Mój tata wraz z moim chrzestnym, gdy jeszcze byli w wieku młodzieńczym, postanowili podkraść dziadkowi trochę wyrobów alkoholowych, a że była zima, nie mieli gdzie się schować. Postanowili iść do... kościoła. Problem niestety tkwił w tym, że mój ojciec chrzestny potrafił pić wódkę tylko na stojąco...
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie dwóch dwudziestolatków, siedzących w ostatniej ławce podczas mszy. Najśmieszniejsze jest to, że chrzestny ponoć pił tylko podczas tych momentów w czasie mszy, gdy się wstaje.
Ot, taki młodzieńczy wybryk :)
Dodaj anonimowe wyznanie
Taki wsiurski wybryk.