#tnh3h
Historia działa się jakieś 60-70 lat temu. Około 12-letnia wówczas babcia mieszkała na wsi. Ot, typowa polska wieś tamtych czasów. Z tą różnicą, że w tej wsi, poza domkami mieszkańców, znajdował się dworek. A w dworku mieszkał on. Dziedzic.
Dworek był piękny, olbrzymi, zadbany. Otoczony w całości wysokim, solidnym murem. Nie wiadomo było, kto dba o ten dworek, bo Dziedzic mieszkał sam. I zupełnie się od reszty wsi odcinał. A im bardziej się odcinał, tym bardziej wokół jego osoby narastały niesamowite, straszne historie. Że własną matkę i żonę zakopał w ogródku. Że podpisał pakt z diabłem. Że śpi w trumnie. Ludzie w to naprawdę wierzyli, a dzieci miały absolutny zakaz zbliżania się do dworku.
Ale dzieci jak to dzieci.
Pewnego dnia, wieś obiegła informacja, że Dziedzic wyjechał. Było lato, babcia z przyjaciółmi postanowili, że w ramach przygody pójdą "na szaber". Dziedzic miał wspaniały sad z fantastycznymi jabłoniami.
Dzieci nie miały problemu z przeskoczeniem przez mur. Jabłka były przepyszne, wielkie, soczyste, pogoda piękna. Grupa leżała pod drzewami, grzała się w wakacyjnym słońcu, jadła jabłka... Nagle zerwał się silny wiatr. Był tak nagły i tak silny, że powiało grozą. Z drzewa zaczęły spadać jabłka, wprost na leżące na trawie dzieciaki. To był dosłownie grad jabłek! Młodzież błyskawicznie pochowała po kieszeniach i do koszulek ostatnie łupy i czym prędzej czmychnęła z posesji. Biegli, jakby ktoś ich gonił. I tak rzeczywiście było - gonił ich wiatr, goniła ich burza, która rozpętała się w mgnieniu oka. W końcu dopadli do jakiejś starej stodoły. Zmachani, padli na słomę. Po chwili powyciągali ostatnie jabłka z kieszeni i koszulek. Zobaczyli i... zaczęli krzyczeć.
Jabłka były zepsute! Wszystkie były zgniłe, robaczywe, śmierdzące.
Grupa z krzykiem wybiegła ze stodoły i mimo deszczu i burzy pobiegła do wsi.
Dorosłym się nigdy nie przyznali, ale już nigdy więcej nie zbliżali się do Dworku. A babcia jabłek nie je do dziś.
Tjaaa...
No tak, bo przy silnym wietrze zwykle spadają te jabłka, które są w najlepszej kondycji.
60 - 70 lat temu, to już były czasy komuny, takich dziedziców nie było, a dworki zostały pozamieniane na siedziby PGR- ów.