#uSt0B

Pań Śmierć – tak na mnie mówią.

Pracuję w hospicjum. Ciężki temat. Kto tam był, to zrozumie. Mam jakieś wyczucie, że wiem, kiedy ktoś szybko umrze, bo ludzie, którzy niebawem umrą, pachną tak samo, wszyscy. Młodzi, starcy, dzieci, nie ma znaczenia. To taki słodko-mdły zapach wymieszany jakby z parą wodną w saunie. Próbowałem wiele razy, aby to inni poczuli, to mało komu się udawało. Wcale nie mam super węchu, nawet gorszy niż przeciętny człowiek, ale ten zapach jest dla mnie okropnie charakterystyczny. Zwłaszcza kiedy mijam takie osoby w publicznych miejscach, to ja wiem, że bardzo niedługo ta osoba otrze się o śmierć albo umrze. Na początku mówiłem ludziom, żeby się badali, ale po tym, jak spotkałem się wręcz z agresją, to odpuściłem. Nos nie szklanka, ale dwa razy z rzędu trochę boli.

No to pracuję w tym hospicjum i kiedy poczuję ten zapach, zgłaszam... Na zmianie mam kilka spoko osób i one już dzwonią po rodzinie, ale są też tacy, co mnie olewają, a pacjent schodzi w nocy... prawie zawsze w nocy.

Piszę to, bo tydzień temu miałem przypadek małej Julii. Miała 6 lat. Ciężka białaczka, brak ratunku. Rodzice przesiadywali u niej niemal całą dobę. Przy zmianie opatrunków (owrzodzenie skóry) poczułem ten zapach... Nie mogłem nic powiedzieć, mało kto patrzył na to jakoś optymalnie. Spytałem tylko, czy mogę z nimi posiedzieć. Julię znałem dobrze, prawie 6 miesięcy tutaj była. Wiedziałem, co lubi, jak myśli, czego się bała. A bała się samotności, ona często mówiła, że nie chce już czuć się źle, że nie chce, aby rodzice płakali, że woli odejść, bo chociaż będzie ciężko, to minie. Na swój wiek była niesamowicie rezolutna. Więc zostałem. Dostała wysokiej gorączki, powiedziałem, aby ją przytulali, wiecie, dla nich dzień jak zawsze, ale posłuchali. Ona odeszła, wymamrotała tylko przed zejściem, że już nie boli, a potem odeszła.

Bardzo mi jej żal, ale tak jak nigdy. 10 lat tutaj pracuję i tak nie było nigdy. Chyba wypalam się, dobrze, że nie mam swojej rodziny, nie zniósłbym tego. Ale z drugiej strony wiem, że ten cholerny słodki i mdły zapach pozwala mi przewidzieć sprawy na wiele godzin, czasem dni, i zareagować.

Ciekawe, kiedy poczuję to od siebie. Nawet nie ma mnie kto pochować.
Yehesha Odpowiedz

Wymyślone czy nie ale praca przy ciężko chorych/umierających dzieciach to niesamowite obciążenie psychiczne, choć wiem że by mnie to zniszczyło trochę chciałbym poświęcić siebie dla tych cierpiących maluchów i tam pracować :(

karlitoska

Podziwiam takich ludzi, ja nie miałabym na taką pracę psychy.

coztegoze2

Myślę, że jak odchodzi ktoś kto bardzo cierpiał z powodu choroby to nie jest powód do smutku. Cieszyłabym się, że ta osoba już nie cierpi. A jak ktoś czuje, że zbliża się koniec dla kogoś i daje rodzinom szansę na pożegnanie to to jest piękny prezent dla nich. I jakoś mnie to nie dziwi, bo czytałam o takich ludziach, którzy pracują w takich miejscach i widzą już że ktoś ma odejść.

ohlala

@coztegoze2

No, jasne, jak to jest jedna osoba co jakiś czas. Ale praca w hospicjum to ciągłe obracanie się wśród umierających i trzeba mieć do tego naprawdę silną psychikę. Już nie mówiąc o tym, że śmierć wygląda różnie i niekoniecznie jest spokojna. Ale faktycznie wielu, jak nie większość, pracowników hospicjum wie, kiedy pacjent umrze i nie ma w tym nic ponadnaturalnego (na YT można znaleźć filmiki pracowników hospicjum, którzy uczą ludzi, jak pomagać umierającym i przygotować się na ich odejście)

K19922023 Odpowiedz

Po prostu czujesz zapach rozkładu ludzkich komórek

HansVanDanz

Rozkład na ogół (są różne przypadki) następuje po zgonie. Człowiek przed śmiercią nie śmierdzi padliną.

ohlala

@HansVanDanz

Tak, ale organy często zaczynają szwankować i wtedy pojawiają się różne nieprzyjemne zapachy. Problemy żołądkowe czuć w oddechu, problemy z nerkami mogą zmienić zapach ciała, więc coś w tym jest (coś, ale nie jad trupi ;).

Dodaj anonimowe wyznanie