#v514n
Wstaję wcześniej od niego. Potrzebuję więcej czasu na umycie włosów, wysuszenie ich, ułożenie, zjedzenie śniadania i makijaż. On jednak uważa, że skoro wstaję wcześniej, to mam rano więcej czasu niż on. W związku z tym nim on wstanie, powinnam ogarnąć z rana mieszkanie, czyli jeśli wisi pranie, to sprawdzić, czy coś nie wyschło i ewentualnie to zdjąć, złożyć i schować, wypakować zmywarkę, przygotować mu śniadanie (bo przecież wiem, że on nie ma czasu rano tego zrobić, a inaczej będzie musiał iść do pracy głodny) itp. Potem gdy już wstanie, powinnam pościelić wspólne łóżko, a w międzyczasie oczywiście powinnam według niego posprzątać po jego wczorajszej kolacji, bo on biedak już nie miał siły wieczorem. A skoro zanosiłam swój kubek z wodą na noc do kuchni, to powinnam sprzątnąć też po nim. Znów: „Bo wstajesz wcześniej, masz więcej czasu. No i u moich rodziców tak to działa”. I już są awantury, bo ja nie będę wstawała wcześniej, żeby ogarnąć szanownego pana i mieszkanie, tylko samą siebie.
Potem wracamy do domu. Ja 20 minut przed nim. I już ma żal, że obiad niezrobiony, a przecież mam więcej czasu, bo przecież wcześniej wracam do domu. No pewnie, że w 20 minut max zrobię pełen obiad. I już jest obrażony i on w takim razie będzie chodził głodny. I a to tylko początek. Bo sprawdził, że część prania wyschła, a ja nadal tego nie ogarnęłam. Bo jego brudne naczynia z wczoraj dalej zdobią stół w jadalni. Potem odkrywa, że coś w lodówce jest po terminie. To moja wyłączna wina, bo on myślał, że ja będę tego pilnować. Nieważne, czy to było coś dla nas dwojga, czy coś, co jada wyłącznie on. Tak samo jak próbuje mnie zmusić, żebym tylko ja wykonywała te najgorsze obowiązki, których nikt nie lubi, bo, uwaga, ja to przecież lubię. Tłumaczę jak krowie na rowie, że nie będę wstawała wcześniej dla jego widzimisię, tłumaczę, że nie będę ciągle po nim sprzątała, tłumaczę, że ja też nie lubię tych obowiązków, więc wykonujmy je np. na zmianę. Tworzymy zespół, nie pana i służkę. I ciągle są awantury. Moim zdaniem spokojnie mogę wypakować zmywarkę po pracy itd. Już pomijając te wszystkie sytuacje, kiedy ma focha, bo miał jakieś życzenie, a ja się nie domyśliłam.
Tak szczerze, to zanim zamieszkaliśmy razem, to był zupełnie innym facetem. Jeszcze próbuję się z nim dogadać, ale nie widzę dużych szans. Cóż, wygadałam się.
Zmęczyło mnie samo czytanie o nim a Ty się z nim musisz użerać codziennie... Jeśli jego argument to "bo w moim domu tak było" to masz do czynienia z typem, który raczej się nie zmieni. Nie dotrze do niego za dawniej kobiety usługiwały mężom ale teraz pracują na równi z nimi więc nie można wymagać żeby wyrabiały drugi etat w domu. Piszesz, że wcześniej był inny... No spotykając się na neutralnym gruncie nie mógł Cię gonić do roboty. Mając Cię w garści już jak najbardziej może.
Ale chrzanisz! Nie ma to jak wyjaśnianie wszystkiego innymi czasami albo piekłem kobiet. Gdzie on w ogóle podał jej argument związany z płcią? Nie tylko w mym pokoleniu kobiety pracują. Ma matka pracuje i babki też pracowały i jeszcze dawniej kobiety też pracowały. A argument że ktoś mógł coś zrobić bo wcześniej wstał może paść niezależnie od płci. Wielu ludzi w tym kobiet niestety uważa że jak ktoś wcześniej wstaje to ma więcej czasu nie rozumiejąc że ktoś wcześniej wstaje bo ma więcej czynności do wykonania albo je wykonuje wolniej więc wcale mu nie zostaje czas na zrobienie innych. W mej rodzinie tak się powszechnie uważa i pracujące kobiety też tak w niej uważają bo to w ogóle nie ma z tym związku. Zapatrzeni w sobie ludzie po prostu bezmyślnie tak twierdzą i całe rodziny tak twierdzą stąd argument jego o rodzinie bo zazwyczaj nikt się z tego nie wyłamuje a jeśli to robi to może mieć nawet opinie chorego psychicznie. To samo tyczy się przekonania o tym że jak ktoś wcześniej wrócił do domu to miał więcej czasu. Nawet może być gorzej i ktoś argumentem o tym że tak było w jego rodzinie może uzasadniać stosowanie przemocy sam będąc ofiarą przemocy i takie wzorce mogą być powielane przez pokolenia. Tu też byś może silniczku stwierdził że kiedyś przemoc nie była zakazana ale przemoc jest już od dawna zakazana tak samo jak kobiety pracują od dawna. Zgodzę się że to raczej się nie zmieni. Więc może powinna z nim zerwać. Mam 33 lata i wciąż członków mej rodziny zmienić nie mogę będąc uważany za czarną owcę bo nie podzielam wielu ich chorych przekonań które rzekomo są oczywiste a jam jest ponoć chory że ich nie rozumiem i rzekomo nie mam empatii gdy w rzeczywistości prędzej mienie takich przekonań świadczy o braku empatii i wielokrotnie próbowałem im to logicznie przetłumaczyć i nic. Jakby nie przetwarzali tego co mówię. I to jest powszechne. Nie bez powodu powstało powiedzenie że z wariatami się nie gada. Ja rodziców nie zmienię na innych a ona partnera na innego może.
Ale chrzanisz! Nie ma to jak wyjaśnianie wszystkiego innymi czasami albo piekłem kobiet. Gdzie on w ogóle podał jej argument związany z płcią? Nie tylko w mym pokoleniu kobiety pracują. Ma matka pracuje i babki też pracowały i jeszcze dawniej kobiety też pracowały. A argument że ktoś mógł coś zrobić bo wcześniej wstał może paść niezależnie od płci. Wielu ludzi w tym kobiet niestety uważa że jak ktoś wcześniej wstaje to ma więcej czasu nie rozumiejąc że ktoś wcześniej wstaje bo ma więcej czynności do wykonania albo je wykonuje wolniej więc wcale mu nie zostaje czas na zrobienie innych. W mej rodzinie tak się powszechnie uważa i pracujące kobiety też tak w niej uważają bo to w ogóle nie ma z tym związku. Zapatrzeni w sobie ludzie po prostu bezmyślnie tak twierdzą i całe rodziny tak twierdzą stąd argument jego o rodzinie bo zazwyczaj nikt się z tego nie wyłamuje a jeśli to robi to może mieć nawet opinie chorego psychicznie. To samo tyczy się przekonania o tym że jak ktoś wcześniej wrócił do domu to miał więcej czasu. Nawet może być gorzej i ktoś argumentem o tym że tak było w jego rodzinie może uzasadniać stosowanie przemocy sam będąc ofiarą przemocy i takie wzorce mogą być powielane przez pokolenia. Tu też byś może silniczku stwierdził że kiedyś przemoc nie była zakazana ale przemoc jest już od dawna zakazana tak samo jak kobiety pracują od dawna. Zgodzę się że to raczej się nie zmieni. Więc może powinna z nim zerwać. Mam 33 lata i wciąż członków mej rodziny zmienić nie mogę będąc uważany za czarną owcę bo nie podzielam wielu ich chorych przekonań które rzekomo są oczywiste a jam jest ponoć chory że ich nie rozumiem i rzekomo nie mam empatii gdy w rzeczywistości prędzej mienie takich przekonań świadczy o braku empatii i wielokrotnie próbowałem im to logicznie przetłumaczyć i nic. Jakby nie przetwarzali tego co mówię. I to jest powszechne. Nie bez powodu powstało powiedzenie że z wariatami się nie gada. Ja rodziców nie zmienię na innych a ona partnera na innego może.
Ten drugi komentarz miał być inny. Chyba przestanę pisać bo mnie to męczy a i tak ta strona źle mi działa.
Może tak być, że nie mógł tego robić na neutralnym gruncie. Ale w ogóle zrobił się bardzo wymagający, za to dużo mniej opiekuńczy itd.
Też nie rozumiem, dlaczego Ty z nim jesteś.
dwie złe wiadomości:
1. masz faceta debila
2. nie szanujesz się kompletnie
Ad 1) Mało prawdopodobne.
Ad 2) Jeszcze mniej prawdopodobne.
Niby dowcip, a prawda życiowa...
"Za górami, za lasami żyła sobie piękna i pewna siebie księżniczka. Pewnego razu natrafiła na żabę siedzącą na kamieniu. Żaba wskoczyła księżniczce na kolana i powiedziała:
- Piękna pani, byłem przystojnym księciem, aż pewnego razu zła wiedźma rzuciła na mnie urok. Ale twój pocałunek wystarczy, abym znów stał się młodym księciem. Wtedy, Moja Słodka, weźmiemy ślub i będziemy gospodarować w zamku, razem z moją mamą. Będziesz przygotowywać mi posiłki, prać moje ubranie, rodzić mi dzieci i będziemy żyli długo i szczęśliwie...
Tego wieczoru, przygotowując kolację, przyprawiając ją białym winem i sosem śmietanowo-cebulowym, księżniczka chichocząc cichutko, pomyślała:
- "No, kur*a nie sądzę...."
I z uśmiechem przewracała skwierczące na patelni żabie udka w panierce."
A żaba przyglądała się skwierczącym udkom, widząc je z podwyższenia, na którym ją położyła sadystyczna księżniczka.
Ohh, jakie biedne dziecko. Będzie cię karał tym, że będzie chodził głodny 😂 Tak jakby to ciebie bolało bardziej, niż jego
Obawiam się, że tak jest 😅 ja się o martwię o jego zdrowie, a on ma zaburzenia odżywiania i jest przyzwyczajony nic nie jeść.
Weeeeeź to łajno wyrzuć za płot dziewczyno! Wiesz co będzie jak zaliczysz z takim wpadkę? Nie boisz się? Weź go na kopach czym prędzej wyrzuć z chałupy! Takie typy to najgorszy sort, to już lepiej być całe życie samemu niż ciągnąć ze sobą taki kamień. On tylko czeka aż cię złamie i będzie miał drugą mamusię która będzie mógł dodatkowo posuwać.
Czy w jego rodzinie matka usługiwała ojcowi i synowi?
Twój chłopak zachowuje się jak dzieciak, który miał wszystko podsuwane pod nos.
To nie jest normalne zachowanie. Próbuje się urządzić wygodnie Twoim kosztem.
Tego obiadu, gdy przyszlas 20 minut wcześniej, mam nadzieję, że nie robisz księciuniowi?
Na zarzuty powinien usłyszec "robiłam zeszły tydzień, w tym jest twoja kolej", "jestem zmęczona, dzisiaj ty mi ugotuj".
Nie widzę tu materiału na dobrego partnera. Na razie to duże dziecko. Pytanie, czy chce Ci się go wychowywać i czy jest to możliwe, bo piszesz, że ciężko.
Ultimatum - albo bierze na siebie połowę obowiązków, albo niech się wyprowadza.
"Rzuciłas, ale nie przyjął tego"?
Może trzeba mu spakowac walizki i wystawic za drzwi. Zmienić zamki. Dobrze, gdyby towarzyszył ci jakiś mężczyzna z rodziny, gdyby obibok nadal nie przyjmował do wiadomości, że jego zachowanie jest nie do zaakceptowania.
W jego domu robił tak tata. Usługiwał apodyktycznej matce.
Nie spełniłam tych wymagań. Stąd awantury. Stwierdziłam, że mieszkamy tu oboje i oboje mamy czuć się komfortowo, a nie że ja zapierdzielam, bo on używa argumentu, że jemu jest źle w nieposprzątanym i traktuje to jako oczywistość, że ja powinnam się tym zająć. Na razie się uspokoił, ale nie jestem tak naiwna, żeby rzucić mu się w ramiona "bo się zmienił".
Uciekaj!
Czekaj bo nie padło tu ważne słowo bądź nie doczytałem, wracasz skąd? z pracy? Jeśli oboje pracujecie to zmienia postać rzeczy.
Najlepiej jest jak facet dobrze zarabia a kobieta ma regulowane godziny pracy albo pracuje na mniej niż etat. Ja bym się chyba w ogóle nie żenił z zapracowaną na pełen etat kobietą, bo po co. Mieszkając sam miałbym dokładnie tyle samo obowiązków co w takim równościowym gówno związku. Zero korzyści z synergii, zero specjalizacji. O, albo z kumplami trzeba mieszkać i randkować sobie dla seksu.