#vzPyT
W piątek, dzień przed wielkim wydarzeniem, jechałem zabrać syna na przymiarkę odświętnego ubrania. Wsadziłem fotelik do auta na tylne siedzenie, auto 3-drzwiowe, więc było to troszkę utrudnione, ale zapakowałem się razem z synem i jedziemy!
Droga do miasta to jakieś 4 km, część prowadzi przez las. Jakiś kilometr od domu mojej teściowej wjeżdżam do lasu i stało się najgorsze, co mogło się stać... Spadło na nas drzewo. Syn krzyczy, czyli jest przytomny, ja wyrwałem się z auta, zgasiłem silnik i jakimś cudem wydostałem syna ze zmiażdżonego samochodu. Od razu telefon na 112 i mówię, co się stało, że droga nieprzejezdna, że trzeba straż i pogotowie, bo dziecko małe i trzeba przebadać, na co w słuchawce w odpowiedzi usłyszałem pytanie: „Czy są widoczne obrażenia?”. Mówię, że nie, ale w aucie było dwuipółletnie dziecko. „To po co pogotowie?” No kur#a, czy trzeba mieć głowę pod pachą, żeby przysłali karetkę do takiego wypadku?
Ostatecznie pogotowie przyjechało, straż i policja też, ale na samą myśl o geniuszu na dyspozytorni 112 skacze mi ciśnienie. Miejsce pasażera było zmiażdżone do siedziska, skończyło się na szczęście tylko na strachu i odrapaniach, powiem szczerze – nie wiem jakim cudem. Nie wiem, co się musi wydarzyć, żeby nasze służby ratunkowe zostały przysłane do wypadku bez zbędnych pytań, takich jak wyżej opisane.
Sorry, ale nie rozumiem. Synowi nic się nie stało, nie było żadnych obrażeń, nawet nie piszesz o jakimś bardzo gwałtownym hamowaniu, żeby głową rzuciło i dziwisz się, że nie chcą przysłać Ci karetki, która służy do ratowania życia?
Też jestem przeciwna do wzywania karetki do byle pierdoły. Ale to że nie było widać obrażeń to nie znaczy że nie mógł uderzyć gdzieś głową. I to jeszcze było małe dziecko. W takiej sytuacji karetka powinna przyjechać.
@aliee7, no nie wiem. Dla autora to, że drzewo spadło jest życiowym wydarzeniem. Ale dla dyspozytora w wietrzny dzień to pewnie normalka. Znam taki przypadek, gdzie jak drzewo spadło to zabrało życie 3 osobom. I znam taki, gdzie samochód był potem całkiem sprawny. Autor powiedział dyspozytorowi, że „ trzeba straż i pogotowie, bo dziecko małe i trzeba przebadać” tak jakby sam fakt że w zdarzeniu brało udział dziecko miało zamknąć wszystkie dyskusje. No niestety, drodzy rodzice, wasze dzieci są tak samo ważne jak dorośli/starsi/nastolatkowie, i w kwestii wysyłania karetek decyduje się na podstawie tego kto jak bardzo ucierpiał, czyje życie/zdrowie jest zagrożone, a nie „bo dziecko”.
I zamiast wydawać na odświętne ubranka szyte na miarę, może warto odłożyć i kupić bezpieczniejszy samochód? To nie jest złośliwość, mówię poważnie, też jeździłam kiedyś trzydrzwiową trumienką, ale naoglądałam się różnych testów, wypadków. I oczywiście, na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Ale tu gdzie trochę mamy, warto zainwestować. Dobrze, że nic się ostatecznie nie stało.
@MaryL2 już był jeden taki w tym kraju, co opowiadał o trumnach na kółkach, nie musisz powtarzać po debilach. Najbezpieczniejsze to byłoby stare Volvo z lat 90. Co znaczy bezpieczniejsze auto? Myślisz, że robią tytanowe dachy i pancerne szyby?
A w kwestii tego dlaczego do 2.5 letniego dziecka powinno mimo wszystko przyjechać pogotowie - to nie jest kwestia kto jest wazniejszy, tylko kto jest potencjalnie bardziej świadomy i zdolny do zakomunikowania potencjalnych obrażeń. 2.5 latek w szoku może mieć z tym problem, lepiej żeby obejrzał go lekarz
Nigdy nie wiesz czy małemu dziecku a nawet dorosłemu się nic nie stało. Można mieć wstrząs mózgu, normalnie kilka godzin funkcjonować a potem nagle się przewrócić i już niestety nie wstać.
A jakby przyjechała karetka, stwierdzili by, że dziecku nic nie jest, a w tym czasie ta karetka była by potrzebna gdzie indziej i przez jej brak ktoś by umarł, to pewnie autor wyznania miał by to całkowicie w d..., bo jego gówniak najważniejszy.
@anonimowe6692, nie wiem kto „w tym kraju” tak mówił, słyszałam to od tak wielu osób, że sama zaczęłam używać. „Myślisz że robią tytanowe dachy i pancerne szyby?” Robią, ale nie uważam, żeby to było niezbędne w samochodzie do codziennego użytku. Natomiast myślę też, że robią stalowe ramy, i w razie drzewa czy dachowania samochód się nie składa. Myślę, że robią wyższe zawieszenia, i dzięki temu w razie kolizji ktoś wjeżdża ci w nogi, nie w głowę. Że łatwiej wydostać się z 5 drzwiowego samochodu niż 3 drzwiowego. Lepsze, poduszki, pasy i amortyzacja w razie kolizji, ABS-y, systemy do wychodzenia z poślizgu. Nie wiem co próbujesz udowodnić, że wszystkie samochody są tak samo bezpieczne? Jak jesteśmy przy temacie volvo, nie musi być z lat 90, myślisz że takie XC 90 jest tak samo bezpieczne jak jakaś mała renóweczka plastikowa? Ja bym wolała, żeby na mnie drzewo spadło w Volvo
„ dlaczego do 2.5 letniego dziecka powinno mimo wszystko przyjechać pogotowie - to nie jest kwestia kto jest wazniejszy, tylko kto jest potencjalnie bardziej świadomy i zdolny do zakomunikowania potencjalnych obrażeń. 2.5 latek w szoku może mieć z tym problem, lepiej żeby obejrzał go lekarz”
Ale jakich objawów wymagających nagłego przyjazdu karetki na sygnale miałoby dziecko nie móc zakomunikować? Dyspozytor zapytał, czy są jakieś objawy. A autor nie podał żadnych powodów, tylko „bo małe dziecko”. Nie wymiotuje, nie ma zadrapań, złamań, siniaków, nie dostał poduszką. Co ma dyspozytor uznać za powód, że drzewo spadło OBOK dziecka? Każdy może być w szoku, nie tylko dwulatek. Ale musi być jakaś podstawa do wezwania karetki. Na tej zasadzie do każdego spadnięcia z huśtawki czy wersalki trzebaby wołać karetkę, bo a nuż wstrząs mózgu.
Mój tata miał wypadek, ktoś się w niego wbił od strony kierowcy, nie z jego winy, i tak dobrze zareagował, że zjechał, bo nie wiem jak by się to skończyło. Samochód do kasacji. I też zalecenia do wszystkich były takie, że nikt karetką nie jedzie, proszę samodzielnie wybrać się do szpitala i sprawdzić czy nie ma wstrząsu mózgu, urazów szyi, opatrzyć zadrapania od szkła 🤷🏼♀️ przykro mi, ale dzieci to mali ludzie, a nie mali bogowie.
@MaryL2 choćby nudności może nie być w stanie zakomunikować. Płacze, bo się wystraszyło i jest w szoku, ale nie wiadomo czy poza tym nie kreci mu się w głowie albo coś go nie boli. Mam regularnie bardzo dobrze rozwiniętą trzylatke pod opieką, znacznie wyprzedza rozwojowo swoich rówieśników (nie chwalę się, nie moje dziecko ani nie moja zasługa, a wyprzedza wg opinii specjalistów, przedszkolanek, itd.) i też jak się wystraszy przy jakimś wypadku to nie wyciągniesz z niej informacji czy na pewno nic jej nie boli, czy dobrze widzi, itd.
A co do bezpieczeństwa samochodów - mam na myśli ten konkretny przypadek. Co w samochodzie miałoby być zrobione lepiej żeby drzewo przy upadku nie przebiło szyby i nie załamało dachu? Poza tym nie wiesz jakim autem jeździ autor
@anonimowe hah możesz się chwalić :) jaka różnica w tym przypadku: niektóre auta jak już wspominałam mają metalową ramę, mają również wzmocnioną kabinę (tym się właśnie chwali Volvo) i lepsze strefy zgniotu, absorbujące siłę uderzenia. Są auta, które mają z tyłu kratę która może zatrzymać gałąź wpadającą przez tylne, najcieńsze okno. No i przede wszystkim materiały wykonania. Nowsze, miejskie auta są często wykonane z lekkich, delikatnych materiałów, które dużo łatwiej zgnieść. Nie chce się wypowiadać w roli specjalisty. Tyle wiem co sama poczytałam o SUV-ach, bo mnie te autka zainteresowały.
Rodzice znają swoje dzieci i widzą kiedy boli brzuszek, kółka, kiedy coś się dzieje. A nawet jeśli nie widzą, no to dyspozytorka przecież nie odmówiła, tylko zapytała „po co pogotowie, skoro nie ma obrażeń?”. Autor nie musiał podawać objawów, ale choćby jakiś POWÓD mógł podać. Np że z dużą siłą uderzył w coś i może być wstrząs mózgu (chociaż na wjeździe do lasu, gdzie zapewne skręcał w jakąś leśną drogę raczej nie jechał z prędkością większą niż 10 km/h, więc o gwałtownym hamowaniu nie mogło być mowy). Ale on nic nie podał po za tym, że „dwuipoletnie dziecko!!!”. Co miało przyjechać pogotowie, bo się dwulatek wystraszył? Rozumiem, że dla autora to duże wydarzenie, cudem uniknęli śmierci. Ale musi sobie zdać sprawę, że karetka przyjeżdża, jak ktoś spadł z mostu i się połamał. A nie jak prawie spadł i się bardzo wystraszył.
I trzecia sprawa, chyba najważniejsza. Pogotowie ostatecznie i tak przyjechało. A autor się oburza tym, że dyspozytor w ogóle śmiał zadać pytanie.
Jeśli nie było żadnych obrażeń mogłeś swobodnie sam z synem pojechać do szpitala. Karetka jest wzywana do wypadku pub zagrożenia życia. Tu nic nie bylo
Czym pojechać? Tym rozwalonym samochodem? Wzywać taksę i to auto zostawić? Ostatnio na lawete czekałam jakieś 5 godzin po stłuczce, a to był akurat spokojny dzień bez trudnych warunków pogodowych. Tutaj trudne warunki pogodowe są całkiem prawdopodobne, drzewa rzadko się przewracają same z siebie, czekanie na pomoc drogową mogło potrwać cały dzień. Nie wiemy czy autor miał jak ogarnąć kogoś żeby wziął jego syna na pogotowie w tym czasie
Dyspozytor wie tylko tyle, ile mu przekażesz. Jak powiesz tylko że drzewo spadło na samochód, to dyspozytor nie wie, czy coś się stało pasażerom, dlatego pytanie dot. widocznych obrażeń było jak najbardziej na miejscu.
A żeby nasze służby reagowały na każde zgłoszenie, to musiało by nie być zgłoszeń fałszywych, czy wzywanie pogotowia do byle g...