#weVKk
W czerwcu skończyłam szkołę z zachowaniem bardzo dobrym przez jeden „wybryk”.
Zwymiotowałam w szkole (do sedesu, tak że sprzątać nie było trzeba) i poszłam do pielęgniarki. Spędziłam w jej gabinecie sporo czasu i jak zwykle uznała ona, że symuluję. Postanowiłam więc napisać sobie zwolnienie sama. Podeszłam do portierni, pokazałam je, powiedziałam, że wie o tym moja wychowawczyni i pojechałam do domu (cały czas fatalnie się czując). Na szczęście nie mieszkam daleko od szkoły.
Chwilę później zadzwoniła do mnie mama z ochrzanem, że cała szkoła mnie szuka i nikt nie wie, gdzie jestem. Akurat trafiła na moment, w którym ponownie zwymiotowałam. I od razu przyjechała do domu. Kiedy sytuacja się nie poprawiała, mama wezwała karetkę. Byłam odwodniona i przez kilka dni leżałam w szpitalu, po czym jeszcze w domu, żeby odpocząć.
Kiedy moja mama zadzwoniła do wychowawczyni i wytłumaczyła wszystko, co się stało, pani zrozumiała, ale i tak obniżyła mi zachowanie za wyjście ze szkoły bez pozwolenia.
A co do pielęgniarki — przez ostatnie dwa miesiące szkoły nigdy u niej nie zawitałam, ale zawsze mówiłam do niej „dzień dobry”, jednak ona bez odpowiedzi uciekała.
„Obniżyła” do bardzo dobrego? „Skończyłaś” z bardzo dobrym? Nie przesadzasz trochę?
Trzeba było na pielęgniarkę zwymiotować.
Trzeba było o razu zadzwonić do matki.