#urn2D
Wiecie, co dostałam na śniadanie? Dwa wafle ryżowe, jajko i kawałek pomidora. No fajnie, ale chyba zgłaszałam, że nie mogę jeść jajek. Poprosiłam pielęgniarkę o interwencję, przyszła pani kucharka i zabrała ode mnie jajko, mówiąc, że to pomyłka. Będąc ostrożna, proszę o pokazanie składu wafli ryżowych, bo widziałam takie na rynku, które mogą zawierać gluten, a takich koniecznie muszę unikać. Pani powiedziała, że nie ma obowiązku mi przedstawić opakowania produktu i zapytała, czy ma to ode mnie wziąć, czy będę jadła. Stwierdziłam, że niech weźmie to w cholerę, bo ja nie mam zamiaru dodatkowo cierpieć, a jak już pomylili się z tym jajkiem, to ja nie chcę wiedzieć, jak mogą się pomylić z waflami.
Przychodzi obiad: krupnik (dla nieogarniających co to gluten — w kaszy jęczmiennej ten gluten jest) i drugie danie: gotowany kurczak, ziemniaki i marchewka z groszkiem i zasmażką (tak, tam też zapewne był gluten). Wkurzona znów proszę pielęgniarkę o interwencję, przychodzi ta sama babka i mówi mi, że przecież w krupniku nie ma pszenicy, więc tam nie ma glutenu. Miałam ochotę płakać. Nie jadłam nic cały dzień. Byłam głodna. Nie mogłam wstawać, bo byłam połamana po wypadku. Kazałam jej wziąć to w cholerę. Dzwonię zapłakana do faceta, że jestem głodna i ja potrzebuję jedzenia na teraz. Niestety mój luby był do 16 w pracy i musiałam sobie jeszcze poczekać na cokolwiek do jedzenia. Ten dzień potwornie mi się dłużył. Luby wpadł do szpitala z całą siatką rzeczy do jedzenia. Wziął mi owoce, warzywa, chrupki kukurydziane, wafle ryżowe, dżem, tuńczyka w puszce. Nigdy nie sądziłam, że jedzenie będzie sprawiać mi taką przyjemność.
Zmierzając do końca: na kolację znów dostałam coś, czego nie powinnam: dwa wafle ryżowe, kawałek masła (mleko), szynkę (wyglądała na najtańszą, więc nie wiem za cholerę, co w niej było) i piętkę ogórka. Zrobiłam zdjęcie.
Po wyjściu ze szpitala złożyłam skargę do ordynatora, załączając zdjęcia moich posiłków łącznie z wynikami badań na nietolerancje pokarmowe. Sprawę zgłosiłam też do sanepidu. Zastanawiam się nad napisaniem do mediów.
Puenta: ja jestem dorosła, więc wiedziałam, że zjedzenie danego produktu źle się dla mnie skończy. A teraz wyobraźcie sobie, co zrobi paroletnie dziecko? Zje to, co mu dadzą. Problem gotowy.
Puenta 2: ja chociaż miałam kogoś, kto dowiezie jedzenie, a co mają powiedzieć inni?
[mój najpierwszy wpis tutaj, choć jestem tu troche długo]
Jak miałam naście lat (coś koło 18), to trafiłam do szpitala z powodu problemów jelitowych. Pamiętam, jak chcieli mnie tam karmić produktami mlecznymi, a zgłaszałam, że nie mogę pić mleka, mimo to podali mi mleczny posiłek. Mówię do pielęgniarki, że nie mogę tego jeść (tu podaję opis mojej nietolerancji), a ona do mnie, że mam jeść bo te problemy jelitowe to przez mije niedożywienie (WTF?). Wtedy sie wkurzyłam i powiedziałam żeby spróbowała mi to wcisąć, a jak mi coś po tym będzie, to będzie jej problem. Na szczęście zrezygnowała z pomysłu i zabrała posiłek. Na szczęście panie, co były ze mną na sali, miały zachomikowane jakieś kanapki i owoce i mni
e tym nakarmiły :D
Dla ciekawskich: Wyszło, że mam przewlekłe zapalenie jelita (tzw jelito drażliwe).
Twe problemy mogły być rzeczywiście z powodu niedożywienia ale leczenie tego podając produkty których organizm nie toleruje raczej jest nieskuteczne bo składników takich produktów organizm może i tak nie wchłonąć. Żeby naprawdę wyleczyć pacjentowi szpitala ewentualne problemy wynikające z niedożywienia dietetyk szpitalny powinien rozpisać takiemu pacjentowi dietę pokrywającą dzienne zapotrzebowanie na składniki odżywcze i minerały z uwzględnieniem nietolerancji i uczuleń pokarmowych ale nie wiem czy tak robią w jakimkolwiek szpitalu. A ty sama narobiłaś sobie problemu bo zgłosiłaś że nie możesz pić mleka a nie że nie możesz spożywać produktów mlecznych a są ludzie którym samo mleko szkodzi ale produkty powstałe z przetworzenia mleka już nie.
Ta. Gluten jest tylko w pszenicy, ryba to nie mięso, a piwo to nie alkohol, i inne pierdoły na temat jedzenia, a spróbuj kogoś pouczyć czy się upomnieć o swe prawa to jeszcze mogą z ciebie zrobić wariata. Oto polskie piekiełko. Ale tak jest chyba w większości państw świata. Najgorsze że wielu ludzi jest dumnych ze swej głupoty.
Pięć lat temu miałam poważną operację. Mimo zgłoszenia swoich nietolerancji, dostawałam normalne dania.
Dobrze, że w tamtym mieście mieszka moja rodzina - przez tydzień przywozili mi "moje" jedzenie.
Nie miałam wtedy mocy, żeby to wszystko wyjaśniać. Mam nadzieję, że ten problem jest dziś traktowany z należytą uwagą.
Co ciekawe - w tym samym szpitalu, ale na innym oddziale (rehabilitacja), bez problemu otrzymałam stosowną dietę. Choć faktem jest, że Pani Wydająca Posiłki (tak, koniecznie z dużej litery 🤪) przez te dwa tygodnie patrzyła się na mnie jak na dziwadło z kosmosu 👽
Testy igG na nietolerancje pokarmowe są oszustwem i nie nadają się do diagnozowania nietolerancji pokarmowych.