Zacznę od tego, że zawsze byłem bardzo wrażliwą osobą. Posiadam bardzo dziwną - hmmmm cechę? Otóż gdy usłyszę piosenkę, która w jakiś sposób na mnie "zadziała", czyli spodoba mi się i wpłynie na moje emocje, dostaję dreszczy na całym ciele. To samo tyczy się także filmów oraz książek, a dokładnie poszczególnych scen, głównie bardzo emocjonalnych oraz wyniosłych. Dla przykładu triumf dobra nad złem w filmach o superbohaterach. Wiem, że są osoby, które też takie coś mają i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że dla mnie jest to uczucie porównywalne do orgazmu. Dreszcze są tak silne i intensywnie przyjemne, że ciężko mi się podczas nich skupić na czymś innym. Trwają około 5 minut. Nic po mnie nie widać podczas ich trwania, ponieważ nie dochodzi do skurczu mięśni jak w przypadku normalnego orgazmu. Momentalnie całe ciało robi się miękkie, zwalnia mi oddech i dostaję jakby emocjonalnej ekstazy. Dreszcze zaczynają się od głowy, a kończą na biodrach. Odczuwalnie są dużo bardziej przyjemne od orgazmu. Ciężko jest mi to dokładnie opisać, ponieważ jest to naprawdę niesamowicie poruszające dla mnie doznanie za każdym razem tak samo. Skóra stopniowo od czubka głowy robi sìę na moment twarda jak przy gęsiej skórce, a następnie miękka i gładka. I tak stopniowo do bioder. Dosłownie czuję, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, że mam miękką, zapadającą się w kości skórę.
Czytałem kiedyś o czymś takim jak orgazm emocjonalny. Chodziło głównie o rzadko spotykane połączenia w mózgu. Nigdy nie spotkałem się z czymś podobnym u nikogo innego. Dodam, że to co wpływa na moje emocje i powoduje dreszcze zmienia się co jakiś czas. Mój problem polega ma tym, że nawet seks nie daje mi takiej satysfakcji, co komplikuje moje życie seksualne. Zwykły orgazm zwyczajnie nie jest tak dobry.
Dodaj anonimowe wyznanie
A gdybyś do seksu dołożyć taki emocjonalny dreszczyk? Bliskość, słowa, delikatne pieszczoty
U mnie lecą łzy. Nie płaczę, nie mam żadnych innych "objawów".
Najczęściej jak w jakimś thrillerze jest plot twist. Bez sensu.
Raz coś takiego przeżyłam - na parkiecie, tak się wkręciłam w muzykę (elektroniczna), że dostałam orgazm bez stymulacji narządów płciowych (tańczyłam sama).
Moja dawna kumpela ma chyba coś podobnego. Ale wyzwalaczem jest piękno, harmonia, coś, co głęboko porusza jej poczucie estetyki. I to może być cokolwiek, nawet doskonale wykonane przedmioty codziennego użytku.
Nie opisywała mi dokładnie tego uczucia więc nie wiem, czy u niej wygląda ono identycznie. Mówiła tylko, że zdarza jej się mieć orgazm, gdy widzi np. świetnie wykonany koszyk z wikliny albo ładną okładkę książki.