#uF5w6
Była godzina 19 z minutami, w zastępstwie prowadziłem zajęcia doskonalenia pływania dla młodzieży, gdy nagle dostrzegłem, że na holu pływalni coś się dzieje. Kilkoro mężczyzn i panie z szatni zaczynają biegać jak poparzone. Pomyślałem, że coś się stało, więc podbiegłem tam. Z informacji, jakie udało mi się uzyskać, wynikało mniej więcej to: „Młody! Leć na stadion, coś się stało!”. Więc lecę w krótkich spodenkach i koszulce (nawet bez klapek). Przebiegłem dobre 300 m, prawie przeskakując nad ludźmi i lawirując przez różne przeszkody. Z daleka dało się dostrzec leżącą na boisku piłkarskim osobę, która podryguje. Pierwsza myśl: atak padaczki, bo facet wygląda młodo, więc raczej to nie zawał czy inny czort. Sprawdziłem oddech: brak oddechu. W głowie zapaliła mi się tylko lampka z napisem „Ożeż KU*WA”. Dobra, znany schemat: 30 uciśnięć i 2 wdechy. O ile z uciśnięciami nie było problemu, to z wdechami trochę tak. Usta były wypełnione płynami z krwią. Myślę sobie – trudno. Zdjąłem własną koszulkę, zakrywam nią usta mężczyźnie i dmucham. I tak przez parę minut, aż zobaczyłem moich zbawców z niebieskimi światłami (pogotowie zostało wezwane już wcześniej). Jeden z ratowników medycznych wykonał bieg w naszą stronę i niczym profesjonalny bejsbolista wykonał ślizg, w czasie którego otworzył torbę R1 i wyjął ambu. Mężczyzna dostał kilka jednostek adrenaliny, kilka strzałów defibrylatorem, aż w końcu wsadzili go do karetki i pojechali.
A ja wracam w ten ziąb bez koszulki i szukam klapek, które zrzuciłem, by szybciej biec. Dopiero kiedy się przebrałem, dotarło do mnie, co się stało. Byłem świeżo po kursie ratownika WOPR, więc takie sytuacje to nie codzienność. Byłem przestraszony i podekscytowany, ale podczas akcji – w pełni zimna krew.
Następnego dnia dostałem telefon od kierownika basenu, że 26-letni mężczyzna przeżył. Miał zawał.
PS Wrzućcie czasami na luz, bo nawet w tak młodym wieku o zawał wcale nietrudno.
W takiej sytuacji wystarczyły same uciski. Robiąc wdechy obcej osobie bardzo ryzykujesz swoim zdrowiem.
Akurat koszulka niezbyt dobrze chroni w takiej sytuacji.
Tu to była bariera psychiczna
Imponująca historia!
Warto jednak pamiętać, że w większości przypadków wykonywanie wdechów ratowniczych jest zbędne (a już na pewno nie obowiązkowe).
Jeśli to nie był topielec albo wisielec (którym trzeba zafundować 5 solidnych wdechów ratowniczych), to lepiej jest skupić się tylko na udrożnieniu dróg oddechowych i poprawnych uciśnięciach (po wezwaniu ZRM).
Dlaczego?
1. W krwi osoby nieprzytomnej jest wystarczająco tlenu (nawet na 20 minut), by zwykłe podtrzymanie krążenia kupiło jej czas do przybycia specjalistów;
2. Większość ludzi robi wdechy źle, co tylko marnuje czas i sprawia, że ciśnienie krwi spada;
3. Bez pożądnej maski do RKO albo worka samorozprężalnego usta-usta niosą wysokie ryzyko zakażenia się czymś (te foliowe gówno-maseczki z tanich apteczek niewiele dają).
Także skupiajcie się na uciśnięciach (jeżeli brak oddechu oczywiście) - to i tak drastycznie zwiększa szansę na przeżycie osoby z nagłym zatrzymaniem krążenia!
Na stadionie nie było nikogo przeszkolonego a ludzie na basenie zostali bez opieki?
Na każdym boisku przecież jest ratownik piłkarski.