#uLKyT
W liceum dostrzegłam, że A. wyrósł na bardzo przystojnego mężczyznę. Uświadomiłam sobie, że nie kocham go już tylko jak brata. Po kilku miesiącach postanowiłam wyznać mu, co czuję. Zaprosiłam go do siebie. Przyszedł z M. – nie było w tym nic dziwnego, przecież przyjaźniłyśmy się od tylu lat, że mogła wpadać bez zapowiedzi. Jednak od progu widziałam, że na ich twarzy gości uśmiech inny niż zwykle... a chwilę później radośnie oznajmili mi, że są razem.
Cóż, chyba tym razem przegrałam.
Jak ja nienawidzę takich zawistnych ludzi. Zawsze im malo. Zawsze ze wszystkimi rywalizuja. Nie mozesz nawet normalnie cieszyć sie ich szczesciem, bo musisz “wygrywac” wymyslone przez ciebie nagrody.
Bardzo mi przykro że nienawidzisz samej siebie. Może spróbuj choć trochę się polubić, wtedy przestaniesz byc taka toksyczna dla innych.
Całe szczęście. Masz paskudny charakter.
Po czym to wnosisz? Że jest ambitna i miała dobre stopnie i osiągnięcia sportowe, czy z gwiazd wywróżyłeś?
Nic tu nie ma, że próbowała rozbić związek, wypominała A I M że są w czymś gorsi, więc nie widzę w tym nic złego.
Wnoszę po tym, że traktuje relacje z najbliższymi przyjaciółmi jako rywalizację. Jak mówi "tym razem przegrałam", to wskazuje, że wiecznie się do nich (a raczej chyba do niej) porownuje, i uważa za wieczną "wygraną", bo przyjaciółce gorzej idzie nauka czy sport. Dla mnie to paskudne, ale może mam wygórowane oczekiwania od przyjaźni.
Można mieć ambicje sportowe, naukowe, lubić rywalizację i smak bycia lepszym w jakiejś dziedzinie, i nadal mieć przyjaciół. Serio.
Posiadanie ambicji, a dowartościowywanie się kosztem swoich przyjaciół, to dwie zupełnie inne sprawy. Serio.