#wqVeG

Opiszę tu pewną historię gościa, który ma przedziwną misję życiową. Wydaje mi się, że to choroba, ale kto go tam wie. Udało mi się dowiedzieć, że ma na imię Wojtek. Jest to około 40-letni facet, który chyba nie ma pracy, bo i w dzień i w nocy można go niemalże codziennie zobaczyć przy swojej misji. Otóż Wojtek sprząta ulice. Co w tym dziwnego? Ano sprząta tylko tę, na której mieszka, po całej długości, chodząc z foliowym workiem. Zbiera puszki, patyczki po lodach, pety, papierki po gumach. Broń Boże, nie naśmiewam się z niego, bo ulica, na której mieszka ma dzięki niemu pasującą nazwę... ulica Piękna.

Pewnego wieczoru Wojtek jak zawsze sprzątał ulicę. Auto wyjeżdżające z bocznej ulicy zderzyło się z jadącym właśnie ulicą Piękną. Żadnych poważnych obrażeń, ale kierowcy postanowili, że wezwą policję. Zjechali autami na bok i czekali na ich przyjazd. Wtedy do miejsca zdarzenia podeszło dwóch sąsiadów. Zwykła ciekawość. Co zrobił Wojtek? Wojtek, proszę państwa, wszedł na środek skrzyżowania z workiem i zaczął sprzątać kawałki plastiku z błotników i szkła z lamp tych samochodów. Sąsiedzi od razu do Wojtka krzyknęli: „Wojtek, zostaw, to dowody są, posprzątają po sobie, jak policja odjedzie” (wtedy poznałem jego imię). A Wojtek chwilę na nich popatrzył, zastanowił się i odpalił: „Eee... na pewno zapomną i będzie brudno”, po czym wrócił do sprzątania.
MalinoweGofry Odpowiedz

Ale wiesz, że to, że ty go widzisz o różnych porach nie oznacza, że on tam zasuwa cały dzień i noc?

Dodaj anonimowe wyznanie