy w które osoby celować a że ja miałem dość ładny charakter pisma i znaliśmy sposób pisania naszych koleżanek z klasy, to sprytnie to podrobiłem. Aż bolały nas brzuchy ze śmiechu, ale nie tylko. Bolało też jak nas Grubszy tłukł jak się zczaił że to nasza robota, ale i tak było warto. Do dziś się z tego śmieję do łez 😄